Recenzja: Słodko-kwaśna historia, czyli wszystko co chcieliście kupić w wietnamskich sklepach, ale baliście się zapytać

„Słodko-kwaśna historia” to opowieść z kulinarno-kulturalnego pogranicza Polski i Wietnamu. Oczami mieszkających w Polsce od dziesięcioleci Wietnamczyków widzimy zarówno PRL i III RP, jak i ich ojczyznę. To jej wspomnienie przechowują w sercach i przekazują polskim przyjaciołom, wspólnie zajadając smutki i tęsknoty.

Autor tekstu, Ngo van Tuong, zwany też Tomkiem, do Polski trafił 35 lat temu. Studiował budowę okrętów w Szczecinie, a na początku lat 90., z braku lepszych opcji, zajął się handlem obwoźnym. W ten sposób, podobnie jak wielu innych wietnamskich studentów, trafił na Stadion Dziesięciolecia, którego melancholijnym wspomnieniem zaczyna się „Słodko-kwaśna historia”. Stadionowy Jarmark Europa z opowieści Tuonga okazuje się baśniową krainą. Jest tu miejsce i na wielkie pieniądze, którymi obraca się w alejkach o wietnamskich nazwach, i na literaturę uprawianą po godzinach przez stadionowego spawacza, i na długie dyskusje o dalekowschodnim kinie, historii i kulturze prowadzone w wielokulturowym kręgu „stadionowej rodziny”. To właśnie z tego grona wywodzą się organizatorzy festiwalu kina azjatyckiego „Pięć smaków”, odbywającego się w Warszawie już od 11 lat. Uczestnikami spotkań przy gorącej zupie  phở i bún chả, oprócz Ngo van Tuonga, byli również współautorzy książki – Dorota Podlaska (autorka ilustracji) i Marcin Szulżycki (fotograf), którym zawdzięczamy smakowitą oprawę wizualną „Słodko-kwaśnej historii”.

„Słodko-kwaśna…” to opowieść w trzech aktach. W pierwszym, czule i z humorem ukazującym ludzkie historie, o swoim życiu w Ba Lan opowiadają tancerka, architekt, malarka, lekarka i drag queen. Drugi akt – „wszystko, co chcieliście kupić w wietnamskich sklepach, ale baliście się zapytać” – to ilustrowany fotografiami Szulżyckiego przewodnik po składnikach, które w post-stadionowych czasach możemy kupić w wietnamskich sklepach na Bakalarskiej i Marywilskiej. Czego tu nie ma! Aromatyczne zioła, bulwy, kłącza, pędy, sosy, różne rodzaje ryżu i makaronu, suszone grzyby, ryby, wołowina, algi, marynowane i kiszone warzywa, czy specjały o tak intrygujących nazwach jak flaszowiec łuskowaty, przepękla ogórkowata, jagodzian rambutan, czy napój z wąkroty azjatyckiej, ale i wyklęty w Europie glutaminian sodu. Wszystko to, i wiele więcej, opatrzone zabawnymi ciekawostkami Ngo van Tuonga.

Po zakupach jesteśmy gotowi do aktu trzeciego – gotowania. W części „od nem do phở” znajdziemy 12 przepisów na mniej lub bardziej tradycyjne wietnamskie dania. Do wielu z nich nawiązywali wcześniej bohaterowie „słodko-kwaśnych historii”. Sajgonki (nem) – na zimno i gorąco, wieprzowina karmelowa, kotleciki wołowe w liściach dzikiego betelu, bún chả – grillowany boczek z makaronem ryżowym, i oczywiście słynna phở – kuszą, by jak najszybciej ruszyć ze „Słodko-kwaśną…” do kuchni. Całość to świetna, wielowarstwowa książka, rozbudzająca apetyt na więcej – i opowieści, i smaków.

„Słodko-kwaśna historia”
Ngo Van Tuong, Dorota Podlaska
Wydawnictwo Drzewo Babel

1 komentarz

Dodaj komentarz

-->