Wojtek Sokół i Dawid Podsiadło: Podróż nie powinna nigdy się kończyć

Jeden jest instytucją w polskim hip-hopie, drugi – ważną postacią w ambitnej mainstreamowej piosence (chwilowo na wakacjach od koncertów i wywiadów). Spotkali się, żeby zobaczyć, jak produkuje się szkocką whisky i nagrać wspólny numer w ramach współpracy przy projekcie „Rób to, w co wierzysz”. Co jeszcze mają ze sobą wspólnego Wojtek Sokół i Dawid Podsiadło?

Wojtek Sokół: Gdyby nas postawić przy Dworcu Centralnym, to więcej osób poznałoby ciebie niż mnie. Chyba nie zamieniłbym się z tobą miejscami.

Dawid Podsiadło: Mnie podoba się miejsce, w którym jestem. Podoba mi się droga, którą się poruszam. Cieszę się, że mam ostrożną perspektywę. Ostrożną, bo mogę sobie myśleć, że jeszcze przez 20 lat będę robił muzykę, ale liczę się z tym, że wydarzy się coś, co sprawi, że nie będę mógł jej robić… Ostatnio sporo myślę o kolejnej płycie i czuję się, jakbym to robił pierwszy raz. Faktycznie wiele rzeczy będę robił po raz pierwszy…

Wojtek: Seks, narkotyki.

Dawid: Dokładnie. Są debiuty na różnych polach, zwłaszcza seksualnym… Teraz robiąc kawałki na trzecią solową płytę, zastanawiam się, czy w ogóle mam coś do powiedzenia. Bo może nie mam? Może to co się wydarzyło do tej pory, było kwestią szczęśliwego splotu wydarzeń? Może to się już nie powtórzy? Nie czuję się pewnie i to jest motywujące.

Wojtek: To ci powiem, że niepewność nie przechodzi z wiekiem. Może nie jest to stan ciągły, ale powraca co jakiś czas. Też nie mam w sobie poczucia, że wszystko czego dotknę, zamienia się w złoto. Jeśli ktoś je ma, to jest głupi. Mam teraz nagrywać nową płytę, pierwszą solową, po czterdziestce. Nie wiem, czy mam o czym pisać.

Dawid: Widzisz, ale już jeśli chodzi o nasz wspólny kawałek, to jestem pewien, że jest dobry. Niczego nie chciałbym zmienić. Jestem dumny i wiem, że to ma wartość.

Wojtek: Tylko głupcy nie mają wątpliwości, ale nie można mylić skromności i naturalnego zastanawiania się nad sobą z niskim poczuciem własnej wartości i życiowym zagubieniem. Nie czuję się sierotką na pustym polu w czasie burzy z piorunami. Ale też jestem daleki od zapatrzenia w siebie. Najgorzej jest pomyśleć sobie, że jesteś na szczycie schodów – bo już dalej nie pójdziesz. To jest twój koniec.

Dawid: No właśnie. W piosence którą wypuściliśmy w pierwszej części akcji „Rób to, w co wierzysz” pojawia się motyw schodów, ale nie chodzi, żeby dotrzeć na dach, na którym stoi Bogusław Linda, i zostać tam na zawsze. Podróż nie powinna się nigdy kończyć. Chodzi o to, żeby zawsze widzieć jeszcze większe wyzwania. Starałem się przefiltrować motyw docierania na szczyt przez własne doświadczenia. Chciałem, żeby to było piosenka o tym, żeby nie skupiać się na celu. Nieważne, czy dojdziesz na ten dach, tylko „enjoy the journey”. To co przeżywasz w trakcie podróży, buduje cię i rozwija, a ch… z tym, dokąd idziesz. Napisałem z pięć różnych wersji tego tekstu. Stresowałem się. Kiedy nagrywaliśmy wspólny utwór, już nie było wątpliwości.

Wojtek: Poza tym, że na początku próbowałeś uciec od pisania tekstu i chciałeś, żeby ktoś to zrobił za ciebie – na przykład ja… A potem walnąłeś tekst w pół godziny.

Dawid: Tak wyszło. Ale też była super współpraca.

Wojtek: Bardzo naturalna. Najważniejsze, że robiąc ten numer w ramach współpracy z Johnnie Walkerem, nagrywaliśmy go dla siebie. Miał wyjść pełnoprawny kawałek, z którego to my będziemy zadowoleni.

Dawid: I paradoksalnie ja bardziej odnajduję się w tym, co nagraliśmy razem niż w kawałku, pod którym jestem podpisany tylko ja. To jest mój rejon, moja przestrzeń. Lepiej brzmię, numer jest ciekawszy.

Wojtek: Ja też cię wolę, jak wchodzisz w sytuacje nieoczywiste dla ciebie. Jesteś ciekawszy. Jak na płycie z Duitem. Dobrze się odnajdujesz w nowoczesnych rzeczach.

Dawid: Bo jak robię coś z kimś – jako gość albo jako współtwórca – to nie mam takiego ciśnienia jak przy własnych piosenkach.

Wojtek: Zrzucasz część odpowiedzialności.

Dawid: Tak. I dzięki temu czuję większą swobodę. Nie stresuję się. Co jest dziwne, bo to w swojej muzyce powinienem czuć totalny luz.

Wojtek: Mam bardzo podobnie. Też zrobiłem sporo rzeczy poza swoimi rejestrami. Kiedy jeszcze byłem utożsamiany z ulicznym rapem, nagrałem kawałek z 15 Minut Projekt, czyli Foxem i Jankiem Młynarskim. Oni grali drum’n’bass na żywo – przedziwna sytuacja. Pojawiłem się na płycie Michała Urbaniaka, nagrałem specyficzny numer z Emade. To były sytuacje, które dawały mi możliwość zrobienia czegoś kompletnie innego. Tobie jest pewnie o tyle łatwiej, bo mamy zupełnie innych fanów. Moi są hermetyczni, szybko się obrażają…

Dawid: Moi się raz obrazili, o reklamę, ale teraz już dźwigają.

Wojtek: Moich też już chyba nic nie obraża, biorąc pod uwagę, ile rzeczy zrobiłem, za które się obrażali. „Będę brał cię w aucie”, no błagam. Celowo zrobiłem kilka rzeczy, żeby pokazać, że nie dam zamknąć się w klatce. Przygotowałem ich, żeby teraz nie było reakcji: „Co k…, z Podsiadło?”.

Dawid: Mnie jest miło, że tobie nie jest wstyd, że zrobiłeś kawałek z jakimś łebkiem z „X Factora”. Jeszcze cztery lata temu nie spodziewałbym się, że nagram kawałek z Sokołem. Czuję dużą wdzięczność. Miłość nawet.

Wojtek: A jak się spotkaliśmy pierwszy raz, to ty byłeś na samym początku?

Dawid: Mówisz o programie „Hala odlotów”, gdzie byliśmy gośćmi? Byłem po pierwszej płycie.

Wojtek: Zobaczyłem wtedy człowieka, który jest z innego świata niż ja, ale rozmawia ze mną normalnie, otwarcie, nie ma barier.

Dawid: Byłem zesrany. Posadzili nas przy stole i przez godzinę toczyła się dyskusja na poważne tematy. Społeczeństwo. Emigracja. I siedzę tam ja, świeżo po maturze. Program się skończył, postanowiłem, że podejdę do ciebie i powiem, jaka jest prawda. A prawda była taka, że jeździliśmy na koncerty, a w busie non stop leciał kawałek „Reset”. A to trasa z Dąbrowy Górniczej do Słupska. Daleko. Tym bardziej cieszę się, że pracowaliśmy nad wspólnym numerem, wytworzyła się tak swobodna energia, że żaden z nas nie obawiał się, że jak coś zaproponuje, to spotka się z krytyką.

Wojtek: Ja na przykład w pracy w Prosto uwielbiam brainstormy i nagrywanie z tobą przypominało taki sposób pracy. Oczywiście ważne jest, z kim robisz brainstorm, bo jak masz po drugiej stronie trzech przytakujących jełopów, to będzie ciężko. A tu towarzystwo było stymulujące. Zresztą puściłem nasz kawałek kilku bliskim osobom i wszystkie wypowiedziały się bardzo pozytywnie. Powtarzało się na przykład, że ciekawe jest to, że ten numer z jednej strony jest komercyjny i popowy, a z drugiej wcale nie brzmi komercyjnie i popowo. Taki efekt, żeby coś wpadało w ucho, a przy tym nie było miałkie, bardzo trudno uzyskać. Słyszałem o sobie na przykład parę takich żartów, że jak nie chcesz, żeby twój numer był miłym hitem, to zaproś do niego Sokoła, bo doda trochę brudu. Może nasz wspólny numer wyszedł tak dobrze, bo do ciebie dzwonią, jak chcą, żeby wyszło odwrotnie.

Dawid: Założenie, że moja osoba gwarantuje sukces, jest płytkie i błędne. Na szczęście łatwo ocenić, czy ktoś cię zaprasza, bo chce skorzystać z ciebie artystycznie, stworzyć coś nowego, czy po prostu zależy mu, żeby się lepiej klikało.

Wojtek: Sporo osób ze środowiska hiphopowego zaprasza mnie, żebym się pojawił gościnnie w ich kawałku, bo myślą, że zadziałam na zasadzie, o której mówisz. Nie robię takich rzeczy.

Dawid: Bo mi się wydaje, że żeby coś zadziałało, to my dołączając do kogoś, musimy wierzyć w szczerość tej sytuacji. Ktoś w ogóle nie chce nagrywać ze mną, ale powiedzieli mu w wytwórni, że to może pomóc. To się od razu wyczuwa. W takich sytuacjach mam takie podejście, że robię to co do mnie należy i idę do domu oglądać „Przyjaciół”. Wiem też, że to nie ma sensu, bo potem słychać, że to nie była sytuacja, w której obie strony chciały być. Odbiorca wyła-pie każde zawahanie. Usłyszy, że sam nie wierzysz w to, co śpiewasz.

Wojtek: Ja czułem, że my się dogadamy, bo masz poczucie humoru.

Dawid: Jak kogoś poznaję, to na początku staram się za dużo nie żartować, żeby nie zapaskudzić mu przestrzeni osobistej moim suchym poczuciem humoru. Sprawdzam, na ile mogę być sobą. A tu akurat mogłem być sobą przez cały czas i to jest super.

Wojtek: Ja miałem z tobą ułatwione zadanie, bo przed nagraniami ktoś mi pokazał roast Kuby Wojewódzkiego. Wiedziałem, że poczucie humoru się zgadza.

Dawid: To dlatego od razu dałeś mi tyle przestrzeni?

Wojtek: No tak, bo czekałem na te żarty. A potem się okazało, że miał przyjść komik, a przyszedł wokalista…

Fot. Bart Pogoda

Dodaj komentarz

-->