„Masz tu kolejną porcję, zanim zrobię sobie przerwę, zanim nagram płytę życia i z Prysonem zrobię EP-kę” – nawinął niedawno Włodi na albumie Fiska. I choć mam nadzieję, że weteranowi warszawskiej sceny uda się jeszcze przebić album „W/88”, to na razie ten właśnie krążek wydaje się jego opus magnum.
Włodi/1988 “W/88”
Reprezentant Molesty Ewenement nigdy zresztą nie strzępił języka – słowa ważył wręcz obsesyjnie, a za każdym z już wypowiedzianych zawsze szły czyny. Każdy wers, który położył na bitach 1988, jest więc dogłębnie przemyślany i choć często ich logika opiera się na przejaranych zbitkach znaczeń, to nie ma tu nawet sylaby, która by nie mówiła o czymś ważnym. Ważnym dla Włodka i ważnym dla fundamentów stołecznego rapu, które służewiecki Szekspir stawiał od połowy lat 90., a dokładniej od premiery kompilacji „Smak B.E.A.T. Records”. Są więc tu brudne, stołeczne winkle, stare, podwórkowe zasady i człowiek, który od ponad dwóch dekad robi to „nie dla sławy i nie dla pieniędzy”; są „stos osiedlowych legend”, „muzyka z marginesu” i roślina, która od niedawna zaczyna być postrzegana już nie tylko jako drag, ale również medycyna. I choć podobna tematyka towarzyszyła Włodiemu jeszcze przed premierą legendarnego „Skandalu”, to o tym, jak wiele czasu minęło od tamtej pory, najlepiej świadczą niuanse, na których zbudowany jest ten album. To, że duma z własnych dokonań miesza się tu z goryczą dotyczącą rapowej branży, a estyma, jaką raper darzy ulice, nie przeszkadza mu nawijać również o swoim zwyczajnym, domowym życiu. Niuans jest zresztą słowem kluczem do wgryzienia się w produkcje 88 – kto spodziewał się po tym projekcie synowskich biciorów, może bowiem poczuć się mocno zaskoczony. Współtwórca primeshitu nigdy przecież nie brzmiał tak… hiphopowo. I choć te proste z pozoru pętle całe tętnią charakterystycznym sznytem rodzimej sceny przełomu milleniów, to ich przestrzenność i narracyjność były wręcz niewyobrażalne dla ówczesnych beatmakerów. Nie znali oni wszakże nowego rozdania posttrapowego, rapu, nie odrobili lekcji z elektronicznych eksperymentów i obce im też były dubowe metody pracy z dźwiękiem. To wszystko, co sprawia, że brzmienie „W/88” jest tak unikatowe – stare i nowe, lokalne i uniwersalne, surowe i… bez reszty wciągające.
Wywiad z Włodim przeczytacie w 216 numerze Aktivista
1 komentarz