Wyczekany wywczas, myśl o niekończącym się lenistwie wypełnia umysł, organizm samoczynnie przestawia się na tryb offline. I dobrze. W końcu od tego jest urlop! Ale co z regularnym bieganiem?
W planach miałam właśnie tygodniowy wypad na Mazury. Radość podwójna, bo na Mazurach jeszcze nie byłam, a poza tym zamierzałam dołączyć do przyjaciela, który objeżdża Polskę wzdłuż granic. Wyprawę miał skończyć właśnie w tamtych okolicach. Zatem kilka ciuchów do walizki oraz to, co najważniejsze – buty do biegania – i jadę! Nieprzypadkowo o tym wspomniałam – zajawkę do biegania złapałam już jakiś czas temu. Do zawodowstwa mi daleko, ale w życiu chyba chodzi o to, żeby robić to, co się lubi, prawda?
Podczas weekendowych wypadów zatrzymujemy się na ogół pod jednym z większych miast, w okolicznych wioskach. Plan dnia podobny – rano trochę sportu, później wycieczka, tańce, hulanki, swawole, a wieczorem powrót. Tym razem wybór padł na Marcinkowo (małą wioskę koło Mrągowa. Pogoda rano jest humorzasta, ale nic to – wdziewam ubranko i już mnie nie ma! Nie zrywam się skoro świt (halo, jestem na wakacjach!), po śniadaniu szybka rozgrzewka i przed siebie. Mazury są piękne, muszę przyznać, że nie spodziewałam się, jak bardzo! Krótki dystans, trochę ponad 3 km, 26 minut – zdecydowanie nie jest to moja życiówka! Ale zupełnie nie zależy mi na rekordach szybkości, poza tym nie znam trasy, która zdecydowanie nie jest miejską ścieżką biegową. I to jest superfajne – biegnę w nieznane po mokrej trawie sięgającej do kolan, po lewej pasą się krowy, po prawej – jezioro i kaczki. Ani pół człowieka!
Ale ileż można tak w samotności? Wracam do siebie, prysznic i można jechać na lody – z czystym sumieniem uzupełnię stracone kalorie. Zmiana miejscówki to kolejne biegowe wyzwanie – zatrzymaliśmy się nad jeziorem Gołdap (http://www.lesny-zakatek.pl/), tuż przy rosyjskiej granicy. Tym razem udaje mi się wyciągnąć koleżankę, która na co dzień nie biega. Lekka przebieżka, ale naprawdę pozwala zapomnieć o poprzednim wieczorze, który upłynął w iście szampańskiej atmosferze. Kac minął, 4 km wokół jeziora machnięte truchtem (nawet nie włączałam programu do pomiaru parametrów) i można dalej wcinać regionalne smakołyki, które do najbardziej fit nie należą. Ale jak to się mawia – na wakacjach nie tuczy i tego się trzymam!
Każdy ma swój sposób na odpoczywanie – jedni lubią leżeć do góry brzuchem, inni wolą spędzać go w ruchu. Nie każdy lubi też bieganie, dla niektórych to po prostu nuda. Ale nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ważne, żeby mieć w życiu zajawkę i cieszyć się nią – na urlopie też można!
No dobrze, czas wracać do miasta! Miał być to tydzień usprawiedliwionego lenistwa, ale okoliczności były tak motywujące, że okazało się, że prawie codziennie rano biegłam około 30 minut. Supersprawa – masa energii i endorfin na cały dzień! Macie jakieś sposoby, by zmotywować się tak rano w tygodniu przed pracą?
Zobacz także:
Twórcy mieli świadomość, że historię dobrego złodzieja, który wciska się w zmniejszający kostium i wraz z armią mrówek ratuje świat, krążąc po węzłach sanitarnych i pionach wentylacyjnych, lepiej potraktować z przymrużeniem oka. Czytaj więcej>>
Leon sięga jeszcze głębiej i wskrzesza klasyczny soul z elementami gospel, dzięki czemu zabiera nas w podróż do epoki, kiedy przemysł muzyczny dopiero raczkował… Czytaj więcej>>
Z jednej strony oryginalności w niej tyle, ile w TVN-owskich serialach, ale z drugiej – w przeciwieństwie do fabuł tych seriali „Communion” wwierca się w głowę z impetem. Czytaj więcej>>