Och, Dawid!
Z Dawidem Ryskim spotkaliśmy się z kilku powodów. Po pierwsze, właśnie wydał książkę w prestiżowym niemieckim wydawnictwie Gestalten. Po drugie, we wrześniu w Londynie odbędzie się wystawa jego prac. Jego i kilkorga innych polskich rysowników, bo w polskiej ilustracji dzieje się dużo i dobrze, a Dawid jest tego najlepszym przykładem. Po trzecie, Dawid jest fajny. Po prostu.
„Alphabetics. An Aesthetically Awesome Alliterated Alphabet Anthology”, książka, na której premierze się spotykamy, to ilustrowany przez ciebie elementarz napisany przez Patricka i Tracy Conceptión, założycielami amerykańskiego studia graficznego, którego klientami są m.in. Lady Gaga, Paul McCartney czy Morrissey! Jak to się stało?
Za pośrednictwem mojego konta na Behence odezwał się do mnie niejaki Patrick. Napisał kilka ciepłych słów o mojej twórczości oraz zaproponował wspólne stworzenie książki dla dzieci. Na początku byłem dość sceptycznie nastawiony wobec tej propozycji. Wydawało mi się to wszystko mało wiarygodne. Nie dostałem zbyt wielu konkretów, a Patrick podpisał się tylko swoim imieniem. Dopiero kiedy przenieśliśmy naszą dyskusję na maila i wyświetliła mi się jego stopka, zdałem sobie sprawę, że to założyciel Conceptión Studios, jednego z moich ulubionych studiów graficznych z Ameryki. Od dawna śledzę ich poczynania. Jestem fanem ich sitodruków oraz ilustracji prasowych.
„Atticus the altruistic astronaut admires an ascending apple while avaiting through an anti-gravity abyss”. Jak wyglądała praca nad tym projektem? Co powstawało najpierw, ilustracja czy historyjka? Zakładam, że obowiązywał jednak prymat litery?
Kiedy już zaczęliśmy razem współpracować, Patrick okazał się bardzo wyrozumiałym gościem.
Ustaliliśmy sobie jakiś deadline, ale nie było żadnego popędzania z jego strony. Zdawał sobie sprawę, że mam sporo obowiązków ilustracyjnych tutaj na miejscu. Dlatego średnio raz na tydzień podsyłał mi brief, zawierający mniej więcej dwie literki do zilustrowania. Nie zawsze było łatwo. Historyjki były bogate w dość wyszukane słownictwo. Nie obyło się bez pomocy słownika (który i tak nie do końca spełniał swoją rolę). Wiele z użytych słów to wyrażenia slangowe albo archaizmy. Zabawne jest to, że dopiero po otrzymaniu mojego egzemplarza dowiedziałem się, że na końcu książeczki Traci oraz Patrick zamieścili słowniczek, który ma za zadanie ułatwić zrozumienie trudnych słów małym czytelnikom. Gdybym go dostał w trakcie tworzenia ilustracji, na pewno i mnie by to sprawę ułatwiło. Kiedy skończyliśmy pracę nad ostatnią ilustracją, nastała trzymiesięczna cisza. Przez ten okres Traci i Patrick szukali wydawcy. Powiem szczerze, że powoli zaczynałem wątpić, że coś z tego będzie. Aż któregoś dnia Patrick napisał: Dawid mamy wydawcę!” Okazało się, że Gestalten, uruchomiło podwydawnictwo dla dzieci ( Little Gestalten) i książka ukaże się w 90 krajach na całym świecie!
Twój syn będzie się uczył literek z książki taty?
Nie ukrywam, że robiłem te wszystkie ilustracje z myślą o Franku. Zresztą w książce jest dla niego specjalna dedykacja.
A propos dedykacji. Co tu masz? Stempelek z jelonkiem? Do podpisywania książek na dzisiejszym wieczorku autorskim?
Tak, to jest stempelek z logo Pinata Unique, zaprojektowany przez Anulę, oraz mój ulubiony cienkopis. Wszystko ładnie zapakowane przez moją żonę, w eleganckiego pudełeczko – ja bym to pewnie przyniósł w reklamówce z Biedronki.
Wcześniej spotkać cię było można na koncertach The Black Tapes, zespołu, w którym od ośmiu lat grasz na perkusji. Premiera książki to dla ciebie nowość.
Stres jest porównywalny do tego przed koncertem. Stresuję się zawsze, nieważne, czy słucha nas pięć osób czy 100. Tak samo jest, gdy pokazuję publicznie swoje rysunki i jeszcze na dodatek muszę o nich opowiadać. Staram się unikać takich sytuacji. W Berlinie na „Illustrative” nie byłem, do Londynu na „Designing Polska – Design in Poland” też się niestety nie dam rady wybrać. Na szczęście mamy internet, który mi wszystko opowie.
Na własnych wystawach nie bywasz, ale wszędzie cię pełno. Odwiedzam koleżankę – na ścianie wisi Ryski. Otwieram gazetę – Ryski. Idę do Ikei – Ryski. Idę przez miasto – Ryski na bloku. Otwieram lodówkę… Poza tym masz licznych naśladowców, żeby nie powiedzieć plagiatorów. Jak ci z tym?
Nie ułatwiasz mi (śmiech). Wydaje mi się to nieco szalone, że w dobie internetu, kiedy można sobie znaleźć miliony świetnych ilustratorów, mieszkających w dowolnym zakątku świata, to akurat mną się ktoś może zainspirować.
Tak, ale co innego inspiracja, a co innego inspiracja sprzedawana na koszulkach. Zarabianie kasy na kopiowaniu pewniaka.
Zgadza się, ale ja jakoś nie potrafię się na to złościć. Bardziej mnie to śmieszy, żenuje, niż wkurza. Pozostawiam to do oceny odbiorcy (klientowi).
Cały wywiad znajdziecie w Aktiviście online tu!
3 komentarze