LOVEHOLIC– czyli uzależniony od miłości, ten który kocha za bardzo i ten, kto potrzebuje miłości. Z autorką płyty Kasią Klimczyk rozmawiam o niezwykle intymnym albumie.
Za kształt całego materiału odpowiedzialna jest LASS, która napisała muzykę i teksty, a także odpowiada za produkcję albumu.
Czym dla Ciebie jest miłość?
Kasia Klimczyk: Fabryka serotoniny. Miłość to życie; bezwarunkowe, czyste dobro. Jest na dobre i złe. Miłość daje to co najlepsze, a jej brak turbuje, siniaczy i obija. Miłość uzależnia. Gdy się zakochasz, nie możesz przestać myśleć o drugiej osobie. Kochanie kogoś jest bezcenne. Super jest kochać.
Płyta powstała w czasach pandemii. Jak bardzo ten okres wpłynął na jej proces powstawania?
Kasia Klimczyk: Właściwie to skończyłam produkować płytę, gdy zaczęła się pandemia. Wtedy zaczęliśmy robić miksy i mastery, i myślałam o tym jak zorganizować premierę płyty. Przeprowadziłam się do lasu i pracowałam nad wszystkim zdalnie. Pandemiczne momenty zainspirowały mnie do zrobienia dodatkowej piosenki „Dym”. Premiera albumu była bardzo kameralna, zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażałam za czasów przed Covidem. Wiesz, że minął już rok a ja jeszcze nie zagrałam koncertu premierowego Loveholica?
Debiutancki album opowiada o momentach, samotności i uczuciach schowanych pod maską. Dlaczego skierowałaś uwagę na tak wrażliwy, intymny temat?
Kasia Klimczyk: Dla mnie czymś totalnie naturalnym jest, rozmawianie o uczuciach. To mnie oczyszcza. Mówię o rzeczach, które niektórzy skrywają , o których nie chcą rozmawiać. Ja robie to za nich. Ostatnio moja 34 letnia koleżanka powiedziała mi, że jeszcze z nikim nie rozmawiała tak szczerze, że super czuje się, z tym że wreszcie wyrzuciła to co jej ciążyło. Ucieszyło mnie to, ale też zmartwiło, bo zaczęło mnie zastanawiać jak można zdrowo funkcjonować bez mówienia o tym co czujesz?
Loveholic* jest płytą bardzo osobistą, ale tez bardzo popularną przez temat, który dotyczy nas wszystkich, a na pewno tych, którzy czuja cokolwiek.
Od premiery płyty minęło już trochę czasu. Jaki jest odbiór Twoich fanów, znajomych?
Kasia Klimczyk: 29 stycznia będziemy świętować pierwsze urodziny Loveholica*.
Przez ten rok pojawiło się sporo recenzji i to były bardzo dobre recenzje. Z wieloma fanami jestem, w stałym kontakcie a ich support jest bezcenny. Kiedy ktoś piszę Ci, że jego ulubioną płytą w tym roku na Spotify była, Twoja płyta to jest to motywujące i bardzo miłe.
Ludzie, którzy dobrze mnie znają, doceniają moją pracowitość i determinacje oraz są dumni z tego, że zrobiłam ten album. Znajomi gratulowali, że zrobiłam bardzo dobrą płytę, a przyznam, że wielu z nich ma bardzo dobry gust muzyczny. Nikt bezpośrednio nie powiedział mi, że zrobiłam słabą płytę.
Przede wszystkim czuje się spełniona. Zawsze chciałam robić muzykę i ją wydawać. Zrobiłam, to bez wytwórni i sztabu ludzi obok siebie. Jestem zadowolona.
Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji posłuchać Twoich pięknych, utworów to dlaczego warto?
Kasia Klimczyk: Jest w tych piosenkach dużo pracy dużo emocji. Nawet jeśli moja płyta nie jest doskonała, to na pewno jest szczera. Produkując, ją chciałam, żeby się jej przyjemnie słuchało.
Fajnie o Loveholic* napisał Przemek Bollin z Onetu. Przytoczę fragment jego recenzji: „Dawno nie słyszałem takiej prawdy w piosence. Ona w tych tekstach staje przed słuchaczem nago, filtrując przez muzykę najbardziej intymne przeżycia z jej życia lub innych osób. Ta muzyka dotyka zmysłów”.
Soundrive wymienił album LOVEHOLIC* w cyklu 10 projektów z polski, które powinniście znać, piszac o nim: „Warto było jednak czekać, “Loveholic*” to kipiące od emocji połączenie romantycznego nastroju, tanecznej elektroniki i ekstremalnie chwytliwych refrenów, które może przywodzić na myśl między innymi Bat For Lashes.”
Na płycie znajdują się dwie gościnne produkcje: ‘Nothing is over’ (prod. Paweł Sęk) oraz “Dym Remix” (prod. Darek Podhajski). Jak wspominasz tę współpracę?
Kasia Klimczyk: Jestem bardzo zadowolona i wdzięczna, że mogłam pracować z takimi twórcami. Paweł Sęk jest światowej klasy reżyserem dźwięku, kompozytorem i producentem, który dał nowe życie numerowi ‚Nothing Is Over’ a do tego przekazał mi sporo dobrych rad jak robić muzykę. Jestem samoukiem więc wiedza od takiego fachowca była na wagę złota. Paweł na co dzień mieszka w LA, więc pracowaliśmy online. Różnica czasu między nami była całkiem przyjazna, bo kiedy Paweł miał, dla mnie czas u mnie było wcześnie rano, więc wstawałam gotowa do pracy, zwykle po nocy gdzie dłubałam w piosenkach. Ta współpraca była długo wyczekiwana i jestem bardzo zadowolona z jej efektów.
Darek Podhjski to również świetna persona, robił miksy i mastery płyty a finalnie zaskoczył mnie robiąc świetny remix ‚Dymu’. Lubię z nim pracować, bo Podhajski bardzo szanował moją wizję na brzmienie płyty i świetnie to zrealizował. Nie mieliśmy żadnych spin, fajnie, że nie denerwował się gdy jeszcze chciałam robić poprawki. Szkoda, że przez pandemię robiliśmy wszystko z dala od siebie. (Zarówno Paweł jak i Darek są bardzo dobrymi ludźmi, co w tej branży wcale nie jest takie oczywiste).
Cały materiał jest starannie dopracowany i dojrzały. Płycie towarzyszy również ciekawa sesja zdjęciowa. Skąd pomysł na taką estetykę?
Kasia Klimczyk: Finalny efekt to połączenie mojej wrażliwości z wrażliwością całej ekipy pracującej przy okładce. Zaprosiłam do współpracy utalentowanych artystów, bardzo świadomych i mających świeże, i kumate podejście do sztuki. Zanim weszliśmy, do studia wiedzieliśmy jaki efekt chcemy uzyskać.
Poturbowanego, posiniaczonego Loveholica sfotografował Paweł Fabjański. Ubrania Loveholica są rozdarte, nawet szpilka ma złamany obcas. Nieprzypadkowa jest również czerwień dobitnie oddająca namiętność, pożądanie, tętniącą krew, ogień i rumieńce. Chcieliśmy zrobić ładne zdjęcie, które ma znaczenie. Zresztą Okładka znalazła się w gronie finalistów Konkursu 30/30 na najlepszą polską okładkę płytową i można było ,zobaczyć ja w dużym formacie na wystawie w Starym Browarze w Poznaniu co nas bardzo ucieszyło.
Jakie masz dalsze plany na przyszłość, szykuje się kolejna płyta?
Kasia Klimczyk: Tym razem robię płytę po polsku. Bardziej oszczędną w produkcji. Zrobiłam sobie przerwę, żeby poprzebywać w naturze, posłuchać swoich myśli i zebrać pomysły na nowy album.
Na instagramie LASS znajdziecie przewodniki, w których LASS spina wspomnienia z powstawania albumu ?????????* można w nich zobaczyć jak wyglądał proces tworzenia płyty.
Fotograf: Paweł Fabjański
Make up + Włosy: Adrianna Merska Stylist: LASS Edit: Final Touch Studio: COTAM Studio