Only the swagiest survive

Wycieczkując po najdalszych zakątkach internetów, trzeba być przygotowanym na to, że można natrafić na rzeczy bardzo szalone. Jedni uznają je za zbyt dalekie narkotyczne odloty, inni znajdują w tych wykręconych obrazkach inspirację dla własnej twórczości. W tej drugiej kategorii znajduje się gdańszczanin Pikaso zajmujący się urban artem i sztuką postinternetową. Nam opowiada o swoim blogu jpghunter, na którym kolekcjonuje najdziwniejsze wirtualne wykwity.

Czy to już taki rytuał, że każdego dnia przeglądasz net, żeby znaleźć kolejne dziwne rzeczy?

Weszło mi to w krew. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak wyszło, że lubię przeglądać śmieci w internecie. Pewnego dnia po prostu zacząłem – i robię to do dziś. To bardzo inspirujące.

Jak to się stało, że założyłeś swojego bloga – jpghunter.tumblr.com?

To było dość dawno – nawet nie pamiętam już, kiedy dokładnie. Miałem po prostu potrzebę zbierania dziwactw z sieci. Można powiedzieć, że jpghunter – w jakimś sensie – jest takim moim notesem z inspiracjami do tworzenia własnej sztuki.<

Przekładasz te internetowe zajawki na swoją twórczość?

Tak – często maluję obrazy na podstawie różnych obrazków z internetów, ale nie tylko. Sztuka postinternetowa, z której bardzo mocno czerpię i z którą w jakiś sposób się utożsamiam, jest reakcją na wyraźną zmianę uwarunkowań produkcji artystycznej w czasach, w których mamy ciągle dostęp do nowych technologii. Między innymi dlatego często maluję palcem w aplikacji na iPadzie. To twórczość, w której mechanizm transmisji i dystrybucji dzieła sztuki staje się równie istotny, co metoda kreacji. Prace postinternetowych artystów nie ograniczają się wyłącznie do strategii bazujących na współuczestnictwie w internetowej przestrzeni publicznej. To już nie tylko tworzenie typowo do internetu, na blogi, ale także materializowanie pewnych projektów. Podobnie jest u mnie – dlatego widzę wyraźną zależność pomiędzy ulicą a internetem. Jest to twórczość, która opuszcza ekran komputera, aby powrócić do przestrzeni galerii. Nie chcę fetyszyzować technologii jako narzędzia pracy – raczej zastanawiam się nad tym, jak internet wpływa na naszą tożsamość i codzienność.

via copyhost.tumblr

Gdzie wynajdujesz te wszystkie obrazki?

Wszystko, co zamieszczam na blogu, znalazłem na innych tumblerach. Z ostatnich ciekawych wynalazków, mogę wymienić: x—-tal.tumblr.com, tumblr.anthonyantonellis.com czy ugly-all.tumblr.com. Generalnie na Tumblerze można znaleźć masę podobnych blogów do mojego. Poprzez nie zagłębiam się coraz dalej i dalej, przez co odkrywam kolejne dziwne rzeczy. Czasami trafiam na naprawdę straszne blogi, pokazujące chociażby jakieś perwersyjne porno. Trochę to przerażające, więc często się wycofuję i zaczynam poszukiwania od nowa – i tak w kółko.

Co cię w tym najbardziej fascynuje?

Jak wspomniałem, dla mnie internet jest jak ulica – i tu, i tam panują chaos i syf. Poza tym, w tych obrazkach jest tyle super komentarzy do otaczającej nas rzeczywistości – to jest naprawdę niesamowite. Prostota i celność wielu obrazków i napisów jest zaskakująca. Dużą rolę odgrywa w tym wszystkim specyficzne poczucie humoru – ale żeby to załapać, trzeba trochę przekopać internet.

Jakie obszary najczęściej eksplorujesz?

WSZYSTKIE! Najczęściej chyba jednak skupiam się na religii. W kontekście naszego bardzo katolickiego kraju, w którym władze bardzo mocno liczą się ze zdaniem Kościoła, jest to w jakiś sposób oczyszczające. Dzięki temu odrywam się od syfu związanego z aferami w kościele czy informacjami na temat kolejnych milionów przekazanych dla ojca Rydzyka.

via sidolly.tumblr

Według jakiego klucza dobierasz treści na swoim blogu?

Są to rzeczy, które w ten czy inny sposób mnie inspirują. Przede wszystkim muszą albo do mnie przemówić, poruszyć, albo mnie rozśmieszyć. Czasem z kolei coś porusza poważny problem, ale jest to tak zabawnie podane, że ta powaga tematu się rozmywa. Bardzo często jest tak, że coś mnie po prostu rozwala na łopatki – jest tak hardcorowe, że przecieram oczy ze zdumienia, lub bawi mnie tak, że nie mogę przestać się śmiać, więc muszę to „zanotować”. Zdecydowanie rzadziej kierują mną powody estetyczne.

Najbardziej szalone obrazki/napisy, które znalazłeś?

Z ostatnio znalezionych – „I’m too lazy to pee”, „Dreams bigger than your dick” i „Only the swagiest survive”. Były one utrzymane w konwencji WordArt, a dodatkowo jeszcze ożywione o migające kolory i ruch. Te napisy rozwaliły mnie swoją głupotą – jak je zobaczyłem, pomyślałem: Ale ktoś ma szalony łeb! Ostatni z tych napisów świetnie pointuje to, jak kreujemy własny wizerunek w sieci.

Są jakieś granice, których przekraczanie uważasz za niesmaczne?

Absolutnie nie toleruję podtekstów związanych z pedofilią – chyba, że zwracają one uwagę na jakiś realny problem, np. w kościele. To jeszcze jestem w stanie zaakceptować.

IMG_4534

Bez ogólnej znajomości internetu, da się to zrozumieć?

Myślę, że może być to trudne. Znajomość języka internetu, memów, a także aktualnych wydarzeń na pewno bardzo ułatwia zrozumienie i odczytanie tego, co wrzucam na bloga. Dużo też zależy od poczucia humoru osoby, która to ogląda – na pewno nie jest to rzecz, którą każdy polubi. Aczkolwiek wydaje mi się, że każdy może na tych tumblerach – czy to na moim, czy innych – znaleźć coś dla siebie.

Jak duża jest ta społeczność, do której te blogi trafiają?

Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia – ale myślę, że popularność Tumblera powoduje, że to grono osób może być całkiem duże.

Starasz się zrozumieć ludzi, którzy tworzą te wszystkie dziwne rzeczy? Myślisz, że ich „działalność” ma jakieś drugie dno, czy to po prostu taka „wysublimowana” beka dla wtajemniczonych?

Z jednej strony widzę w tym bekę, a z drugiej – zdaję sobie sprawę, że często są tam zawarte ostre komentarze do otaczającej nas rzeczywistości. Na swoich blogach ludzie poruszają różne tematy – od polityki po uzależnienie od internetów. Ja to jednak traktuję przede wszystkim jako inspirację do własnych działań i projektów. Uwielbiam ten wizualny bałagan – znajduję w nim wiele rzeczy, które mogę przetwarzać na swój język i użytek.

Sam też robisz podobne obrazki czy tylko je zbierasz?

Jeśli chodzi o Jpghunter – to tylko zbieram. Ten blog służy mi jako baza inspiracji – w moich pracach bardzo często przewija się estetyka internetu i Tumblera.

Masz znajomych, którzy się jarają tym tematem? Wciągasz ich w to?

Tak, mam kilku takich znajomych, ale zajawkę złapali sami – bez mojej pomocy. Raczej nie dzielimy się ze sobą nowymi obrazkami i trudno mi nawet powiedzieć, czy oni traktują to tak samo jak ja.

via animatedtext.tumblr.com

Skąd według ciebie bierze się ta wykręcona internetowa estetyka?

Kultura internetowa jest dość specyficzna. Ma swój język oraz estetykę, która może być niezrozumiała dla starszych pokoleń. Same obrazki maja taką formę ze względu na to, że robi je wiele osób – głównie amatorzy. Właśnie to jest w tym piękne. To jest język pokoleń lat 80. i 90. – ludzi wychowanych już w czasach internetu. Obecnie wszystko jest związane z internetem, więc nie trudno się dziwić, że młodzi wypracowali swój własny język i sposoby komunikacji. Sieć jest dla nich czymś naturalnym. Nie jest zewnętrzna wobec rzeczywistości – jest jej równoprawnym elementem. Ważną rolę odgrywa tutaj też docieranie do ogromnego grona odbiorców. Dzisiejsza popularność serwisów typu Tumblr i Instagram to w dużej mierze symptom kultury indywidualizmu. Oprócz powszechnych narracji, warto jednak pomyśleć o tych formach ekspresji jako potencjalnych strategiach oporu wobec obowiązujących norm estetycznych i społecznych. To skłania do coraz odważniejszego projektowania swojej tożsamości i zarządzania nią. Internet i masowa dostępność nowych technologii prowokują do ekspresyjnego indywidualizmu. Sama architektura sieci, w której „lubimy”, hejtujemy i blogujemy, ogranicza nas do kompulsywnej potrzeby dokumentowania siebie.

Widzisz przejawy takiej estetyki gdzieś na co dzień, na mieście…? Ja od razu mam skojarzenie z TypoPolo.

Kilka razy widziałem coś w tych klimatach w programach MTV, widzę też pewne tego rodzaju motywy w modzie – w sklepach jest masa t-shirtów z nadrukami utrzymanych w podobnej stylistyce. Te ciuchy przypominają mi swoją estetyką to, co można zaobserwować u HealthGothów czy w nurtach VaporWave oraz SeaPunk. Jeśli chodzi o ulicę, można Tumblera śmiało zestawić ze śmieciowymi reklamami, które są nielegalnie wieszanie na płotach. Skojarzenie z TypoPolo jest słuszne, ale jest tego znacznie więcej. Wystarczy się rozejrzeć.

8 komentarzy

Dodaj komentarz

-->