Jedzenie na kółkach, czy jak wolicie food trucks to w Warszawie rzecz nie nowa. Przez lata na imprezowych parkingach rządziła Crazy Parufka, która karmiła czym się dało. Ziemniakami, kiełbaską i surówką. Kupowali wszyscy, bo większego wyboru nie było. Od tego czasu sytuacja mocno się zmieniła. Tego lata warszawskie ulice zaatakowały knajpy na kółkach. Dziś zamiast stać w kolejce po hot doga, zastanawiamy się raczej czy zjeść pizze, burgera a może kluseczki. Zobacz najfajniejsze karmiące ciężarówki.
Pasta Mobile, czyli objezdny Włoch: Trzy rodzaje makaronu, cztery sosy. W sumie dwanaście kombinacji. Taka jest oferta makaronowej ciężarówki. Wszystkie sosy są wegetariańskie, więc bez stresu można zamawiać po pijaku. Do tego jest zdrowo – bez śmietany i cukru. Na razie w ofercie jest sos pomidorowy, kurkowy, truskawkowy i ajvar. W zależności od fantazji kluseczki można posypać parmezanem, prażonymi migdałami czy słonecznikiem. Zabawę w zakochanego kundla pod Planem B. czas zacząć!
Jakie Taco, czyli przyjezdny Meksykaniec: Burito, Nachos, Fajita. To tylko kilka egzotycznych nazw, które znajdziecie w ciężarówce z dinozaurem w logo. Wszystko doprawione na ostro i posypane świeżymi ziołami. Ciężarówka karmi jak w amerykańskim filmie. Błyskawicznie i świetnie. Jakie Taco to dobry początek przygody z kuchnią meksykańską. Uwaga. Ostre jedzenie wzmaga pragnienie. Niewinna impreza przy tacosach może zamienić się w niekontrolowany melanż.
Pizza z Żuka, czyli placek w pięć minut: Kiedyś na kawałki chodziło się do Pizza Hut. Teraz zagląda się do żuka. W wymalowanej we wszystkie kolory ciężarówce czekają na nas porządne kawałki kalorycznej pizzy. Jest błyskawicznie i serowo. Wybór może nie tak duży jak w Hut, ale godziny o wiele bardziej przystępne. Świetna propozycja dla serożerców, którzy z założenia nie dbają.
Bobby Burger, czyli wujek z Ameryki Burgery są wszędzie. Nie dziwne więc, że zaatakowały też dwa kółka. Mięsożercy powinni być zachwyceni. Nie ma nic lepszego od wrzucenia w siebie po północy kawałka krwistego steku. Je się wygodnie, bo z papierka. Smakuje dobrze, bo z mięskiem. Tylko złapać trudno, bo przemieszcza się jak torpeda.
Po pierożku, czyli dobre bo polskie Skoro w biegu możemy jeść pizze, hot dogi i burgery, to dlaczego by nie spróbować z polską kuchnią. Po pierożku to objezdny bar, który jeszcze nie zadebiutował nocą. Szkoda, bo ruskie świetnie wchodzą pod wódkę. Po za tym po pijaku budzi się w Polakach patriotyzm. A nie ma nic bardziej polskiego, niż pieróg z jagodami triumfalnie jedzony przed jednym z modnych barów.
Ricos Tacos, czyli Meksyk po raz drugi Jak widać wszyscy oglądaliśmy te same filmy, bo nie wiem jak inaczej zrozumieć fakt, że jednego lata pojawiły się dwie meksykańskie ciężarówki. W Ricos zjemy ostro, ale także wegetariańsko i wegańsko, a nawet bezglutenowo. Tradycyjne meksykańskie smaki podane są tu z fantazją, czyli z dodatkiem kaktusa czy kwiatu cukinii. Warto odwiedzić obie ciężarówki i wybrać ulubioną. Bo tego, że choć jedna przypadnie wam do gustu jestem pewna.
Roots Food Track, czyli powiew zachodu A może by tak zjeść hot doga, albo grillowaną kanapkę z masłem orzechowym? Właścicielka Roots’a przez lata mieszkała w Nowym Jorku i postanowiła przenieść do Warszawy smaki prosto z Ameryki. Znajdziecie tu więc wszystko to, za co kochacie USA. Trzeba tylko uważać, żeby z miłości do ich ulicznego jedzenia nie stracić kontroli. Niech grubasy zostaną w Ameryce. My jemy dla smaku.