To dziwna i dość paradoksalna tendencja, ale najlepsi w przenoszeniu na europejski grunt balearycznych motywów i letniej, rześkiej atmosfery są Skandynawowie.
Do Świętej Trójcy disco z Północy przebojem wbił się jakiś czas temu Todd Terje (pozostała święta dwójka to oczywiście Lindstrøm i Prins Thomas). Dwa lata po pamiętnym utworze „Inspector Norse” (który zresztą zamyka recenzowany tu krążek) wąsaty Duńczyk w końcu objawił światu swój debiutancki longplay. Niestety wydaje mi się, że mamy do czynienia z casusem „Random Access Memories” Daft Punk. Terje z cyrkową precyzją żongluje historią muzyki, mieszając soczyste disco na modłę Giorgio Morodera z yachtrockowym brzmieniem „popu dla dorosłych” lat 70. i 80. Kulminacją tej strategii jest kolaboracja z Brianem Ferrym, który z dużym wdziękiem porywa się na wykonanie „Johnny and Mary” Roberta Palmera. W całej tej muzycznej maskaradzie sporo jest wyczucia i audiofilskiej erudycji, ale Terje miesza porządki nazbyt chętnie i w rezultacie jego podróż po kurortach wypoczynkowych okazuje się zwyczajnie niespójna. Casting na album nadchodzącego lata pozostaje więc nadal otwarty.
#ToddTerje
„It’s Album Time!”
#Olsen