Wysoki lot

Debiutancki album warszawskiego duetu muzycznych ornitologów przez wielu został uznany za jedną z ciekawszych płyt elektronicznych zeszłego roku. Ptaki już kilka lat wcześniej zdążyły jednak zwrócić uszy słuchaczy ze świata w stronę Polski. To głównie za ich sprawą określenie „Baltic Beat” nie jest dziś ani niezrozumiałe, ani – tym bardziej – absurdalne.

Jedna z ważniejszych postaci polskiej sceny performatywnej, poeta dźwięku i wydawca płyt artystycznych Andrzej Mitan w 1985 r.zrealizował w warszawskiej Galerii RR akcję „Ptaki”, z której zapis dwa lata później został wytłoczony na winylu. Podczas tego wieczoru związany z ruchem Fluxus twórca śpiewał przy wtórze skrzeku papug, które zostały wypożyczone ze znajdującego się nieopodal sklepu zoologicznego Egzotyka. I choć wydźwięk owego performance’u zwykle omawia się w kontekście granic wolności jednostki, w latach 80. w PRL, to jego muzyczną formę z warszawskim duetem producencko-didżejskim łączy nie tylko nazwa. Bartosz Kruczyński i Jaromir Kamiński, choć żaden nie śpiewa, a ich dźwiękowym fascynacjom bliżej zwykle do brzmień klubowych niż artystycznej awangardy, to swoje kompozycje też tworzą „przy wtórze”. Ich papugami są sample, na bazie których budują własne, nowe nagrania. Bo jak w tekście na temat zapisu akcji Mitana pisał Antoni Michnik „każdy uruchamiając płytę wypuszcza w pewnym sensie ptaki na wolność”. A dodatkowo jeszcze konteksty egzotyki, winylu i mało znanych nagrań schyłku Rzeczpospolitej Ludowej są Kruczyńskiemu i Kamińskiemu niezwykle bliskie.

Ile tylko chcesz

– Muzykę nagrywam z tego samego powodu dlaczego jem, śpię, oddycham, jest to odruch bezwarunkowy – opowieść o swojej przygodzie z produkcją i didżejką rozpoczyna Jaromir Kamiński znany też jako Funkoff, gdański aktywista i promotor, który zanim połączył siły z Bartoszem Kruczyńskim długie lata poruszał się już po scenie szeroko pojętej muzyki disco-tekowej. Drugi z Ptaków natomiast kojarzony był pod aliasem The Phantom, pod którym zgłębiał tajniki parkietowych rytmów od wczesnych eksperymentów z mash-upami, po współczesne grime’owe bity. – Przyznam, że na początku nie byłem pewien czy uda mi się współpracować z kimś na żywo. Szczególnie z kimś, z kim przez jakiś czas nie miałem kontaktu, bo Jarka znam bardzo długo i widywaliśmy się nieraz na swoich imprezach, ale nie mieliśmy ze sobą codziennie styczności – wspomina początki wspólnych działań Kruczyński.  – Połączyło nas podejście do muzyki, fakt, że słuchamy bardzo podobnych płyt – dodaje. Jednym z tych krążków był na pewno album Krystyny Prońko „1980”, który stał się inspiracją do powstania do dziś bodajże największego hitu duetu, wydanego w 2012 r. nakładem The Very Polish Cut-Outs editu „Krystyna”.  – To, że w naszej twórczości korzystamy z sampli jest niejako podświadome. Wychowaliśmy się na muzyce, która powstawała z sampli, głównie hip-hopie z lat 90., na pierwszej płycie DJ’a Shadowa czy The Avalanches. To wydaje nam się naturalne – zaznacza Kruczyński, w czym od razu wtóruje mu kolega z zespołu. – Wszystkie te sample z winylowych płyt kleimy ze sobą prawie wyłacznie na komputerze, używamy bardzo mało hardware’u. Jesteśmy zwolennikami zasady, że mniej znaczy więcej i lepiej przy użyciu skromnych środków starać się stworzyć coś swojego niż gromadzić masę sprzętu i tak naprawdę nie potrafić żadnego obsługiwać. Mamy swój pomysł na muzykę, wiemy dobrze, co chcemy osiągnąć i jak i to zrobić. Nie potrzebujemy do tego ogromnego studia ani sprzętu za tysiące dolarów.

Przelot

Winylowa płyta, na którą trafiła „Krystyna”, rozeszła się na pniu i jest dziś nie lada kąskiem dla kolekcjonerów, a sam utwór zwrócił uwagę świata duet. Od tamtej pory grywają oni po całym globie, rozpoznawalni, zagraniczni twórcy jak choćby Julio Bashmore wspierają ich w działaniach, a odległe geograficznie wytwórnie pokroju amerykańskiej Young Adults czy australijskiej People Must Jam wypuszczają krążki sygnowane nazwą Ptaki. Sukces muzyki tworzonej przez duo Kruczyński-Kamiński wynika po części z trudu, jaki wkładają w wyszukiwanie co ciekawszych, szerzej nieznanych samplingowych perełek, a po części z narracyjno-atmosferycznego wyczucia, z jakim składają oni je w swoje raz słoneczne, a innym razem melancholijne, kolażowe kompozycje. Przede wszystkim jednak środowisko i słuchacze doceniają ich nieskrępowane wymogami rynku, kreatywne podejście, którego najlepszym dowodem jest zeszłoroczna, debiutancka płyta. Zamiast pójść w stronę chwytliwych, tanecznych szlagierów w rodzaju „Krystyny” czy „Jak ptaki” duet odleciał w rejony „depresyjnej muzyki dla nikogo” jak to określił Bartosz Kruczyński, kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu. Wydany przez oficynę Transatlantyk album „Przelot” okazał się jednak dla wielu pociągającą propozycją i zajął wysokie miejsca w rocznych listach sprzedażowych niejednego sklepu z winylami. – Naszym celem nie jest stworzenie czegoś „do przodu”, czegoś co nie istniało nigdy wcześniej w historii muzyki – zaznacza Kruczyński. – Staramy się nagrywać utwory, które sami chcielibyśmy usłyszeć, nie mamy aspiracji do kreowania nowych gatunków muzycznych – dodaje. Jako, że spectrum stylistyczne, po którym się poruszają, jest bardzo szerokie i pobrzmiewa w nim równie często dubowa głębia jak house’owa rytmika, kto wie czy na ich kolejnych produkcjach nie dotrą w rejony performatywnej psychodelii, którą zgłębiał już u schyłku lat 60. Andrzej Mitan. Podczas – trwających już – prac na kolejnym długogrającym albumem ogranicza ich jedynie wciąż rosnąca baza sampli, na której pracują. A w niej – jak wspomina Kruczyński – znajdują się także i „dźwięki beknięć, odgłosy seksu, nagrania umywalki czy toalety. Sekundową próbkę akordeonu z płyty z folklorystyczną muzyką z Meksyku zdarzało się nam przerabiać na linie basu”. Muzykę Ptaków nazwą „Baltic Beat” określili bowiem oni sami. I to od nich zależy jak szeroki i wielobarwny będzie ten gatunek.

Dodaj komentarz

-->