Upiór w klubie

The Phantom
„LP 1”
Silverback

Łazienki Królewskie o zmierzchu, panorama Warszawy rozciągająca się u podnóża Agrykoli, nadwiślański bulwar przed sezonem imprezowym; miejsca na mapie stolicy, a jednocześnie pewien specyficzny stan umysłu. Przesączone dawną i wczorajszą historią pustka i spokój. Szczególnie namacalne, gdy przez słuchawki przepływa newage’owy synt, ambientowy pasaż czy pobrzmiewający echem zeszłorocznych balang taneczny rytm. Wiedząc o erudycji muzycznej Bartosza Kruczyńskiego, znanego lepiej jako The Phantom, nie martwiłem się nawet przez chwilę, czy zda on przerastający większość elektroników test albumu długogrającego. „LP 1” dalekie jest od składanek singlowych numerów, które sprawdzają się na winylowych nośnikach, a zebrane razem tracą werwę i powab. Warszawski producent cały nacisk kładzie na spójność, atmosferę i melodię. Swoim pierwszym krążkiem przywodzi na myśl Buriala. Nie o zamaskowaną gwiazdę portali muzycznych się tu jednak rozchodzi, ale o trochę nostalgicznego kronikarza własnego miasta i jego sceny klubowej. Uważnego archeologa wyludnionych parkietów i znaczonych pustymi butelkami porannych tras, przecinających wymarłe ulice, place i skwery. Zamieszkałego w tętniącej house’owym pulsem Warszawie bacznego obserwatora miejsc, ludzi, ich interakcji i pozostającej po nich próżni. Artystę, który jeśliby wybrał inne medium ekspresji, na pewno tworzyłby filmy czy książki – bardziej czułe, szczere i przenikliwe niż twórczość większości obecnie nam panujących reżyserów i pisarzy. [Filip Kalinowski]

4A!
MUZYKA

Dodaj komentarz

-->