Tytułowe psy to skorumpowani amerykańscy policjanci na usługach mafii. Na jej czele stoi bezwzględna Irina Vlaslov (nietypowa rola Kate Winslet, która udaje wschodnioeuropejski akcent). W gangsterskim półświatku klękają przed nią wszyscy mężczyźni. Matrony stojące na czele przestępczych rodzin bądź organizacji ostatnio często pojawiają się w produkcjach zza oceanu. Ale dlaczego, do cholery, kobiet nie ma wśród policjantów działających na ich usługach? Czy wśród służb mundurowych jedynie mężczyźni dają się wciągnąć w lewe interesy?
Skorumpowanych kobiet brakuje, są za to inne elementy dobrego kina sensacyjnego. Od pierwszych minut wchodzimy w sam środek akcji. Nie ma czasu na złapanie oddechu, bo dookoła świszczą kule. Widz nie wie, komu kibicować, bo reżyser nie odsłania od razu kart. Trzeba chwilę pomyśleć, zanim wydamy wyrok. I ta chwila trwa tu dłużej niż zwykle. Film tak jest skonstruowany, żebyśmy czuli moralny dyskomfort, zarówno kibicując bohaterom, jak i jednoznacznie ich potępiając.
John Hillcoat bada, do czego zdolni są policjanci zaślepieni możliwością szybkiego zarobku (jeden z nich ma bardziej osobiste pobudki bratania się z Iriną). Szkoda, że ich dylematy nie zostały bardziej szczegółowo przebadane. Decyzje podejmują naprędce, bez właściwego przeanalizowania za i przeciw, co nieco tę historię odrealnia. Swój wdzięk ma za to archaiczna forma tego obrazu. Zepsuci policjanci nie są za pan brat z nowoczesną technologią. Napadów nie planują z użyciem Internetu czy innych zabawek, bez których życia nie wyobraża sobie James Bond. Niczym bohaterowie filmów sensacyjnych z lat 80. spotykają się w knajpie, gdzie ustalają plan działania. Scenariusz tego film mógł powstać w podobnych warunkach. Ma klimat i styl, pokrywa go przyjemna patyna. Jedno jest pewne – australijski reżyser John Hillcoat na usługach Hollywoodu na pewno nie działał. Zerwał się z łańcucha… ale nikogo nie pogryzł.
obsada: Kate Winslet, Chiwetel Ejiofor, Anthony Mackie, Woody Harrelson
USA 2016, 115 min
UIP, 18 marca