W Warszawie dużo jest knajp serwujących dania, które lepiej wyglądają na instagramie niż smakują. Nie ma co się dziwić – póki co nikt nie stworzył jeszcze medium społecznościowego, które pozwalałoby lansować się smakiem zajadanych potraw. Można było podejrzewać, że z jedzeniem w nowo otwartej koreańskiej restauracji na Mokotowie będzie podobnie.
Znajomi z końcem marca zaczęli zalewać nasze feedy zdjęciami koreańskich banchanów, a o ich smaku nie pisał nikt – zakładając oczywiście, że #yummy nie liczy się jako opis kulinarnych doznań. Pozostało nam więc pojechać na Moko i przekonać się na własnej skórze, co małżeństwo odpowiedzialne za Miss Kimchi na Woli serwuje gościom żądnych koreańskiej kuchni.
Na start zamówiliśmy Yuknoe – tatara z polędwicy wołowej z gruszką i orzechami piniowymi, a z dań głównych wybraliśmy bezpiecznego klasyka – Korean Fried Chicken i Ori Gui, czyli łagodną kaczkę na warzywach. KFC okazało się o niebo lepsze od tego KFC, które zamawiamy w sobotę rano, żeby ukoić nerwy po przydługiej imprezie. Smażony kurczak z kluskami ryżowymi zaserwowany był w sosie słodko-ostrym i mimo naszego umiarkowanego entuzjazmu do ostrych dań wciąż wiąże się z miłym wspomnieniem. Kaczce na warzywach, mimo wielu prób, nie mogliśmy zarzucić niczego, bo okazała się miękka, aromatyczna i soczysta.
Do dań głównych podano zestaw wspomnianych banchanów, czyli przystawek – były to m.in. kimchi z ananasa, piklowany korzeń lotosu czy suszony, pikantny kalmar. Tym sposobem na naszym stole znalazło się kilkanaście talerzy, mimo że wizytę złożyliśmy tylko we dwóch. Podołaliśmy uczcie dzielnie, choć nie było łatwo, bo pozornie niewielkie porcje okazały się sycące i nie znosiły banalnych wymówek w stylu „więcej nie dam rady”.
Mimo tego, że byliśmy już najedzeni z poczucia dziennikarskiego obowiązku domówiliśmy jeszcze deser – tapiokę w mleku kokosowym z matchą i migdałami, która okazała się nie za słodka, nie za gorzka, a w punkt. Pożegnaliśmy się z tygrysem i zającem na ścianie, którzy obserwowali nas przez całą wizytę leniwie paląc fajki zapewniając, że wrócimy niebawem po kolejne koreańskie smaki. [Jonasz Tolopilo]
Oleśińska 2, Warszawa