clipping
„CLPPNG”
Sub Pop
Jak historia hip-hopu długa i szeroka, co bardziej kreatywni nawijacze zawsze szukali niesztampowych podkładów pod składane przez siebie wersy. Sam źródłosłów terminu rap to przecież stukanie i pukanie. Pierwsi MCs tłukli więc w co popadnie, podczas gdy pionierzy beatmakingu samplowali nie jazz czy soul, ale Kraftwerk. Przez następne dekady Bomb Squad, współpracujący z Public Enemy, przynosił hałas, Dabrye industrializował nowojorską formę melodeklamowanej ekspresji, a Pharrell ze Snoopem mlaskali i szumieli aerozolem, jakby to były najgorętsze dźwięki, z jakich może skorzystać producent muzyczny. Kalifornijskie trio, w skład którego wchodzą MC i dwóch kompozytorów – jeden związany z filmem, drugi ze sceną noise’ową – wbrew temu, co piszą niektórzy, nie wyważa żadnych drzwi, nie odkrywa nowych gruntów, nie igra ze słuchaczem. clipping. robi rap. Ostry, angażujący i – przede wszystkim – stylowy rap, od którego część ludzi zdążyła odwyknąć w zalewie odbijanych ze sztancy kopii. Daveed Diggs, Jonathan Snipes i William Hutson wybudzą ich z odrętwienia za pomocą bezlitosnego łomotu bębnów, ryku syntezatorów i buńczucznych – acz bardzo świadomych konwencji – gangsterskich zwrotek. Nagrania terenowe, zabiegi rodem z elektronicznej eksperymentalistki i nagłe eksplozje cyfrowego jazgotu służą im za budulec numerów, które sprawdzą się i na pomazanej, zasyfionej klatce schodowej, i w klubie ze striptizem. Dobiegać też mogą z czarnej fury o przyciemnionych szybach zaparkowanej w ciemnym zaułku. W środku będzie pewnie siedziało trzech typów, którzy nie zapomnieli, o co chodziło w hip-hopie w latach 90. Pamiętają o tym, czym jest indywidualizm, wyznają zasadę „kto podrabia, ten ginie” i podobnie jak Missy Elliott, Busta Rhymes czy Method Man nie są ekstrawaganccy na pokaz czy z powodów marketingowych. Są oryginalni, ale to „normalne chłopaki, nie żadne odmieńce”. [Filip Kalinowski]
4A!
MUZYKA