Muzyka jest dość niezwykła. Nie da się jej chwycić, nie da się jej zamknąć w pudełku, choć od lat próbujemy tak robić. Dopiero wypuszczona w eter, wprawiająca w drgania cząsteczki powietrza staje się sobą. Ta nieuchwytność muzyki, jej głęboki emocjonalny ładunek, czyni z niej medium niezwykłe. Bardziej zdumiewające jest jednak to, iż my sami, podobnie do muzyki, tkwimy zamknięci, więzimy nasze dusze, nie pozwalając im rozpościerać skrzydeł. Nie dajemy sobie nawet szansy na życie. Bezwiednie przemierzamy dni, brnąc w nie w stanie letargu. Nie na rękę nam się budzić – w końcu świat odarty z łatek i schematów może okazać się (nie daj Boże) lepszy, a już na pewno inny, niż ten w jaki go systematyzujemy. Przebudzić się jest niezwykle trudno, głównie za sprawą tego, iż jest to trywialnie proste. Łatwe rzeczy od zawsze sprawiają nam największe problemy. W końcu o ile prościej jest siedzieć sobie w bezpiecznie uwitej w ciepłe gniazdko rzeczywistości, niż otworzyć się na nowe wyzwania, odczucia i świat jakiego nie znamy. Owo wspomniane gniazdko wcale nie jest ciepłe ani bezpieczne. Składa się z naszych uprzedzeń, strachów, schematów myślowych, założeń, kompleksów itp. Jednak ego, z którym człowiek ma w zwyczaju się utożsamiać, próbuje nas przekonać, że ów stan uśpienia jest dla nas dobry, a świat taki jakim go postrzegamy jedynym jaki może istnieć. Prawda jest jednak inna. Jeśli odrzucimy czas, tj. przeszłość i przyszłość, a zostaniemy tu i teraz, nauczymy się żyć w chwili obecnej. Okaże się, że to co wcześniej nas paraliżowało nagle przestaje mieć znaczenie. Jedyne co mamy to tu i teraz, „wczoraj” i „jutro” to pojęcia, które są tylko projekcją naszego ego. Utożsamiając się z obawami o przyszłość stajemy się nimi, nie sposób wygrać z przyszłością. Im szybciej zaczniemy żyć tym co tu i teraz, tym szybciej nastąpi przebudzenie.