5 polskich filmów, na które warto czekać

Już dawno minęły czasy, gdy na polskim filmie wszystko bolało – z zażenowania, a nie z emocji. Co prawda nasze komedie nadal bardziej straszą niż bawią, ale z innymi gatunkami jest całkiem nieźle. Pojawiają się nowi wyraziści reżyserzy, a klasycy potrafią zaskoczyć – dowodem tego jest choćby zbliżający się Festiwal Filmowy w Gdyni. Oto pięć nowych polskich filmów, na które szczególnie czekamy.

„Córki dancingu”, reż. Agnieszka Smoczyńska

ac439f89-048e-4637-8fad-cf02a876613f

Polski musical? Widziałem jeden, z Adrianną Biedrzyńską i Johnem Porterem tańczącym na polonezie. „Miłość z listy przebojów” z 1984 roku to muzyczny koszmar na jawie okraszony serią bardzo złych piosenek. Do epoki późnego PRL-u postanowiła też wrócić Agnieszka Smoczyńska, która swój fabularny debiut określa mianem „musicalu grozy”. Reżyserka wśród swoich inspiracji wymienia „Sweeney Todd” Tima Burtona oraz… animowaną „Małą syrenkę”. Bohaterkami filmu są bowiem trzy dziewczyny-syreny, które próbują podbić polską scenę muzyczną. Dużo poliestru, małe i duże fiaty oraz dancingi pozwalające zapomnieć o szarej rzeczywistości Polski Ludowej – punkt dla Smoczyńskiej za wyobraźnię i odwagę. W grudniu przekonamy się, co z tej niezwykłej mieszanki wyniknie.

„Kosmos”, reż. Andrzej Żuławski

505732a8-0995-401f-bb40-e5bfdd00b3d0

Na Gombrowiczu polegli najlepsi. O „Ferdydurke” Skolimowskiego już nikt nie pamięta, „Pornografia” Kolskiego okazała się niewiele lepsza – pomyślana jako frekwencyjny hit dla wycieczek szkolnych. Z ostatnią, najbardziej enigmatyczną, niefilmową powieścią Gombrowicza postanowił natomiast zmierzyć się Andrzej Żuławski. Reżyser, ostatnio kojarzony głównie ze spacerami w towarzystwie Weroniki Rosati (zwieńczonych rozprawą sądową) oraz ze sceną zjadania mózgu Bogusia Lindy w „Szamance” (zwieńczonej terapią odtwórczyni głównej roli), ma też na koncie m.in. „Trzecią część nocy” – jeden z najbardziej sugestywnych obrazów wojennej okupacji. Po Żuławskim można się spodziewać wszystkiego. Akcję „Kosmosu” przeniósł z Zakopanego na portugalską prowincję. W rolach głównych francuscy aktorzy. Pierwsi obejrzą Szwajcarzy – film dostał się do konkursu głównego festiwalu w Locarno.

„11 minut”, reż. Jerzy Skolimowski

31a004a815370025ce493d8c8dda1382

Na szczęście to nie jest ekranizacja książki Paulo Coelho. Ostatni film Jerzego Skolimowskiego to niepozbawiona elementów nadprzyrodzonych historia 11 minut opowiedzianych z perspektywy kilkunastu powiązanych ze sobą bohaterów. Szczegóły na temat fabuły trzymane są w tajemnicy, światowa premiera odbędzie się na wrześniowym festiwalu w Wenecji. Pierwsze filmy Skolimowskiego, „Rysopis” i „Walkower”, nadal zaskakują nowoczesnym, odważnym językiem – dynamicznym montażem, błyskotliwymi dialogami i umiejętnym demaskowaniem absurdów PRL-u. Jak 77-letni Skolimowski radzi sobie z opowiadaniem o współczesności? Oby nie wyszła z tego podróbka wielowątkowych filmów Roberta Altmana.

„Czerwony Pająk”, reż. Marcin Koszałka

Posępny Kraków lat 60., w którym grasuje seryjny morderca zwany Czerwonym Pająkiem. Gdy nastoletni Karol jest świadkiem zabójstwa w wesołym miasteczku, postanawia ruszyć śladem domniemanego zbrodniarza. Inspirowany autentycznymi wydarzeniami film jest fabularnym debiutem Marcina Koszałki, cenionego dokumentalisty i operatora kamery, odpowiedzialnego m.in. za kapitalne zdjęcia do „Rewersu” Lankosza. Reżyser pieczołowicie odtworzył ponurą atmosferę peerelowskiego Krakowa. Jego film nie jest jednak zwykłym kryminałem, historią poszukiwania zabójcy. To przede wszystkim klimatyczne kino psychologiczne o fascynacji złem. W listopadzie w kinach.

„Performer”, reż. Maciej Sobieszczański, Łukasz Ronduda

Skacze we własnym grobie, spóźnia się na swoje wernisaże lub ucieka z nich przez okno – to tylko niektóre scenariusze performansów Oskara Dawickiego. Jeden z ciekawszych współczesnych polskich artystów wciela się w tym filmie w postać… Oskara Dawickiego, performera, którego sztukę trudno sprzedać. „Performer” to oryginalny miks gatunków – fabularny portret artysty, satyra na polski światek galeryjny, mockument i filmowa wystawa dzieł sztuki. W fikcyjną (?) historię twórcy wpletli autentyczne performansy operujące absurdalnym poczuciem humoru. Po Sasnalach („Huba”, „Z daleka widok jest piękny”) to kolejny udany transfer ze świata sztuki do filmu. Na jesieni w kinach.

Zobacz także:

Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu – reż. Roy Andersson

Nikt tak jak Roy Andersson nie umie łączyć czarnej rozpaczy z czarnym humorem. Przewodnikami po ukazanej w „Gołębiu…” Szwecji, wydestylowanym z absurdu świecie żywych trupów, samobójców in spe i produktów przemiany kapitalistycznej materii, jest para przedsiębiorców na skraju bankructwa. Czytaj więcej>>

Reality – reż. Quentin Dupieux

Francuski reżyser lubi obdarzać przedmioty codziennego użytku morderczymi instynktami. Po psychopatycznej oponie w jego nowym filmie „Reality” przyszła pora na niosące śmierć telewizory. Czytaj więcej>>

Batman. Mroczne odbicie – Scott Snyder

„Mroczne odbicie” to kapitalny kryminalny dreszczowiec z elementami fantastyki. Scott Snyder napisał z epickim rozmachem historię opartą na dwóch głównych, splatających się wątkach. Czytaj więcej>>

Dodaj komentarz

-->