Reżyser „Serca miłości”, na co dzień kurator Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie, swoim nowym filmem dowodzi, że potrafi te dwie dziedziny sztuki umiejętnie ze sobą połączyć. A to wcale nie jest oczywiste, bo z „Serca miłości” łatwo można było zrobić kino hermetyczne jak jego bohaterowie – Wojciech Bąkowski i Zuzanna Bartoszek.
To barwne i oryginalne postaci polskiej sceny artystycznej związane z poezją i performance’em. Jednak do odbioru filmu znajomość ich dorobku wcale nie jest niezbędna, co twórcom „Serca…” zaliczyć należy za plus. Mam na myśli nie tylko Rondudę, ale i najbardziej utalentowanego polskiego scenarzystę młodego pokolenia, Roberta Bolesto, który we współpracy z pierwowzorami ekranowych postaci napisał kolejny świetny tekst. Opowieść o sztuce, zakochiwaniu się oraz o tym, jak trudno oba zjawiska od siebie oddzielić. Związek Bąkowskiego i Bartoszek przypomina bowiem nieustanną artystyczną rywalizację, stawiając pytanie o dopuszczalne granice kreacji.
„Serce miłości” to opowieść o skomplikowanej, narcystycznej, momentami toksycznej relacji niezwykle podobnych do siebie osób. Relacji w przekonujący sposób stworzonej na ekranie przez Jacka Poniedziałka i fantastyczną Justynę Wasilewską. Młoda aktorka staje się powoli objawieniem polskiego kina, mając już w swoim aktorskim dorobku bardzo różnorodne kreacje.
reż: Łukasz Ronduda
obsada: Jacek Poniedziałek, Zuzanna Bartoszek, Justyna Wasilewska
Polska 2017, 78 min, Gutek Film, 1 grudnia
2 komentarze