NOON „NOBODY NOTHING NOWHERE” – Recenzja

noon

Płyta „Nobody Nothing Nowhere” jest albumem o ucieczce, która okazuje się niemożliwa – napisał Mikołaj Bugajak w zapowiedzi swojego nowego, piątego longplaya.

NOON „NOBODY NOTHING NOWHERE”

Z każdym kolejnym odsłuchem tego krążka ja natomiast utwierdzam się w przekonaniu, że nie dotyczy to tylko jego przeżyć z ostatnich dwóch lat, ale również całej, długiej i wyboistej drogi twórczej, którą przeszedł od momentu, w którym jego pierwsze bity trafiły na debiutancką EPkę Grammatika. Producent ukrywający się pod aliasem NOON jest bowiem rzadkim przypadkiem artysty, który wszystkie swoje muzyczne inspiracje z przełomu milleniów – od pierwszych trip-hopowych fascynacji, przez lata pracy na rynku hiphopowym, aż po awangardowe ciągoty słyszalne najdobitniej w jego późniejszych nagraniach – przekuł w formę rdzennie lokalną.
Nie uciekając się – jak DJ Vadim czy duet Skalpel – do wschodnich nawiązań wizerunkowych czy narracyjnych, na fundamencie zachodniej muzyki rozrywkowej zbudował on brzmienie na wskroś słowiańskie. Ów przytulny chłód, ułańską nostalgię i swawolną powagę, w 2003 r. Bugajak zamknął w formie „Gier studyjnych”, po czym… uciekł. I choć w kolejnych latach wydawało się, że nieustannie stara się wyrwać z tej własnoręcznie wyszlifowanej szufladki – by zgłębiać obrzeża brytyjskiej sceny tanecznej, neo-klasyki czy wręcz muzyki folklorystycznej – to jego niepodrabialny sznyt dźwiękowy zawsze odciskał swoje piętno na każdej z tych ekspedycji.
Na swoim najnowszym wydawnictwie natomiast skrzętnie wykorzystując doświadczenia minionych lat pracy twórczej, a także posiłkując się talentami swoich koncertowych kolaborantów – Awierianowa na bębnach, Połoza na basie i Mreńca na skrzypcach – podróżuje po „spirali swoich zmagań i prób zmiany przeznaczenia”, o których pisze we wspomnianej notce prasowej. „Nobody Nothing Nowhere” jest więc płytą dojrzałą i skupioną, a jednocześnie dojmująco uwolnioną i swobodną, nieustannie dialogującą ze światem i zarazem do cna tutejszą, nagłą i aktualną, ale też głęboko zakorzenioną i w pełni ugruntowaną. I choć nie miałaby ona szansy powstać w podobnej formie zaraz po nagraniu „Gier
studyjnych”, to jest zarazem naturalną kontynuacją podjętych tam wątków. Albumem, który nie mógłby powstać
nigdzie indziej niż w Polsce. I nie mógłby go wyprodukować nikt inny niż NOON.

-->