Miss Red „Murder”. Dancehall na Bliskim Wschodzie

Miss Red „Murder” www.miss-red.com

Zabij mnie jeszcze raz

Co ma wspólnego Jamajka z Izraelem? Poza umiłowaniem Biblii i jej starotestamentowych nakazów, które łączy rastafarian z chasydami, w obu tych miejscach klimat jest gorący, poczucie zagrożenia wysokie, a większość obywateli nie pochwala działań sprawujących rządy polityków. I choć takie podobieństwa można znaleźć między wieloma innymi krajami, to właśnie z ziemi świętej wywodzi się zaskakująco duża liczba intrygujących twórców współczesnego dancehallu.

Sharon Stern, urodzona w Hajfie wokalistka znana lepiej jako Miss Red pierwsze toastingowe sznyty zdobywała na miejscowych sound systemach i choć w wywiadach często wspomina o swojej fascynacji ejtisowym, digitalowym brzmieniem, to jej podejście do gatunku najlepiej zrozumieć można przez pryzmat ksywki, którą nosi. Wymawiając pseudonim Czerwonej Damy słyszymy bowiem angielskie słowo oznaczające „błędne odczytanie”. Ten kontekst pasuje jak ulał do produkcji takich artystów jak The Bug, Stereotyp, Poirier czy King Cannibal, twórców, którzy jamajską swawolną formułę zmienili w kipiące agresją, zbasowane monstrum. Sięgając do europejskich industrialnych i acidowych tradycji, nie bojąc się produkcyjnych „błędów”, przesterów i noise’u, stworzyli potwora – napędzany energetycznym, tanecznym rytmem pokrwawiony walec, który na przełomie milleniów wjechał na parkiety undergroundowych klubów całego świata.

Wielu karaibskich wokalistów nie ma pojęcia, co począć z tym mutantem i dlatego też gros wspomnianych producentów współpracuje z deejayami – jak jamajczycy nazywają nawijaczy – z innych części globu. Miss Red za kółkiem owego buldożera czuje się jak w szoferce meleksa, na co dowód stanowi jej debiutancki mixtape, wpuszczony za darmo do sieci cyfrowy krążek „Murder”. 14 hardych, elektronicznych riddimów autorstwa Marca Pritcharda, Andy’ego Stotta, Evian Christa, Mumdnace’a i – wzmiankowanych już – Stereotypa i The Bug’a, stanowi potężny fundament dla jej wokalnych harców.

Nogi ledwie nadążają za perkusyjnym rytmem, gdy panna Stern śpiewa, piszczy, szepcze i warczy w głośnikach. Bas zapiera dech, kiedy zaciąga się skrętem i rozpoczyna kolejną rozwrzeszczaną zwrotkę.

Przez całą długość swojej dźwiękowej wizytówki lata po czerwonych wskaźnikach i nawet na sekundę nie pozwala spocząć membranom. Z buta wyważa drzwi na scenę i… nie ma jej się co dziwić, bo choć z Izraela pochodzą również Kalbata, Mixmonster czy cała ekipa skupiona wokół miejsca zwanego Kartel / קרטל, to nadal rzadko kto szuka dancehallu na Bliskim Wschodzie.

 

Dodaj komentarz

-->