“Ręcznie robione” Doroty Borodaj to piętnaście opowieści o twórcach, którzy sięgając do tradycji, tworzą przedmioty doskonale odnajdujące się we współczesnych wnętrzach. To także zbiór instrukcji krok po kroku, dzięki którym dowiemy się, jak samodzielnie wykonać niezwykle funkcjonalne przedmioty. Porozmawialiśmy z autorką na temat tego dlaczego rękodzieło jest tak popularne i
Dla wielu osób rękodzieło stało się ostatnio odskocznią od pandemicznych problemów. Skąd ta moc DIY?
Dorota Borodaj: Nie jestem pewna, czy wzrost zainteresowania rękodziełem czy rzemiosłem łączyć z pandemią, myślę, że to działo się już wcześniej. Wiele zawodów wiąże się dziś z siedzeniem przy komputerze – pracujemy w abstrakcyjny sposób, klikając w klawiaturę i gapiąc się w monitor. Nie widzimy efektów swojej pracy, tylko kolejne nieodebrane maile i połączenia. Dlatego chyba od kilku ładnych lat wielu i wiele z nas – dotyczy to na pewno szczególnej grupy zawodowej i społecznej – łypie tęsknie okiem w stronę aktywności, które zapewnią naszej głowie oderwanie od pracowej bieżączki, a rękom – inną aktywność, niż klikanie w klawiaturę.
Nie sądzę, że pandemiczny skok na rękodzieło wiąże się z nadmiarem czasu, ten był pozorny, bo wiele i wielu z nas musiało przekierować energię na przeorganizowanie sobie życia zawodowego i rodzinnego. Ale niewątpliwie część osób – takich, którym zamrożenie zawodowe przyniosło więcej czasu, szukało sposobu na oderwanie myśli od kolejnych raportów o zachorowaniach. I znalazło ukojenie w pracy ręcznej.
Są też tacy, którzy dzięki rękodziełu zmienili całe swoje życie. To ich historie poznajemy w książce.
Nie w każdym życiu zwrot ku rzemiosłu czy rękodziełu wywołał rewolucję. Czasem tak, ale zdarzało się i tak, że dojście do tego, czym dana osoba dziś się zajmuje, było czymś zupełnie naturalnym, konsekwencją kolejnych kroków zawodowych czy osobistych. Dlatego tak lubię te historie – nie sprzedają nam wizji, że od dziergania czy dłubania w drewnie zmienia się życie, ale że ta zmiana była inspirowana pracą w danym surowcu. I konsekwentnie, czasem wieloma latami wyrzeczeń, wypracowana.
W czasie pandemii pojawiło się wiele informacji na temat malutkich zakładów, rodzinnych firm czy rzemieślników z tradycją, którzy walczyli (i pewnie ciągle walczą) o przetrwanie. Czy myślisz, że za kilka lat wciąż będziemy mogli odwiedzać podobne miejsca i korzystać z takich usług?
Nie mam co do tego wątpliwości. Widać, że coraz więcej młodych osób zwraca się ku rzemiosłu, nie idą klasyczną drogą edukacji, o ich zawodowstwie nie świadczą dyplomy mistrzowskie powieszone na ścianie, ale praktyka. Swoje produkty sprzedają nie tylko w przywarsztatowym sklepie, ale w sieci i na targach. Nie wiem, czy to chwilowa moda, szerszy trend czy pokoleniowa zmiana. Mam nadzieję, że po pandemii lokalne rzemiosło podniesie się ze zdwojoną siłą.
„Mam dwie lewe ręce”, „nie znam się”, „nie mam pojęcia o DIY” – takie argumenty ma w głowie pewnie wiele osób, które może czytać ten tekst. Masz jakąś radę dla tych, który chcieliby zacząć, a nie wiedzą jak?
Nasza książka jest po to, by się przełamać i sprawdzić, czy dany surowiec nas urzeknie. Instrukcje, którymi dzielą się nasze bohaterki i bohaterowie, nie są po to, by teraz każdy czytelnik poczuł w sobie zew stolarstwa czy plecionkarstwa. Służą temu, by świadomie podejść do danego rzemiosła czy rękodzieła, zrobić pierwszy krok ku poznaniu go. I przekonać się, czy mamy apetyt na kolejne. Jeśli ktoś chce zacząć, a nie wie jak, mogę poradzić jedno: zacznijcie od naszej książki.
Tu przeczytacie więcej o książce “Ręcznie Robione”.
59 komentarzy