Ostatnie takie wakacje. “Ava” – recenzja

Dla nastolatka wakacje z rodzicami to nie najłatwiejsze przeżycie. Albo kontrola każdego kroku, albo spóźniony wykład z życia płciowego przy stoisku z prezerwatywami. Sporo na ten temat wie Ava – bohaterka debiutu Lèi Mysius. Dziewczyna wraz z matką i niespełna roczną siostrą spędza wakacje nad francuskim morzem. Podział ról jest prosty – gdy przeżywająca drugą młodość kobieta ugania się za smagłym sprzedawcą suwenirów, jej starsza córka ma się opiekować niemowlakiem. O tym, że to ostatnie takie wakacje, przesądza jeszcze jeden fakt. 13-latka stopniowo traci wzrok – już teraz nie widzi nocą, a w przyszłości całkowicie oślepnie. Dziewczyna nie popada jednak w rozpacz. Przewiązuje oczy chustą, by wyostrzyć inne zmysły, i nie oglądając się na nikogo, rusza przed siebie. Chce kolekcjonować nowe doświadczenia, coś przeżyć i poczuć.

Podobnych historii o trudach dojrzewania oglądaliśmy już w kinie wiele, ale film Francuzki ujmuje widza buntowniczą energią i ekscentrycznymi rozwiązaniami fabularnymi. Świetnie napisane, autentyczne konfrontacje z matką czy sceny letniego „niedziania się” sąsiadują tu z epizodami rodem ze slapstickowej komedii, np. gdy ucharakteryzowana na dzikuskę nastolatka wraz ze swoim przyjacielem straszy i okrada bywalców plaży nudystów. Mysius mnoży pomysły pomagające jej ukazać chaos dorastania narastającą frustrację, miotanie się między skrajnościami, miks lekkomyślności i odwagi.

Jej „Ava” to także opowieść o ciele, które szybko się zmienia, jednocześnie fascynuje i budzi niepokój. Reżyserka nie odwraca kamery od nagości swoich bohaterów, ale nie robi tego, by szokować widza. „Nie ma czego się wstydzić!” – deklaruje w jednym z wywiadów. Tę naturalność Mysius osiąga dzięki wspaniałej odtwórczyni głównej roli – charyzmatyczna Noèe Abita jeszcze nieraz zaskoczy nas w kinie.

reżyseria: Lèa Mysius
obsada: Noèe Abita, Laure Calamy Francja 2017, 105 min
Gutek Film, 29 czerwca

1 230 komentarzy

Dodaj komentarz

-->