Pojedli, popili, popłynęli
Nad Wisłą coraz fajniej, nawet woda jakby czystsza. Jedyne, czego jest zdecydowanie za dużo, to śmieci rozrzucane nonszalancko wokół przez pozbawionych mózgu imprezowiczów (walczą z nimi pojedynczy superbohaterowie, np. z projektu Dzielnica Wisła, którzy rozdawali niedawno nad Wisłą torebki na śmieci). Z kolei jedyne, czego nad Wisłą jest zdecydowanie za mało, to dobre jedzenie. Choć w tym roku pod tym względem wiślanym brzegom się poprawia. Swoją wydawkę ma na bulwarze Grzymały świetne Thaisty, a od niedawna tuż obok, na barce Wynurzenie, otworzyło się Munchies.
Miejskie bulwarowe żarcie robione przez profesjonalistów (to czuć od pierwszego kęsa!) jest naprawdę dobre, choć warunki temu nie sprzyjają. Barka Wynurzenie, jak większość nadwiślańskich miejscówek, ma bowiem charakter raczej festiwalowy niż restauracyjny. Chcesz mieć czysty stolik – musisz sobie go sam posprzątać. Chcesz się napić piwa, nie licz, że ci je ktoś przyniesie – musisz odstać swoje w kolejce i być gotowym na to, że jeśli zimne, to w plastiku, a jeśli w szkle, to ciepłe (choć tu przynajmniej wybór jest szeroki). Z jedzeniem też nie jest łatwo. Czas oczekiwania: 40 min. A czasem nawet dłużej. Cóż, łopatka czy polik do stanu rozpływalności za szybko się nie doprowadzą, a zaserwowanie naprawdę smacznych, starannie (choć oczywiście w jednorazówkach) podanych dań w warunkach łajbianych musi potrwać.
Po obiecanych 40 min na nasz zbity z europalet stół z widokiem na rzekę wjechała świetnie przyprawiona łopatka w smacznej, brioszkowatej bułce, bardzo fajnie podane warzywa (m.in. ogórek, rzepa, marchewka), całkiem smaczne frytki (28 zł) i bardzo dobry kurczak po koreańsku, również z grubymi frytami (25 zł). A chwilę po nich – brownie z truskawkami i solonym karmelem (15 zł) – standard zdecydowanie bardziej restauracyjny niż festiwalowy. Cóż, Munchies jako część barki Wynurzenie ma wszystkie wady nadwiślańskiego miejsca, ale dodatkowo rzadko w tym rejonie spotykaną zaletę – jedzenie jest naprawdę dobre, nie potrzebuje przypraw w rodzaju „ale chociaż widok na rzekę mamy fajny” albo „przynajmniej siedzimy na świeżym powietrzu”. Niech ten narzeczny street food nie przyspiesza, bo w plenerowych warunkach nie można mieć wszystkiego. Taka kolej rzeki. I mimo że gdy dopadnie munchies, człowiek nie lubi czekać i specjalnie nie grymasi, to w Munchies wolimy jednak jeść dobrze niż szybko.
Munchies
Bulwar Grzymały-Siedleckiego (barka Wynurzenie)
tel. 696 853 028