Zmęczenie materiału
220 hektarów dziewiczej urbanistycznie powierzchni z założonym przelicznikiem „860 mieszkańców na jeden hektar netto” przyprawione wiarą epoki średniego Gierka pozwoliło w latach 70. XX wieku na stworzenie Ursynowa Północnego. W ciągu kilku lat warszawskie peryferia z chałupami krytymi strzechą zmieniły się we wzorcową realizację nowoczesnej myśli urbanistycznej. Zespołowi architektów towarzyszyli socjologowie, pedagodzy, psychiatrzy, trwały konsultacje, badania, nawet pnącza sadzono z myślą o komforcie przyszłych pokoleń.
Jednak kluby osiedlowe i przychodnie z czasem zamknięto, bloki wypudrowano styropianem, a otwarte przestrzenie dogęszczono… To, co miało być, a było i to, co ostatecznie jest, stanowi myśl przewodnią reportażu. Niestety i tu szczytny plan nie do końca wypalił. Jeśli reportaż miał „zmienić stereotypowy obraz osiedli jako anonimowej przestrzeni”, co zapowiada okładka, dziwi fakt, że pierwsi „żywi” mieszkańcy Ursynowa pojawiają się dopiero w połowie opasłego tomu.
Miejscowi graficiarze, hip-hopowcy, panie podlewające kwiaty i artyści przyczajeni w swoich pracowniach szybko nikną wśród koncepcji urbanistycznych, dyskusji o konkursie architektonicznym, Linearnym Systemie Ciągłym Hansena… Osiedle, w którego pobliżu nakręcono kultowe „Alternatywy 4”, zasługuje na przynajmniej kilka soczystych anegdot. Mało staranna korekta i nie dość wnikliwa redakcja korespondują miejscami ze wykończeniowymi niedoróbkami, na które narzekają mieszkańcy ursynowskich bloków.
Lidia Pańków
„Bloki w słońcu. Mała historia Ursynowa Północnego”
Czarne
1 komentarz