Jeszcze kilka lat temu był zwykłym nauczycielem angielskiego i trenerem kosza w jednym z amerykańskich liceów. Teraz jest światowej sławy pisarzem, którego debiut – #PoradnikPozytywnegoMyślenia– został zekranizowany w hollywoodzkiej obsadzie i zgarnął kilka Oscarów. W swojej kolejnej książce powrócił jednak do liceum. Ku pokrzepieniu serc wszystkich nerdów, freaków, geeków i zwyczajnych dziwaków.
W oryginale twoja książka nosi tytuł „Boy 21”. Można go odczytywać dwojako. Z jednej strony sugeruje opowieść uniwersalną, o chłopcach około 20 lat, którzy wkraczają w dorosłość. Z drugiej strony jest to bardzo szczególna historia chłopca o imieniu Russ, który prosi, by zwracać się do niego per „Numer 21”, bo chciał uciec przed sobą samym. Pod numerem 21 grał w drużynie koszykarskiej.
Chciałem zadać czytelnikom pytanie – kim właściwie jest ten chłopiec z numerem 21? Bo koszulkę z nim nosi też mój drugi bohater, Finley. Finley i Russ są jak bliźniacy, połączeni bolesną historią, tragediami, które oddzieliły ich od reszty „szczęściarzy”.
Na pierwszy rzut oka Russa i Finleya dzieli wszystko. Finley jest biały, Russ jest czarny. Finley to biedak, Russ jest majętny. Finley to przeciętny zawodnik, Russ – geniusz kosza.
Russ jest ze wschodu, z mieszczańskiej rodziny, po najlepszych szkołach. Finley to przedstawiciel tzw. white trash, taki trochę Eminem ze złej dzielnicy. Czytelnicy w Stanach uważają, że to naprawdę ciekawe – po raz pierwszy to biały jest w opowieści gorzej sytuowany, mniej utalentowany, z mniejszą szansą na świetlaną przyszłość. Chciałem się zabawić konceptem, że niezależnie od tego, z jakiego środowiska pochodzisz i jaki masz kolor skóry, możesz skończyć jako osoba, która ma problemy ze swoją psychiką i boryka się z traumą. Odmienne równania mogą dać ten sam wynik. Ból łączy mocniej, niż dzielą wszystkie społeczne dystynkcje. Oboje, Finley i Russ, są uważani za popapranych. Finley nigdy z tą opinią nie walczył. Ze względu na swoją pokorność był w szkole nazywany Białym Królikiem, tak jak bohater słynnego cyklu powieściowego Johna Updike’a, w którym z perspektywy pewnego koszykarza przedstawia się historię Stanów. Kiedy Russ pojawia się w szkole, natychmiast zostaje mianowany Czarnym Królikiem. Od tej pory obaj są nazywani „Czarno-białymi Królikami”, ale to dzięki temu zyskali nieoczekiwaną siłę. W pojedynkę się nie stawiali, wspólnie zaczęli mówić nie.
Finley marzy, żeby wyrwać się z miasteczka. Russ chce stać się gwiazdą koszykówki.
Russ, ze swoim zapleczem finansowym i wykształceniem, to wyjątkowy przypadek. O karierze koszykarza zwykle marzą dzieciaki z ubogich czarnych dzielnic. To dla nich możliwość awansu. Wejście do NBA staje się szansą na nowe życie, bez rodzinnego i sąsiedzkiego obciążenia. Na odcięcie się. Nie chciałem, żeby Russ musiał przejść tę drogę. Dałem mu szansę, żeby poza sportem myślał także o innych rzeczach. Nie jest bezmózgim sportowcem, który wierzy, że koszykówka zapewni mu szczęście.
Koszykówka wydaje się jedną z bardziej nośnych metafor we współczesnej literaturze amerykańskiej.
Koszykówka to jedyny sport w Ameryce, który możesz uprawiać, kiedy nie masz kasy. Musisz tylko mieć ochotę pojawić się na boisku. Nie potrzebujesz niczego poza wygodnymi butami i kumplami, którzy cię na to boisko wpuszczą. To bardzo równościowa gra – nie ma znaczenia, skąd pochodzisz, ale jak grasz. Piszesz sobie dwutaktami i celnymi rzutami zupełnie nową biografię. To bardzo wyzwalające. I bardzo amerykańskie. Możesz zmienić swój los, zmienić się z pucybuta w milionera. Rekruterzy NBA jeżdżą po Stanach w poszukiwaniu talentów, tym dzieciakom oferowane są później pieniądze, za które można by wyżywić całą dzielnicę.
Trener kosza w twojej powieści daje zawodnikom rady, które mają wykorzystać na boisku, ale spokojnie mogą odnosić się one też do życia poza boiskiem. Np.: „Nigdy nie przejmuj się niczym, czego nie możesz kontrolować w danym momencie”. Naprawdę można przeżyć swoje życie według wytycznych sportowej gry?
Przez wiele lat byłem trenerem koszykówki. Trafiałem na naprawdę dobrych zawodników, wkręcałem się w ich historie. W końcu doszedłem do takiego momentu, kiedy zorientowałem się, że koszykówka wcale nie jest ważna. A na pewno nie powinna być ważna dla dojrzewającego nastolatka. Że nie mogę tych zasad, które nią kierują, uważać za najistotniejsze. Otrzeźwiło mnie i odszedłem z pracy. Reguły gry sportowej nie są regułami gry społecznej, choć bardzo łatwo o takie porównanie. Pozwalam moim bohaterom wyzwolić się z błędnego przekonania, że sport ich uratuje. Muszą uratować się sami. Choć kochają koszykówkę, dochodzą do wniosku, że nie uda im się uciec przed życiem. Tylko powieściowy trener nie zmienia swojego nastawienia. Czasem to aż głupie. Traktuje koszykówkę jak uniwersalne dobro. Jak powiedział o nim Finley – człowiek z młotkiem w ręku wszędzie widzi gwoździe.
Cały wywiad znajdziesz w nowym magazynie!
KONKURS!
Jeśli chcesz zdobyć jeden z ośmiu egzemplarzy książki „Niezbędnik obserwatorów gwiazd”, napisz do nas maila na facebook@aktivist.pl, w tytule: „Niezbędnik obserwatorów gwiazd” oraz odpowiedz na pytanie: Jakie prace wykonywał Matthew Quick zanim został pisarzem?
Rozwiązanie konkursu 15.11 godz: 12.00.