Bogini późnej nowoczesności

Okładka Julia Wieniawa

huJeden z najciekawszych artystów polskiej sztuki współczesnej powołuje do życia świat, w który wkracza jego muza – aktorka, piosenkarka, celebrytka, bogini billboardów z ambicjami na coś więcej. Wędrując po magicznej krainie wyrenderowanej przez Rafała, Julia poznaje jej tubylców. Po powrocie opowiada nam o swojej nowej płycie, eksperymentach, dystansie i dorastaniu. Z krainy czarów wraca inna Julia, niż znaliście ją do tej pory.

Z Julią Wieniawą i Wojtkiem Urbańskim spotykamy się przy okazji ich wspólnej pracy nad debiutancką płytą Julii, która ma ukazać się na wiosnę.

Producentem Twojej płyty jest Wojtek Urbański, doskonały muzyk i producent, współtwórca zespołu Rysy. Wasza współpraca to było małżeństwo aranżowane?
Julia Wieniawa: Bardziej randka w ciemno. Kiedy szukaliśmy producenta, Kayax, moja wytwórnia, pokazał mi kilkanaście różnych kawałków, nie mówiąc, który jest czyj. Miałam wybrać ulubione. Wszystkie, które wskazałam, były Wojtka. Dopiero później się zorientowałam, że to jest „ten” Wojtek z Rys, które zajmują honorowe miejsce na mojej playliście w Spotify.

Julia Wieniawa

Płaszcz, rękawiczki i buty: Klaudia Markiewicz, body: Drivemebikini

Rysy to rodzaj muzyki, jakiej słuchasz?
Julia: Takie elektroniczne klimaty, jakie tworzy Wojtek, zawsze mi pasowały. Mamy bardzo podobny gust muzyczny, wymieniamy się inspiracjami, dopełniamy. Udało mi się go nawet zaskoczyć!

Wojtek Urbański: Juleczka ma coś, czego mi już brakuje. Cholerną ciekawość i chęć odkrywania. Zazdroszczę jej tego.

Julia: Discodeine, Sevdaliza, FKA Twigs, Kelela, Chromatics… Bardzo lubię szperać w twórczości alternatywnych artystów, szukać coraz to nowych inspiracji. Słucham muzyki skrajnie różnej, od elektroniki po jazz, a czasami nawet hip-hop. Najmniej kręci mnie pop, chociaż jak to jest dobry pop, na przykład Dua Lipa, to też gdzieś się znajdzie na mojej liście. Czasami nawet potrafię sobie włączyć muzykę klasyczną. Na naszej płycie będzie można usłyszeć też inspiracje latami 80., disco lat 70. Jest tego sporo.

Julia Wieniawa

Kombinezon: Maja Bączyńska, buty: New Look

Twoje wcześniejsze single nie były mocno rozśpiewane. W międzyczasie szkoliłaś głos.
Julia: Myślę, że tę poprawę głosu i jego rozwój będzie można na tej płycie usłyszeć. Tym razem jest więcej takich „piosenkowych” rzeczy, ale mimo wszystko zależy mi na tym, żeby robić utwory, których sama będę chciała słuchać. Mam naturalną, delikatną chrypkę. Głosu używam jak instrumentu, który ma współgrać z podkładem, instrumentami, elektroniką. Kręci mnie falset, dużo powietrza w głosie, piaskowe brzmienie. To może nie jest bardzo techniczne, ale supercharakterystyczne.

Ta płyta jest dla ciebie w pewnym sensie testem dorosłości w branży.
Julia: Na pewno jest duża presja środowiska, które mnie nie zna od strony muzycznej. A także presja środowiska muzycznego, które zna mnie, nazwijmy to po imieniu, z celebryctwa. Z seriali, z filmów, z Pudelka. Myślę, że wiele osób spodziewa się muzyki po linii najmniejszego oporu.

Julia Wieniawa, Sukienka: Epuzer, rajstopy: Calzedonia, buty: Liu Jo

Sukienka: Epuzer, rajstopy: Calzedonia, buty: Liu Jo

Wiedzą, że cokolwiek byś teraz wydała, to by się sprzedało.
Julia: Startuję z trochę innej pozycji. Niektórzy powiedzą, że z łatwiejszej, bo jestem już popularna i ileś osób od razu kupi moją płytę. Najłatwiej byłoby postawić na „radiowy” pop. Ale chcieliśmy wspiąć się wyżej, zrobić coś bardziej wartościowego. Wiesz, co jest ciekawe? Różnice w perspektywie. Gadałam z dziewczynami ze sceny alternatywnej. Powiedziały mi, że marzą o tym, żeby ich kawałki były grane w radiu mainstreamowym. A ja odwrotnie – chciałabym zyskać to uznanie, które one mają. Żeby branża muzyczna potraktowała mnie poważnie.

Wojtek: „Ale to jest tak, że wy wszystko robicie za nią, co nie? Ona przychodzi i autotune”. To najczęstsze komentarze: że wszystko jest za Julkę zrobione, że wszystko dostała na tacy. A prawda jest taka, że to jest bardzo nasze. Singiel „Nie muszę” to pewnie najbardziej popowa rzecz z tych, które przygotowaliśmy. Chcieliśmy wystartować z czymś bardziej tanecznym, a dopiero później zaskoczyć. Całość jest odważna, pojechana artystycznie, taka… ekstremalna. Pracowaliśmy z Kamilem Durskim, Michałem Sarapatą, ale i z raperami, na przykład Mesem czy Rasem.

Julia: Cały czas się uczę. Wcześniej nie wiedziałam nawet, jak się robi płytę. Teraz wiem, co mi się naprawdę podoba, jaki chcę, żeby ten krążek był. Tak jak Wojtek wspomniał, korzystamy z pomocy tekściarzy. Na razie mam blokadę w pisaniu tekstów. Może to się kiedyś zmieni. Ale nie pozwoliłabym na taką sytuację, że dostaję tekst i go śpiewam, choć nie rozumiem, o czym jest. Zawsze kiedy wybieram tekściarza, to rozmawiamy, opisuję mu, na czym mi zależy, jaki klimat chcę uzyskać. Z Mesem zawsze gadamy przez parę godzin o życiu, tak samo z Rasem. Dzięki temu potem mogę utożsamiać się z tymi tekstami. Czuję, że właśnie to chciałam powiedzieć, tylko nie wiedziałam jak.

Julia Wieniawa

Płaszcz: Martyna Sowik

Częścią twojego artystycznego dorastania jest przemiana wizerunku. Coraz odważniej eksperymentujesz, odchodzisz od stylu grzecznej dziewczynki.
Julia: Myślę, że nigdy nie kreowałam sobie wizerunku grzecznej dziewczynki. Zawsze byłam i jestem sobą. To raczej kwestia wieku. Bardzo dojrzałam przez ostatni rok. Mówię, co myślę, robię to, co mi się podoba. Zawsze interesowałam się sztuką. Pomysł, by współpracować z Rafałem Dominikiem przy projekcie tej sesji i okładki, bardzo mnie ucieszył. To odważne, nietuzinkowe. Dwa totalne przeciwieństwa robią wspólny projekt. Uwielbiam takie kontrastowe połączenia.

Ciężko pracujesz, po kilkanaście godzin na dobę. Na rozmowę musiałyśmy się umówić w niedzielę.
Julia: Nie pracuję standardowo jak artysta muzyk, czyli pół roku codziennie w studio, a później tournée. U mnie codziennie coś się dzieje, od rana do wieczora. Dlatego tak długo nagrywamy tę płytę. Kiedy tylko mam czas, dzwonię do Wojtka i błagam: „W studio, za 15 minut?”. Najczęściej (wiem, że to może nie jest zdrowe) siedzimy po nocach, bo też wtedy mamy najlepszą energię. Nocą nie mam swoich zobowiązań aktorskich. Teraz właśnie zaczęłam nowy serial Polsatu z Weroniką Rosati i z Kasią Zielińską, to moja pierwsza główna rola w tak dużej produkcji. To ważne wydarzenie, pokazuje nas w kompletnie innych odsłonach niż dotychczas. Mega się cieszę z tego serialu, mimo że codziennie pracuję po kilkanaście godzin. Oprócz tego będę robiła swój pierwszy Teatr Telewizji – otworzyły się nowe drzwi w mojej karierze aktorskiej. A do tego mam jeszcze zobowiązania z kampanii reklamowych.

Wojtku, jakie to było doświadczenie, zetknąć się z kimś popularnym w ten sposób?
Wojtek: Julka mnie zaskoczyła – do studia przyszła młoda, ale bardzo kumata osoba. Nowe było to, że musiałem się zmierzyć z falą hejtu, który pojawił się w komentarzach pod naszym klipem. To było dla mnie trudne.
Julia: Ja jestem do tego bardziej przyzwyczajona. Byłam pewna, że tak będzie. Mam ogromne grono fanów, ale też sporo jest osób bardzo nieprzychylnych. Trudno. Nie jestem zupą pomidorową, nie muszę się każdemu podobać.

Portale plotkarskie lubią sobie na tobie poużywać. Ostatnio czytałam na przykład, że na spacer z psem i ze swoim facetem chodzisz, żeby ocieplić wizerunek.
Julia: Czytasz Pudelka i wiesz już wszystko na temat mojego rzekomego kryzysu w związku. Pamiętam historię z psem. Mówili, że to była ustawka. A ja wyglądałam strasznie, byłam po takiej nieprzespanej nocy, pracowałam… Gdybym robiła ustawkę, ładnie bym się umalowała, psa bym uczesała! Śmiesznie, bo do tego wszystkiego totalnie zaburzyli chronologię. Spacer był jakieś dwa miesiące temu, a opublikowali tego newsa niedawno, pisząc, że to „pojednanie” po naszych wspólnych wakacjach w Dubaju. W Pudelku mają ostro ustawione priorytety. Kiedy wyszedł singiel „Nie muszę”, robiłam wokół tego ogromny szum w social mediach, żeby tylko wszyscy się dowiedzieli. Pudelek wstawił zdjęcie, które wrzuciłam na swój instagram, backstage mojego teledysku. Ale nie napisali o tym, że wydałam nowy singiel, tylko że wyglądam grubo w cekinach i chyba jestem w ciąży. Obiektywne medium, nie ma co.

Nie rusza cię to?
Julia: Kiedy ktoś zjedzie coś, nad czym bardzo długo pracowałam i włożyłam w to dużo serca, to jest trudno. Jestem tylko człowiekiem, też mam emocje. Ale jeżeli piszą, że mam brzydką bluzkę, brzydkie włosy, krzywy nos czy coś takiego, to mnie to nie rusza. Raczej śmieszy i poprawia humor. Nabrałam dystansu. Z mediami nie warto walczyć. Wiedziałam, na czym polega ten biznes, kiedy zaczynałam. Nie ma co się wściekać, chodzić po sądach, bo to tylko wychodzi na gorsze. Najlepiej po prostu być sobą i liczyć się z każdym w tej branży.

Julia Wieniawa, Sukienka: Ranita Sobańska, buty: Zara

Sukienka: Ranita Sobańska, buty: Zara

Wiem, ale większość osób jest w tym temacie hipokrytami. Udają, że gardzą prasą, że nie lokują reklam na Instagramie.
Julia: Ja po prostu lubię nazywać rzeczy po imieniu. Mówić konkretnie, jak wygląda show-biznes, na czym polegają te wszystkie układy. Nie mam zamiaru udawać dziewczyny, która ma nie wiadomo jaką strategię na życie i 50 osób, które zajmują się jej wizerunkiem. Nie mam i nigdy nie miałam nikogo od PR-u. Każdą decyzję podejmuję sama. Poradzę się mamy, wytwórni, Wojtka czy mojego Antka. Ale na końcu to jest zawsze moja decyzja.

Zawsze byłaś taka asertywna?
Julia: Kiedyś nie miałam aż takiej siły przebicia i trudniej przychodziło mi powiedzieć „nie”. Dziś jestem bardziej świadoma siebie, pewna swojej wartości. Nie oglądam się na innych. Nauczyłam się, że nie ma co się porównywać – o, ta więcej zagrała, ta dostała taką rolę, a ta fajnie zaśpiewała. Nie warto. Każdy jest inny i każdy jest wartościowy. Należy wytrwale dążyć do celu i spełniać własne marzenia. Tego się trzymam.

3D Works: Rafał Dominik
Foto: Agata Wrońska
Stylizacja: Michał Koszek
Asystent: Michał Kluz
Make-up: Kasia Biały (Artfaces)
Hair: Adrian Wlasiuk
Retusz: Final Touch
Koncepcja & produkcja: Daniel Jankowski

-->