Kariera Charlesa Bradleya była jedną z tych historii, o których kręci się filmy. Jeden zresztą nawet nakręcono, więc jeśli nie załapaliście się kilka lat temu na jego nagłe pojawienie się dosłownie znikąd na światowej scenie i nie widzieliście któregoś z jego wzruszających koncertów w naszym kraju, dokument “Charles Bradley: Soul of America” dobrze wprowadzi was w jego niezwykłe życie.
Był prostym chłopakiem z biednej rodziny, mieszkał na ulicy, jeździł po świecie i pracował jako kucharz. Ponad wszystko jednak kochał Jamesa Browna i zawsze żył jego muzyką, występując w lokalnych amatorskich zespołach, grających soul i r’n’b. Choć w 2002 roku wydał zwracający uwagę krytyków singiel “Take It as It Comes”, świat usłyszał o nim dopiero w 2011 roku, kiedy 62-letni wówczas artysta wydał pierwszą płytę, “No Time For Dreaming”.
Dużo koncertował (w 2011 roku wystąpił w Polsce na Ars Cameralis, a w 2012 na Off Festivalu), a jego koncerty zawsze przyciągały tłumy. Jego ostatnią, trzecią w dorobku płytą było “Changes” z 2016 roku. Na początku września tego roku Charles Bradley odwołał wszystkie z 37 zaplanowanych koncertów, aby drugi raz zmierzyć się z rakiem żołądka. Niestety bezskutecznie – artysta zmarł w sobotę 23 września na Brooklynie, otoczony rodziną i zaprzyjaźnionymi muzykami.
1 komentarz