TOP 5 mikrowypraw w wielkim mieście

Łukasz Długowski, autor wydanej niedawno książki „Mikrowyprawy w wielkim mieście” przekonuje, że żeby przeżyć przygodę, wyruszyć na wyprawę, zrelaksować się albo zafundować sobie strzał adrenaliny, nie trzeba wiele. Przygoda nie kryje się tylko w amazońskiej dżungli czy na pustyni w Czadzie. Przygoda czeka w Serocku, Otwocku i Habdzinie. Że miłość do miasta nie kłóci się z potrzebą częstych z niego ucieczek, wiemy nie od dziś, a Łukasz podpowiedział nam kilka świetnych pomysłów na to, jak – mając niewiele pieniędzy i jeszcze mniej czasu – wyprawić się w świat.

1. Spływaj do pracy


Jeśli mieszkacie w Warszawie, powiedzmy, w Wilanowie, a pracujecie w Centrum albo na Żoliborzu, to do pracy szybciej niż samochodem  dostaniecie się rzeką. Czy przyjemniej, to już kwestia indywidualna, ale Łukasz do pracy popłynął któregoś dnia na stand-up-paddle i nie narzekał. Tzw. SUP-y to deski przypominające te surfingowe, tyle że zamiast żagla napędza je wiosło, płynie się na nich stojąc. Woda przyjemnie przelewa się przez stopy (w Wiśle kąpaliśmy się nie raz i nic nam nigdzie nie wyrosło), słoneczko ładuje baterie, a nadbrzeżna zieloność koi nerwy. Ok, może to niespecjalnie praktyczne (choć SUP-y występują też w wersji dmuchanej, można więc ze zwiniętą deską po pracy wrócić autobusem), ale nie chodzi o to, żeby znaleźć alternatywę dla miejskiej komunikacji, tylko żeby przeżyć przygodę!

2. Idź, gdzie GPS poniesie

idz-gdzie-gps
Z różnych, mniej i bardziej nietypowych rodzajów aktywności propagowanych przez Łukasza, urzekają nas przede wszystkim jego opisy… chodzenia. Krakowiakom Łukasz proponuje spacer z lotniska do centrum, warszawiakom do Łodzi, łodzianinom do Warszawy itd. Zawsze jest gdzie pójść. A idąc przez pola, łąki, lasy i wioski nie tylko się odpoczywa, ale i dąży do celu, jeżeli komuś jest to potrzebne. Na mapach Google’a można sobie z góry upatrzyć jakąś malowniczą okolicę w zasięgu kilku stacji kolejki podmiejskiej i, szczególnie wiosną i latem, zamiast zasiadać po pracy przed serialem albo cieszyć się wiosną w zatłoczonym barowym ogródki przy zasmrodzonej drodze, kupić sobie piwo w podmiejskim GS-ie i iść, wąchać, patrzeć i słuchać.

3. Nocuj, gdzie chwast rośnie

nocuj-gdzie-chwast
Z chodzeniem wiąże się jednak pewien problem. Nie zawsze dojdzie się tam, gdzie się chciało. Dlatego bardzo spodobał nam się patent, który Łukasz stosuje niemal zawsze i wszędzie, a nam, mimo częstego odbywania zamiejskich mikrowypraw, jakoś się jeszcze nie zdarzyło: spanie tam, gdzie się stanie. To zresztą jeden z ulubionych sposobów Łukasza na reset w ciągu tygodnia: jeśli nie masz czasu na zrobienie sobie dnia wolnego od pracy, pamiętaj, że zawsze masz wolną noc. Po pracy pakujesz śpiwór, karimatkę, jedzenie i ciuchy na zmianę i idziesz, gdzie się da: na plażę na Wiśle (ale z dala od centrum i ludzi), na podmiejska łąkę albo – jeśli nie ma lepszej opcji – do ogrodu znajomych. Nocujesz pod gwiazdami (szczególnie polecane w okresie spadania perseidów) i do pracy. Raz się można nie umyć.

4. Wstawaj z kozicami

wstawaj-z-kozicami
Jeśli potrzebujesz silniejszych wrażeń, a czasu nadal masz mało, Łukasz proponuje spanie w namiocie zamieszonym na górskiej ścianie. Do tego potrzebna już będzie pomoc profesjonalisty (wszystkie potrzebne informacje organizacyjne znajdziesz w książce), ale nie potrzeba wielkiej góry. Już na 30 metrach nad ziemią emocji będzie mieli pod dostatkiem (szczególnie ci z was, którzy wstają w nocy na siusiu). No i urlop niepotrzebny – między jednym dniem pracy a drugim mamy zwykle 16 godzin wolnego, pamiętajcie o tym! Jeśli z kolei uprawiacie wolny zawód albo studiujecie, to tym bardziej nie ma dla was wymówki – na mikrowyprawę zawsze znajdzie się czas.

5. Z prądem

5 Splyw Rawka
Po co właściwie te wszystkie wyprawy? Kolejne badania dowodzą, że nasze mózgi do sprawnego funkcjonowania potrzebują kontakty z naturą. W Japonii lekarze przepisują znerwicowanym pacjentom „kąpiele” w lesie. Zanim więc będzie za późno, zanurzcie się – nie tylko w lesie, ale też w wodzie. Mikrowyprawa Łukasza, którą już kiedyś sami odbyliśmy, to spływ rzeczką w gaciach, czyli bez obudowy w postaci kajaka czy łódki. Można ewentualnie użyć dmuchanego materaca (my tak zrobiliśmy) albo pontonu dla dzieci. Mieszkańcom Łodzi i Warszawy Łukasz poleca rzeczkę Rawkę ze względu na czystość wód i jej ukształtowanie, ale to nie jedyna taka w Polsce. Wystarczy w ciepły letni dzień podjechać PKS-em w rejony wody (wcześniej warto obejrzeć teren na mapie satelitarnej), spakować ubranie do grubego worka na śmieci, worek do plecaka i do wody! Raz płynąc, raz brodząc niespiesznie dotrzeć w okolice innego punktu komunikacyjnego, wyschnąć na słońcu i do domu. Żaden miejski basen nie zapewni takiej frajdy.

Dodaj komentarz

-->