Jak połączyć transowość Moderata, eteryczność Jona Hopkinsa i romantyzm Kiasmos? Wystarczy posłuchać debiutanckiego singla SARAPATA „3AM”.
– Mieliśmy już na pewnym etapie tworzenia materiału ogólny obraz celu – stworzenia klubowej i przejmującej muzyki. Stwierdziliśmy któregoś razu, że to taka muzyka, która z jednej strony wyszarpie Cię na parkiecie, a z drugiej pozwoli odpłynąć, kiedy siedzisz już ze słuchawkami na szczycie w górach i patrzysz na najpiękniejszy widok. Chcieliśmy, żeby było mocno, wręcz tektonicznie, ale też wzruszająco, z elementem „dynamicznego zamyślenia”– mówią artyści.
Muzyka duetu SARAPATA dostarcza ogromu doznań, które z jednej strony wprawiają w taniec, a z drugiej są jak wprowadzenie do rytuału. Debiutancka płyta braci, to nie tylko chęć zdefiniowania własnego brzmienia – to śmiała próba wprowadzenia kompletnie nowej estetyki na rodzimej scenie.
– Materiał powstawał przez dwa lata. Potrzebowaliśmy tego czasu, żeby dojrzeć jako twórcy i doprecyzować swoje własne brzmienie. Dużo przez ten czas pracowaliśmy nad piosenkami dla innych artystów oraz nad muzyką filmową i teatralną, dzięki czemu znacząco rozwinęliśmy swój warsztat i wyobraźnię muzyczną. Potwierdzenie tych słów można znaleźć już w pierwszych taktach utworów umieszczonych na nadchodzącym krążku – mówią bracia.
Pierwszemu singlowi towarzyszy klip autorstwa Oli Idzikowskiej, która we współpracy z samymi muzykami, kostiumografką Martą Sala i odpowiadającym za instalacje artystyczne Arturem Trojanowskim stworzyła surrealistyczną baśń o nomadach, którzy swoimi rave’owymi rytuałami zaburzają spokój miejskiej przestrzeni.
Mateusz i Michał chcą dostarczyć maksimum wrażeń. Zarówno tych popychających odbiorców w kierunku parkietu, jak i pozwalających na chwilę ucieczki w głąb siebie.
Zdjęcia: Materiały prasowe
54 komentarze