Wilcze granie – czyli czy “Wolfenstein: The New Order” dał radę?

Gdy w 1946 B.J. Blazkowicz wyruszył na misję, która miała przechylić szalę zwycięstwa w II Wojnie Światowej na stronę aliantów, nie spodziewał się, że zamiast zostać bohaterem obudzi się dekadę później w świecie, który podlega w całości nazistom.

Niemcy wygrali, a Blazkowicz nie chce się pogodzić z życiem pod pręgierzem Trzeciej Rzeszy. Jak to komputerowy protagonista – wyrusza na misję, aby zakończyć panowanie oprawców. MachineGames, twórcy gry stworzyli świat, w którym miesza się science-fiction i historia. Ta druga oczywiście zmieniona odpowiednio do tego, jak mógłby wyglądać świat gdyby krajom alianckim nie udało się pokonać Niemców. W świecie tym żyjemy pod czujnym okiem wielkiego brata, walczymy z zaawansowaną sztuczną inteligencją, czując nadal wszechobecny klimat retro – w końcu to nadal bliskie prawdziwemu życiu lata 60. Postacie w nowym „Wolfie” przypominają te z „Bękartów Wojny” mocno nakreślone osobowości, nie obawiające się konfrontacji idealnie odnajdują się w scenariuszu, który pokazuje, że „Wolfenstein” wchodzi w nową generację. Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę – mimo małych zmian cały czas dostajemy tego samego „Wolfensteina”, w którym prujemy przed siebie wybijając kolejnych przeciwników. Arsenał Blazkowicza może zaszokować gamą wyboru, a walki z bossami powinny niektórych zachwycić (bo nie jest łatwo) a innych sfrustrować (bo nie jest łatwo). „Wolfenstein: The New Order” pozostaje tym samym prostym shooterem, którego fani kochali od lat, przy okazji opierając swoją wyjątkowość na świetnie nakreślonych bohaterach i na swojej historii. „Wilk” na pewno mnie zaskoczył przy okazji spełniając wszystkie moje oczekiwania, trudno o pozytywniejsze odczucie w stosunku do gry.

#Wolfenstein: #TheNewOrder
#Cenega Polska
#Xbox360 / #XboxOne / #PS3 / #PS4 / #PC

Dodaj komentarz

-->