Rok temu pojechali razem na wakacje do Toskanii. Siedząc nad basenem, zorientowali się, że mają stroje kąpielowe tylko dwóch marek, w dodatku korporacyjnych gigantów. Postanowili więc założyć własną, która wypełni lukę na rynku. Tak powstało Bodymaps.
Spotykamy się w jasnym, wysokim mieszkaniu w starej kamienicy na warszawskim Powiślu. To właśnie tu Ewa Stępnowska – młoda projektantka mody – trafiła trzy lata temu, szukając pokoju do wynajęcia po powrocie z Nowego Jorku, gdzie odbyła staż u Marca Jacobsa. Mieszkający tu wówczas Krzysztof Bożek i Kuba Sikora od razu ją polubili. Zostali współlokatorami. Dziś Ewa i Kuba są parą, a wszyscy razem – wraz z przyjaciółmi – Bartoszem Szmitem i Michałem Suchorą współtworzą Bodymaps.
Choć wszyscy zainteresowani są modą, zawodowo zajmują się zupełnie innymi rzeczami, dlatego świetnie się uzupełniają. Projektuje Ewa, ubiegłoroczna absolwentka Katedry Mody stołecznej Akademii Sztuk Pięknych. – Szkoły mody specjalizują się w kształtowaniu wyobraźni, przekuwaniu inspiracji w projekt – to jest ich główny cel. Na ogół nie przekazują jednak informacji praktycznych z zakresu prowadzenia własnej marki, czyli np. jak zlecać i nadzorować produkcję, jak szukać ludzi do pracy. Ten wątek się pojawiał, ale doświadczenie trzeba zdobywać samemu – tłumaczy Ewa. Jej zależało na tym, by zaangażować się w coś, co będzie poniekąd eksperymentem, przy czym będzie mogła wszystkiego się nauczyć. Pomyślała o kostiumach. Miała to szczęście, że myśl podchwycili przyjaciele i postanowili podzielić się swoją wiedzą. Krzysztof i Bartosz – na co dzień zajmujący się merchandisingiem luksusowych marek (Lancome i Armaniego) – zaczęli Ewie tłumaczyć, jak wszystko wygląda od strony producentów, produktu, marketingu, reklamy… Kuba jest prawnikiem. Pomagał we wszystkim, co związane z założeniem firmy. Michał Suchora śmieje się, że to w ten sposób Ewa wybrała sobie chłopaka. – Miał być lekarz, ale okazał się zupełnie nieprzydatny – żartuje. On sam prowadzi galerię BWA Warszawa, sprzedaje sztukę, pisze o niej. Dzieli się więc doświadczeniem z tej dziedziny. No i zna sporo osób z branży mody, jak choćby Ankę Piętę i Magdę Korcz – organizatorki targów mody autorskiej HUSH Warsaw.
To właśnie podczas tegorocznej letniej edycji imprezy zadebiutowało Bodymaps. Myśleli, że uda się trochę wcześniej, ale nie wszystkie pomysły sprawdziły się podczas testów, którym poddali prototypy produktów. Nie wszystkie tkaniny były przyjemne w dotyku, nie wszystkie dobrze przyjmowały nadruk, nie wszystkie przetrwały moczenie we wrzątku i olejku. Te do produkcji kostiumów są bardzo wymagające i zupełnie inne niż te, z którymi Ewa miała do czynienia wcześniej. A Bodymaps zależało na perfekcyjnym wykonania. W końcu dopięli swego. Pierwsza kolekcja to trzy modele staników, trzy modele majtek oraz jeden kostium jednoczęściowy – wszystkie w różnych wariantach kolorystycznych – w sumie 21 różnych elementów.
Znakiem rozpoznawczym linii są printy – zróżnicowane pod względem barw, ale podobne do siebie. Wszystko pomyślane jest bowiem tak, by rzeczy dowolnie można było ze sobą zestawiać. Obok spektakularnych wzorzystych modeli pojawiają się więc bardziej uniwersalne: gładkie, zielone lub czarne. O dziwo, to właśnie czarne majtki Donna okazały się bestsellerem – podczas HUSH Warsaw rozeszła się cała rozmiarówka! Następnego dnia Ewa pojechała do szwalni do Łodzi, żeby zweryfikować kolejne zamówienie. – Czasem tak już jest, że markę promują pojechane rzeczy, a jak świeże bułeczki schodzą szare T-shirty. Albo czarne majtki – śmieje się Michał. Nadruki dają jednak tę przewagę, że dobrze wyglądają na wieszaku i przyciągają ludzi. Te na kostiumach Bodymaps są szczególnie efektowne. Nawiązują do mozaik, które w czasach PRL-u można było zobaczyć, nurkując w basenie. Jednak w przeciwieństwie do wzorów na basenach te występujące na kostiumach są duże, przeskalowane. Dzięki temu nie znajdziemy dwóch identycznych kostiumów – nawet w obrębie tego samego modelu i rodzaju nadruku. Układ elementów na tak niewielkim kawałku materiału, jakim jest kostium, zawsze będzie inny.
Nawiązania do dawnego ustroju pojawiają się zresztą nie tylko w formie nadruków. Nieśpieszny, leniwy nastrój epoki stał się też inspiracją sesji wizerunkowej promującej kolekcję. Pomysł narodził się, kiedy Ewie wpadły w oko stare pocztówki z modnych wówczas nadmorskich kurortów. Peerelowski klimat jest Ewie bliski. Wychowała się w Nieporęcie – podwarszawskiej miejscowości turystycznej, do której co weekend zjeżdżały mieszczuchy, by poopalać się nad Zalewem Zegrzyńskim. Sesję promującą zrobili jednak nad Wisłą. Zabrali ze sobą fotografkę Anię Grzelewską (która z fotografią mody nie miała wcześniej zbyt wiele wspólnego, słynie bowiem ze zdjęć konceptualnych i tych dla Zbigniewa Libery) oraz koleżankę, która zgodziła się wystąpić w roli modelki.
Kostiumy Bodymaps są właśnie dla zwyczajnych, naturalnych dziewczyn, które są całkiem inne niż kobiety na billboardach wielkich firm bieliźniarskich. Mają inną figurę, inny odcień skóry i nie ociekają olejkiem. By cieszyć się latem, nie muszą jechać na Seszele czy Bora Bora, bo dostrzegają, że to, co nas otacza, choć zwykłe, jest piękne. Wystarczy wybrać się na Wał Miedzeszyński.
5 komentarzy