Skóra – największy organ w ciele człowieka. Jest to także jeden z trudniejszych obszarów do wykonywania zabiegów transplantacji, a także korekt, które nie pozostawiałyby na niej żadnych śladów i blizn. Skutki uboczne naciągania, bądź likwidacji znamion przynoszą często skutek całkowicie odmienny od założonego.
W poniedziałkowy wieczór naukowcy Instytutu Technologii z Massachusetts ogłosili, że wynaleziono właśnie “drugą skórę” – polimeryczny materiał, charakteryzujący się niebywałą trwałością, rozciągliwością i plastycznością.
Robert Langer, profesor z Instytutu Technologii, podkreśla innowacyjność projektu – to pierwszy stworzony przez człowieka materiał, który idealnie dopasowuje się – zarówno kształtem, jak i kolorem – do naturalnej skóry człowieka. Zakrywa niedoskonałości, jednocześnie pozwalając skórze oddychać.
Nad materiałem profesor wraz ze swoją ekipą pracował od ponad ośmiu lat.
“Druga skóra”, według naukowców, nie tylko nie szkodzi naszej własnej, lecz nawilża ją, chroni przed czynnikami zewnętrznymi, takimi jak mikrourazy i zanieczyszczone powietrze. Już niedługo ma być szeroko stosowana w leczeniu i w medycynie estetycznej.
Odrobinę ciężko się mi nie wzdrygać na myśl, że niektóre panie, przed położeniem się do łóżek, nie będą zmywać makijażu, lecz…ściągać go sobie z buzi, a określenie “mieć maskę na twarzy” nie będzie już czysto metaforyczne…
Czy “druga skóra” okaże się sukcesem na skalę światową? Pewnie tak. Poniesie to za sobą szereg konsekwencji, takich jak protest firm kosmetycznych (po co kupować wątpliwej jakości krem na zmarszczki, skoro każdego dnia można je perfekcyjnie zakryć płatkami dokupionej skóry?), nagłe wykupienie teleobiektywów przez paparazzi głodnych fotografowania gwiazd z bardzo bliskiej odległości (przeczuwam także wysyp wszelakich quizów w stylu “Prawdziwa, czy doklejona? Która J.LO na zdjęciu ma naturalną skórę?”), a także nową kategorię memów typu “Obudziłem się rano, a w łóżku jakaś stara baba”.
To, oczywiście, ta gorsza strona medalu. Pomysł jest sam w sobie fantastyczny. Zakrywanie poparzeń, rozległych ran, wspomaganie leczenia zapaleń skórnych – zastosowanie w medycynie dobrej jakości materiału, który leczy i jednocześnie poprawia wygląd, samopoczucie pacjenta, to rzeczywiście skok milowy w podejściu do pacjentów cierpiących na schorzenia, które obniżają ich poczucie własnej wartości. Pod warunkiem, że po wejściu na rynek “drugiej skóry” nie powstaną tanie podróbki, nieprzepuszczające powietrza i powodujące zakażenia, pomysł ma szansę stać się odkryciem na wagę złota.