Czarny Jekyll, czarny Hyde – Pinata Madliba i Freddiego Gibbsa

Indianę od Kalifornii dzieli prawie 3000 kilometrów. Równie odległa wydaje się twórczość Freddiego Gibbsa i Madliba.

Nieodrodni synowie swej ojczystej ziemi – do niedawna będącego amerykańską stolicą morderstw, postindustrialnego Gary i tonącego w oparach medycznej marihuany, nabrzeżnego Oxnard – kilka lat temu postanowili jednak nagrać wspólny album. Pomysł, który sprawiał wrażenie równie absurdalnego, jak wypełnienie dziecięcej zabawki kokainą (pierwotny tytuł krążka brzmi „Cocaine Piñata”), okazał się strzałem w dziesiątkę. Z dwulufowego olbrzyma nabitego śrutem, gwoździami i innym żelastwem. Gangsta Gibbs, kojarzony wcześniej z siermiężnymi, midwestowymi cykaczami, dźwiga często nierówne, brudne, surowe bity Otisa Jacksona Juniora z gracją Pudziana wyciskającego na ławeczce 100 kilo. Rozkochany w blaxploitation i grindhouse’owej pulpie Madlib odnalazł natomiast we Freddiem współczesną wersję Bumpy’ego Johnsona – bezlitosnego władcy nowojorskiego półświatka lat 50. i 60. Crack wrze więc na gazie, skąpo ubrane dziewczęta polerują broń palną, a szczelnie zaciągnięte żaluzje chronią przed wścibskimi spojrzeniami tajniaków. Mniej lub bardziej znane funkowe sample ociekają groove’em, smyczki pogłębiają filmowy klimat opowieści, a bujające, „żywe” bębny zmuszają do ciągłego przytakiwania słowom MC. Freddie wyrasta na jednego z bardziej charyzmatycznych graczy na scenie, Madlib bierze oddech świeżego powietrza, zaś jeden z licznych gości, duet Raekwon, przypomina, kto wcześniej nagrał równie obrazowy i klimatyczny album. „Only Built 4 Cuban Linx”, wydany w 1995 r. klasyczny debiut reprezentanta Wu-Tang Clanu, doczekał się właśnie godnego następcy.

#FreddieGibbs & #Madlib
#Piñata
#MadlibInvazion

Dodaj komentarz

-->