„Hawaje pod mostem? Nic lepszego w te wakacje mnie nie spotka” – pomyślałem, zbliżając się do nowo otwartej knajpki w arkadach mostu Poniatowskiego. Okolice z plażą raczej nie mają wiele wspólnego, bardziej z miejską dżunglą. Dość asfaltową. Serwuje się tu tradycyjne hawajskie danie, czyli poké.
Pomysł jest prosty i sprawdził się już w restauracji Raj w Niebie. Można powiedzieć, że to takie sushi dla leniwych, którym nie chce się walczyć ze zwijaniem glona, więc wszystkie składniki zostają po prostu zmieszane w jednej misce. W warszawskiej wersji dostajemy sześć podstawowych mich: vege z grzybami, maui z krewetkami, ahi z tuńczykiem, octo z ośmiornicą i dwie z łososiem. Mniej leniwi nie muszą się ograniczać do stałych zestawów i przygotować własną kompozycję.
Zaczynamy od podstawy, która ląduje na dnie miski. Do wyboru ryż jaśminowy, komosa ryżowa lub sałata. Następnie kolej na główny składnik i pięć dodatków – od kiełków i marynowanej rzepy przez awokado i świeże mango po glony i pomidorki. Na koniec jeden z pięciu sosów. Możliwości jest naprawdę wiele, a co najważniejsze – po pierwszej misce ma się ochotę na kolejne eksperymenty i próbowanie innych zestawień.
Z trzech wizyt tylko jedna skończyła się umiarkowanym rozczarowaniem: wege poké. Brakuje jej czegoś wyrazistszego w smaku od dość nijakich i sztywnych grzybów, np. marynowanego tofu. Mimo to dania są lekkie i odświeżające, świetnie się sprawdzą w letni upał, choć jesienią też znajdą entuzjastów – to fajny pomysł na zdrowy, szybki obiad. Jeśli miałbym się do czegoś przeczepić, to do plastiku. Przyjemniej byłoby zjeść poké w solidnej misce. I bardziej ekologicznie – zmniejszylibyśmy ryzyko, że plastikowy pojemnik po wyrzuceniu wyląduje na jednej z hawajskich plaż.
Poké Warsaw
ul. Kruczkowskiego 15b, Warszawa
3 komentarze