Kobieciarz i pilot specjalizujący się w akrobacjach dla gawiedzi dostaje powołanie do wojska. Lecąc z listami z frontu, trafia pod obstrzał artyleryjski i budzi się na egzotycznej wyspie. Podczas polowania przypadkowo trafia na ukryte miasto kobiet. Wizja raju dla wygłodniałego samca pryska jednak błyskawicznie, bo wspólnocie pań bliżej do obozu Amazonek niż do czekających w Dżannah hurys.
Zanzim (pseudonim Frederica Leuteliera) opowiada w „Wyspie kobiet” lekko i zabawnie w gruncie rzeczy smutną i poważną historię o pragnieniach i miłości, traumie wojennej i sile wyobraźni. Komiks nieustannie zwodzi czytelnika, bo jego recepcja zmienia się wraz ze zmianą perspektywy – te same wydarzenia oceniane są zupełnie inaczej jako imaginacje wojennego kaleki niż jako seksistowskie perypetie bonvivanta. Zanzim zaciera granicę między fikcją a rzeczywistością, nie tylko po to, żeby wzmocnić element zaskoczenia, ale przede wszystkim, żeby pokazać ambiwalencję rzeczywistości. Głównym bohater zmienia się nieustannie – czasem jest do tego zmuszony, innym razem to jego decyzja. W opowieści pilota można doszukiwać się paralel z „Małym księciem” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego nie tylko ze względu na pomysł postaci, ale także na paraboliczny charakter fabuły. Na pierwszym planie „Wyspa kobiet” jest oczywiście krotochwilą o zabarwieniu erotycznym. Goła baba jako determinant działań mężczyzny i wyemancypowane quasi-Amazonki, które odwracają role społeczne znane z patriarchatu, zostały jednak użyte, żeby zadać pytania o to, co wojna robi z człowiekiem, jak można uciec od tragedii i koszmaru, jak wygląda szczęście i czy w każdym jest dobro. Te pytania stawiają sobie zarówno bohater komiksu, jak i czytelnik. Tak samo jest z szukaniem na nie odpowiedzi.
Zanzim operuje ciekawą, odrealnioną i uproszczoną kreską. Bardzo dobrze wypadają też kolory Huberta. W „Wyspie kobiet” sporo narracji przeniesione jest na samo opowiadanie obrazem przez co komiks czyta się stosunkowo szybko i może sprawiać wrażenie mniej poważnego treściowo, niż w rzeczywistości jest. W początkowej fazie komiksu irytuje dublowanie narracji graficznej i literackiej, ale jest to uzasadniony zabieg formalnie, choć zbędny. Samo zakończenie powinno zaskoczyć każdego.
2 komentarze