Czy można zmieścić w jednym komiksie Batmana, Supermana, Wonder Woman, Legion Zła, Godzillę, Konga i kilka mecha-robotów? Brian Buccellato udowadnia, że tak – choć cena za tę widowiskową ucztę jest wysoka. „Liga Sprawiedliwości kontra Godzilla kontra Kong” to crossover pełen energii, ale też narracyjnego chaosu.
Już od pierwszych stron komiks jasno daje do zrozumienia, że nie będzie miejsca na subtelności. Superman szykuje się do oświadczyn Lois Lane, gdy nagle na horyzoncie pojawia się Godzilla. Trzy efektowne strony wystarczają, by zarysować konflikt gigantów, ale to dopiero początek. W następnych rozdziałach akcja przyspiesza: walka z Tytano, włamanie do Fortecy Samotności, katastrofa na Skull Island… a potem Toyman używa magicznego Dreamstone, by sprowadzić Godzillę i Konga do świata DC. Od tego momentu cała fabuła przypomina dziecięcą zabawę figurkami: „A co, jeśli Batman zbuduje mecha? A jeśli Lex Luthor dostanie Mechagodzillę? A jeśli Zielone Latarnie połączą siły w stylu Voltrona?”. Czyli wszystko jest możliwe, więc zrealizujemy najbardziej odjechane pomysły.
Za dużo dobrego?
Problem w tym, że im więcej elementów trafia do fabuły, tym trudniej złapać oddech. W siedmiu zeszytach dzieje się tyle, że łatwo zgubić główny wątek. Toyman – pozornie centralna postać, będąca wręcz metaforą samego czytelnika bawiącego się zabawkami – znika w tle i otrzymuje błyskawiczne rozwiązanie na zaledwie kilka stron przed końcem. Nawet bohaterowie zdają się zdezorientowani: Flash określa wydarzenia mianem „najdziwniejszego tygodnia w historii”, a Batman tylko ponuro potwierdza. Nie pomaga też fakt, że twórcy cofają chronologię do momentu, gdy Superman dopiero planuje ślub z Lois. To nadaje historii nieco sztucznego charakteru – jakby autorzy wybrali fragment kanonu, który najlepiej pasował do widowiskowych starć, ale niekoniecznie do spójności całego uniwersum.
Moc obrazów
Gdzie jednak scenariusz gubi rytm, tam grafika nadrabia z nawiązką. Christian Duce (wspierany później przez Toma Derenicka) tworzy efektowne rozkładówki, które wyglądają jak kadry z kinowego zwiastuna. Kiedy Shazam i Supergirl jednym ciosem powalają Godzillę, potwór przewraca się na kolejne strony, demolując Metropolis. To czysta zabawa przestrzenią, czasem i monumentalną skalą. Dlatego też „Liga Sprawiedliwości kontra Godzilla kontra Kong” to widowisko, które spełnia przede wszystkim wymagania fanów crossoverów: są potwory, są herosi, są mechy i monumentalne starcia. Fabuła zaś jest pretekstem do kolejnych atrakcji, a tempo wydarzeń potrafi przyprawić o zawrót głowy. To komiks, który najlepiej smakuje wtedy, gdy pozwolimy mu być właśnie tym, czym jest – radosnym, chaotycznym zderzeniem wszystkich zabawek z pudełka przez bawiących się chłopców.
Ocena: 7
Tekst: Archer
Wydawnictwo: https://wydawnictwoegmont.pl/