Zacznijmy od łabędzia. Ale nie takiego zwykłego, pływającego po jeziorze. Nawet nie tego z taniego landszaftu nad łóżkiem w motelu. Od łabędzia wyciętego z gumy, a ściślej – z opony. Z czarnego, zdezelowanego kawałka gumy, który przy odrobinie kreatywności, fantazji i wprawy zamienia się w ptaka. Pięknego o tyle, o ile wierzyć poecie, że „nie to piękne, co piękne, ale to, co się komu podoba”.
O łabędziach z gumy, rowerach z drewna i innych wytworach swojskiej kreatywności pisze Olga Drenda w najnowszej, rewelacyjnej książce „Wyroby. Pomysłowość wokół nas”. I choć po autorce „Duchologii polskiej” można się było spodziewać, że skupi się na tym, co nasze, to antropolożka z Mikołowa pokazuje, że domorosły dizajn potrafi być zadziwiająco kosmopolityczny. Ma na to dowody. Wspomniany łabędź zdobi nie tylko nasze trawniki – wita też gości na australijskich podwórkach. Na tej samej zasadzie w różnych, niezwiązanych ze sobą miejscach pojawiają się podobne pomysły, obawy i strachy. Dlaczego tak się dzieje? Możemy się nad tym zastanowić na wystawie „Czekając na kolejne nadejście” w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej. Wystawa ma pokazać, że – jak twierdzą kuratorzy – mimo geograficznej bliskości, mimo tego, że wieszcz pisał: „Litwo, ojczyzno moja”, dziś obiegi intelektualne Polski i Litwy są od siebie odległe – a jednak wciąż w obu krajach pojawiają się te same pytania i problemy.
Trzydziestu artystów i trzydzieści artystek pokazuje swoje prace na wystawie, której pierwsza odsłona miała miejsce w Wilnie, a druga jest właśnie prezentowana w Warszawie. Wśród ich dzieł, których wiele dotyczy przyszłości, niepewności jutra, znajdziemy fantastyczną instalację Julijonasa Urbonasa, któremu widzi się planeta zlepiona z ludzi wystrzelonych w kosmos w ramach litewskiego programu kosmicznego. Na podłodze galerii kładzie się plama błota – Agnieszka Kalinowska odciska w glinie ślady stóp migrantów. Temat wzmożonego nacjonalizmu porusza Artūras Raila, portretując grupę neonazistów z litewskiego Szawle. Polski artysta Cezary Poniatowski tytułem swojej pracy „Spokój” określa taktykę oswajania lęku, trapiącego zarówno Litwinów, jak i Polaków. Są również imigranci osiedlający się w Polsce – instalacja kolektywu Nomadic State, przywieziona z Wólki Kosowskiej, czyli polskiego Chinatown – a także drogi polskiej imigracji. Jest instalacja dźwiękowa Jokūbasa Čižikasa „Technoszaman” i aż chciałoby się zakrzyczeć „Wixapol, Wixapol”, choć popularnej polskiej inicjatywy imprezowej na wystawie nie zobaczymy. Żeby zrozumieć, dlaczego artystów trapią te same problemy, kuratorzy sięgnęli do koncepcji Michela Foucaulta. Mądrze, ale ja zamiast odwoływać się do pojęcia heterotopii autorstwa francuskiego filozofa, posłuchałbym Olgi Drendy. Opowiadając o przedmiotach osobliwych, antropolożka tłumaczy, że tym, co łączy kraje ich pochodzenia, jest przede wszystkim peryferyjność. Termin dobrze znany, straszą nim politycy, jak ognia boją się go prawicowi mędrcy. Drenda się go nie boi. Twierdzi, że bez niego nie byłoby zarówno marzeń budowanych według amerykańskiego snu, jak i wielu naszych strachów. Na przykład lęku przed tym, że Europa wciąż może jeszcze nie być miejscem, do którego przynależymy na dobre. Peryferyjność każe nam czuć się jak uczeń wiecznie zagrożony wyrzuceniem za złe zachowanie.
Wystawę w U-jazdowskim zorganizowano z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości, które świętują też inne instytucje sztuki. Muzeum Narodowe rozlicza się między innymi z pierwszymi latami polskiej państwowości i ujawniającymi się wówczas autokratycznymi ciągotami. Muzeum Sztuki Nowoczesnej – z zawłaszczanym przez mężczyzn prawem do walki o wolność. Wystawa w U-jazdowskim wybiega w przyszłość, mówiąc, że więcej przed nami wyzwań niż powodów do radości. Ale na szczęście nie jesteśmy w tym sami.
Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski to działająca od ponad 30 lat stołeczna instytucja kultury, od ponad roku posługująca się także skrótem U-jazdowski. Na terenie zamku, otaczającego go parku oraz w sąsiednim budynku dawnego arsenału znajdziemy galerię sztuki, niezależne kino oraz przestrzenie, w których organizowane są performanse i koncerty.
101 komentarzy