Cztery pokoje. Reżyseria: Solar

fot. Piotr Pytel

Raper i biznesmen. Razem z Białasem ma decydujący głos w SBM Label, poważnym graczu na polskim rynku hiphopowym. I właśnie wydał płytę „Pokój Zero”, nawiązując tytułem do koncepcji Walta Disneya, który dzielił pracę kreatywną na etapy-pokoje. Jak to lepiej wyjaśnić? Najlepiej na przykładzie. Solar przeprowadza nas od sceptycyzmu aż do czystej formy, źródła idei. Przy okazji dzieli się wnioskami, które pozwolą spojrzeć inaczej na niego samego i branżę.

 Notował: Marcin Flint

Pokój Trzeci – gabinet dziury w całym

Jestem dociekliwy, zawsze pytam, co z czego wynika i dlaczego zostało zrobione w ten akurat sposób. Jestem gościem, który zawsze chce wiedzieć, czy nie dało się lepiej. Moi pracownicy zwracają mi uwagę na sytuacje, w których wszystko wydaje się gotowe, a wtedy przychodzę ja z kilkoma dezorganizującymi uwagami. Tego akurat staram się oduczyć, bo wyłapywanie istotnych problemów w ostatniej chwili to jedno, ale uciążliwy perfekcjonizm – drugie. Wciąż muszę się podszkolić w trafnej ocenie zasadności poprawek.

fot. Piotr Pytel

Przez lata nauczyłem się posługiwać krytyką w sposób nieskrępowany. Kiedyś było mi trudno wygarnąć komuś w twarz, ale w tej dziedzinie, jak w każdej innej, warsztat zdobywa się roboczogodzinami. Obecnie to kolejne narzędzie używane przeze mnie bez emocjonalnego obciążenia, choć opakowane w możliwie zjadliwą dla innych formę, związaną z tym, by mówić również o tym, co robią dobrze, i przekonaniem, że nie atakuję w ten sposób niczyjej osobowości czy kariery.

Od krytyki, krytykanctwa do czarnowidztwa nie jest daleko. Przydarza mi się. Modne jest mówienie o bipolarze, wszyscy są teraz dwubiegunowi. To jednostka chorobowa dotycząca przechodzenia z jednego skrajnego stanu w drugi w mgnieniu oka. Mam o tym utwór na płycie. Może u mnie to nie dzieje się w chwilę, ale w ciągu jednego dnia potrafię czuć zarówno, że mam świat u stóp, jak i to, że jestem skończony.

 

Pokój Drugi – salon racjonalizacji

Trudno pozbyć się krytyki emocjonalnej – coś jest słabe, bo mi się nie podoba. Najlepiej zrobić research. Niestety, nie jestem osobą dysponującą świetną pamięcią – zostają mi w głowie uczucia, które miałem po zapoznaniu się z czymś, ale już nie zawsze to, z jakimi działaniami się to wiązało. Przed spotkaniem zastanawiam się, co konkretnie chcę powiedzieć. Często proszę o pomoc współpracowników. Warto pokrywać emocje faktami, bo wtedy można podyskutować, nie przerzucając się dzidami.

Mam w otoczeniu parę osób, które są w stanie mnie przekonać. Na pewno należą do nich moja dziewczyna i kilku moich przyjaciół, choć czasem i przypadkowa osoba jest mi w stanie zmienić pogląd, o ile będzie tylko dobrze argumentować. Cierpię jednak na przypadłość, którą przy poprzednim pokoju krytykowałem – zmiany wprowadzam dopiero wtedy, gdy już je przetworzę. Tak, mechanizmy, które zauważam u młodych artystów, widzę również u siebie.

fot. Piotr Pytel

Nie da się oceniać obiektywnie. Można co najwyżej napisać program, który zbierze pełne spektrum komentarzy, policzy łapki na YouTube, zerknie na OLiS i najlepiej jeszcze zrobi wywiad z człowiekiem. Wtedy się da tę opinię zobiektywizować poprzez analizę danych. Koniec końców i tak będzie subiektywna.

Nasza branża jest nieprzewidywalna, nie do zamknięcia w excelach. Pieniądze na rynku fonograficznym w Polsce nie mają aż tak dużego znaczenia, zwłaszcza przy nowych twarzach, bez presji oczekiwań i wysoko postawionej poprzeczki. Oczywiście, pomagają, a już na pewno ich brak szkodzi. Ale bywa, że pieczemy na jednym ruszcie różnych artystów – mam tu na myśli wybór podwykonawców, czyli tych samych ludzi od klipów czy podobnych producentów, i trzymanie się zbliżonej estetyki. A jednak jeden twórca sprzeda 300 płyt, a drugi 30 tysięcy. Wychodzą z wytwórni z tym samym bagażem, gdzie indziej dochodzą.

Pokój Pierwszy – apartament szalonych idei

Im bardziej nasz kraj się cywilizuje i odchamia – choć to odchamianie to też temat na długą dyskusję – tym bardziej kreatywność popłaca. Jasne, pewna publiczność na nią się nie godzi, bo oczekuje sztampy, nie lubi zmiany, chce tę samą lub co najwyżej troszeczkę inaczej opakowaną śpiewkę. Wielu ludzi lubi być zaskakiwanymi, szuka nowych bodźców. Wtedy kreatywność jest kluczowa. Myślę, że układ sił się zmienia na korzyść tej drugiej grupy. Wraz z bogaceniem się ludzi, tym, że stać ich na to, żeby gdzieś pojechać, coś zobaczyć, pęka beton światopoglądu i horyzontów. Po drugiej stronie barykady są totalnie ogłupiający internet i klasyczne media. Ci, co chcą żyć ogłupieni, tak żyć będą, korzystając z debilnych form rozrywki. A ci, co chcą się rozwijać, mają do tego narzędzia, których kiedyś nie mieli. I dlatego kreatywność może zbierać swój plon.

Płyty wizjonerskie to mimo wszystko rzadkość. Kanye West wiedzie prym w takich szaleństwach i wizja aż mu się przelewa, choć też nie wiem, w jakim stopniu dałem złapać się w sieć budowanego przez niego image’u. Tak czy siak, trudno nie oddać Westowi tego, że parę przełomowych rzeczy dla rynku muzycznego wymyślił, nadał kierunek, cały czas potrafi zaskakiwać. Wydaje mi się, że płyta Maty to krążek, który przygotował wizjoner. Widzę, jak on pracuje, nadaje całemu zespołowi rytm i w tym przypadku wystarczy tylko tego nie zepsuć, bo wizja jest kompletna. To miła odmiana w czasach, w których wizjonerem jest nie artysta, tylko jego menedżer. Wszystko jest świetne opakowane wizualnie, komunikacyjnie, tylko samo mięso okazuje się nieco podpsute.

Prawdziwa kreatywność nie polega na siedzeniu w piwnicy i myśleniu nad tym, co można by zrobić w kosmosie, lecz na błyskotliwym wykorzystaniu zasobów, którymi się dysponuje, rozdysponowaniu ich tak, by była między nimi synergia i powstawało z tego coś, co ma wartość.

 

Pokój Zero – świątynia wyobraźni

Pokój Zero to jest coś, co czujemy w naszym układzie nerwowym, co dzieje się w obrębie naszej świadomości bądź podświadomości, ale nie zostało jeszcze wyartykułowane. To, w jaki sposób to zrobimy, zależy od naszych zdolności komunikacyjnych. Dziecko czuje coś, ale nie jest w stanie powiedzieć co. Umie tylko krzyknąć w jednym bądź drugim tonie. Im dalej idziemy w życie, bardziej się edukujemy, większą inteligencją dysponujemy, tym więcej jest możliwości, żeby jakoś to przelać na pokój pierwszy, drugi, trzeci. Zero jest bazą. Zlepkiem emocji, poglądów, wrażeń, uczuć. Wielką plątaniną.

Pracując nad albumem, starałem się jak najbardziej skrócić drogę między tym, co dzieje się w „Pokoju Zero”, a tym, co finalnie znajduje się w nagraniu. Obiecałem sobie wierność impulsywności, pierwszym myślom i szkicom.

fot. Piotr Pytel

Do tej pory wyrażałem się różnie. Miałem epizod dotyczący produkowania muzyki. Malowanie obrazu okazało się sposobem ekspresji, który mi się spodobał. Podczas procesu tworzenia, przez pół godziny bezczynnie wlepiając wzrok w płótno, odkryłem, że mam problem ze spontanicznością i bardzo długo podejmuję decyzję, co w efekcie odbiera mi frajdę z tworzenia. Zauważenie tego mechanizmu wpłynęło na moje podejście do muzyki. Daję sobie więcej pola do eksperymentów, najwyżej nie wyjdzie.

Wyrażam się również swoją firmą, to też jest sposób uzewnętrznienia się, zwłaszcza że mam najwyższą decyzyjność w kwestii zatrudnionych, wizji firmy, podjętych ruchów. SBM to coś, co mnie reprezentuje. Moje dzieło w pewnym stopniu analogiczne do tworzonej przeze mnie muzyki.

-->