Nowe Horyzonty Tournee – najlepsze filmy wrocławskiego festiwalu w 36 miastach

Nowe Horyzonty po raz kolejny ruszają w teren. W styczniu najciekawsze tytuły z ostatniej edycji festiwalu będzie można zobaczyć w 36 miastach – od Warszawy, przez Olsztyn, po Zieloną Górę. Tournée jak zwykle zaskakuje selekcją – gatunkową rozpiętością, zróżnicowanym podejściem reżyserów do materii filmowej, odwagą w przełamywaniu konwencji. W tym roku jest zaskakująco przystępnie. Jest horror, komedia z Kuby i kino biograficzne. Spieszcie się – te filmy przez chwilę rozświetlą ekrany kin, po czym ruszą w dalszą podróż.

„Epokowy projekt”
reż. Carlos M. Quintela


Życie w cieniu nieukończonej elektrowni atomowej. Juragua, wymarłe miasteczko, na który zapadł wyrok w latach 80., gdy Związek Radziecki przestał wspierać kubański rząd. Debiutujący Kubańczyk umiejętnie wydobywa absurdalny humor i melancholią ze staniu zawieszenia, w którym żyją jego bohaterowie. Trzej mężczyźni dzielą niewielkie pracownicze mieszkanie. Najstarszy opiekuje się złotą rybką, reprezentant średniego pokolenia jest bezrobotnym inżynierem bez perspektyw, a najmłodszy ma złamane serce. „Epokowy projekt” to sympatyczna obyczajowa komedia z surrealistycznymi, industrialnymi krajobrazami Kuby w tle.

„Tysiąc i jedna noc”
reż. Miguel Gomes


Portugalski reżyser uczy, jak o kryzysie ekonomicznym opowiedzieć inaczej niż w konwencji kina interwencyjnego. Lekcja jest długa – „Tysiąc i jedna noc” to trzyczęściowa saga, która trwa ponad sześć godzin. Miguel Gomes sięgnął po luźną strukturę cyklu arabskich baśni, które łączy jedynie postać narratora. Przeskakuje między postaciami i epokami, mityczną przeszłość przeplata z życiem na współczesnym blokowisku, bezrobotnych stawia obok syren i sułtana, a historię opowiedzianą z perspektywy psa zestawia z epizodem sądowym, w którym jednym ze świadków jest krowa. Surrealizm i polityka. Jedno z najbardziej oryginalnych osiągnięć filmowych mijającego roku.

„Lucyfer”
reż. Gust van den Berghe


Świadectwo autorskiej pomysłowości. Do nagrania „Lucyfera” van den Berghe skonstruował specjalną kamerę – tondoskop, dzięki któremu jego operatorowi udało się uzyskać efekt rybiego oka. Reżyser z inspiracji malarstwem Boscha i apokryficzną historią o Lucyferze przybywającym na ziemię stworzył oryginalną historię o meksykańskiej wiosce u podnóża wulkanu. Jej spokojne życie burzy tajemniczy mężczyzna, który rozsiewa wątpliwości, uwodzi mieszkańców i uzdrawia zdrowych. „Lucyfera” trudno do czegokolwiek porównać, to przewrotna przypowieść o diable, który uczy ludzi dobra i zła.

„Widzę, widzę”
reż. Severin Fiala, Veronika Franz


Już wiemy, gdzie wyrosły chłopaki z „Funny Games” Hanekego. W debiucie fabularnym Veroniki Franz – scenarzystki Ulricha Seidla, która przygotowała z nim trylogię „Raj” – dwaj 11-letni bracia spędzają wakacje w domku na prowincji. Niefrasobliwe zabawy przerywa przybycie matki. Z głową oplecioną bandażami po tajemniczym zabiegu, ustala nowe reguły wspólnego mieszkania. Zaczyna się nierówna walka. Veronika Franz zerwała z seidlowskim surowym realizmem, by stworzyć sugestywny horror inicjacyjny zakotwiczony w dziecięcych lękach i fantazjach.

„Pasolini”
reż. Abel Ferrara


Reżyser znany przede wszystkim ze „Złego porucznika” z Harveyem Keitelem tym razem nie sili się na kontrowersje. Stworzył film wyważony i elegijny w tonie. To rekonstrukcja ostatnich godzin życia brutalnie zamordowanego włoskiego reżysera i pisarza Piera Paola Pasoliniego. Ferrara nie podważa oficjalnej wersji wydarzeń, nie ucieka w politykę, lecz składa hołd swojemu mistrzowi. Jego charyzmę udaje się przemycić na ekran świetnemu Willemowi Dafoe.

Dodaj komentarz

-->