Wzięli na spytki m.in. Taco Hemingwaya, Wilka, Otso i Oskara z PRO8L3M-u. W sumie przepytali 20 raperów. Teraz my pytamy ich. Jacek Baliński i Bartek Strowski, autorzy książki „To nie jest hip-hop. Rozmowy II”, opowiadają o tym, który z rozmówców był dla nich największym wyzwaniem, z kim rozmawiało się najlepiej i kto z rapowego światka zaskoczył ich szczerością.
Rozmawiała: Sylwia Kawalerowicz, Foto: Ania Bystrowska
Największe zaskoczenie podczas rozmów?
Jacek Baliński: Nie jestem w stanie wyróżnić jednej osoby. Bardzo przyjemnie i sprawnie pracowało się z każdym z bohaterów. Tu nawet nie chodzi o mniejsze czy większe zaskoczenie, bo po solidnym, wielogodzinnym researchu mniej więcej wiedzieliśmy, czego się po danej postaci spodziewać. Na pewno jednak niezwykle cieszyło mnie podejście rozmówców do tych wywiadów – dało się odczuć, że traktują je jako pewnego rodzaju nobilitację. To miłe, że ludzie z takim dorobkiem tak podchodzą do sprawy. Każdy poświęcił nam tyle czasu, ile potrzebowaliśmy. Nikt nie uciekał od odpowiedzi i nie sprawiał wrażenia, że nie wie, po co się z nami spotkał. Fajnie, że udało nam się namówić zarówno tuzów sceny, jak i szare eminencje na osobiste zwierzenia.
Który wywiad był dla was największym wyzwaniem?
Bartek Strowski: Pamiętam, że po przyjeździe do Poznania donGURALesko na wejściu przywitał nas komunikatem, że ma tylko dwie godziny na wywiad. Nie tego się spodziewaliśmy, bo zawsze zawczasu uprzedzaliśmy samych artystów czy ich menedżerów, że nie chcemy wywiadów „na szybko”. Z miejsca się spiąłem, bo takie ograniczenie czasowe nigdy nie wpływa dobrze na przebieg rozmowy. Okazało się jednak, że postrzeganie czasu przez Gurala jest dość swobodne, więc spokojnie mogłem skupić się na swojej robocie, a z dwóch godzin zrobiły się trzy i pół.
Jacek: Nie przypominam sobie, żebyśmy z którymkolwiek z rozmówców mieli jakieś większe problemy. Przed rozpoczęciem prac „rozdzieliliśmy” bohaterów między siebie, bo wiedziałem, że Bartek dużo lepiej poradzi sobie ze wspomnianym donGURALesko czy z Czarnym HIFI, a ja z kolei skuteczniej rozpracuję Mesa lub Holaka. Wszystkie wywiady odbyły się po bożemu, bez rock’n’rollowych historii w tle. Jeśli chodzi o największe wyzwania, to sądzę, że powinienem wskazać na Taco Hemingwaya – przed spotkaniem czuliśmy sporą presję, ale wychodząc z wywiadu, mieliśmy poczucie, że nagraliśmy wręcz historyczny materiał.
No właśnie – jak udało wam się namówić na wywiad Taco Hemingwaya? Nie udzielił wywiadu niemal od samego początku kariery i wyjątkowo skrupulatnie unika kontaktu z dziennikarzami.
Jacek: To była dość zabawna historia. Kilka miesięcy po premierze pierwszej części książki ktoś zadał nam na Instagramie pytanie: „Tako hemingłej w dwójce?”. Dla żartu udostępniłem to, dodatkowo oznaczając w relacji @tacohemingway. Dwie godziny później otrzymałem od niego wiadomość o treści: „zgoda”. Nietrudno wyobrazić sobie moje zdziwienie, bo – jak słusznie zauważyłaś – artysta ten w ogóle nie udziela wywiadów. Okazało się jednak, że jego wydawca dał mu egzemplarz pierwszej części „To nie jest hip-hop. Rozmowy”. Taco przeczytał kilka wywiadów i najwyraźniej mu się spodobały, skoro zgodził się na rozmowę. Traktujemy to jako pewnego rodzaju wyróżnienie i bardzo się cieszymy, że akurat dla naszej książki Taco Hemingway zrobił wyjątek. Przy tym wyraźnie chcemy podkreślić – w tej publikacji jest 20 osób i wszystkie stawiamy na równi. Bardzo nie chcemy, by rok naszej pracy był odbierany tylko przez pryzmat tego czy innego znanego wykonawcy. Tak samo cieszymy się z udziału Taco czy KęKę, jak i Staszka Koźlika czy Żyta. Kulisy tego konkretnego wywiadu czytelników i dziennikarzy interesują najbardziej – nie powiem oczywiście, że jest to dla mnie zaskoczeniem, ale ja naprawdę tak samo dobrze jak ten wywiad wspominam spotkanie z Forinem, Magierą czy Rasem.
Bartek: A jeśli chodzi o wrażenia ze spotkania – rozmawiało się świetnie, a Taco w trakcie wywiadu udowodnił, że jest tą osobą, którą tak dobrze znamy z płyt: niezwykle spostrzegawczą, bardzo inteligentną, a przy tym lekko neurotyczną.
Podczas lektury duże wrażenie robi opowieść Wilka z Hemp Gru o jego dzieciństwie. To bardzo przykra opowieść o biedzie, alkoholu i małym chłopcu, który musi sobie z tym wszystkim poradzić. Łatwo namówić raperów na osobiste zwierzenia?
Jacek: Rzeczywiście, lektura wywiadu ze współtwórcą Hemp Gru może przyprawić o ciarki. Pamiętam, że redagując ten materiał, czułem dużą odpowiedzialność i nie było to dla mnie łatwe, bo kaliber tej historii jest naprawdę spory. Podczas pracy nad tą częścią przyświecała nam idea, żeby była to książka poważna. Z naszymi rozmówcami nie siedzieliśmy przy piwie i nie gadaliśmy o bzdurach. Chcieliśmy się dowiedzieć, co ich ukształtowało i jaką drogę przeszli, i przedstawić to wszystko w odpowiednio zarysowanym kontekście. Namówić raperów na osobiste zwierzenia nie jest łatwo, natomiast wydaje mi się, że bohaterzy książki dobrze rozumieją nasz zamysł i doceniają, że nie muszą udzielać setnego wywiadu przy okazji promocji płyty czy koncertu. Wywiad do książki to jednak coś zupełnie innego niż kolejny wywiad na YouTubie – jest to mimo wszystko sytuacja dość wyjątkowa. Poza tym my też dobrze z Bartkiem wiedzieliśmy, które z tych bardziej prywatnych wątków, które zostały nam opowiedziane, mogą pójść do druku, a które nie. Musimy mieć wyczucie i zdajemy sobie sprawę, że niektóre rzeczy powiedziano nam w dyskrecji, zaufaniu i niekoniecznie tysiące czytelników muszą o tym wiedzieć.
No właśnie – wywiad to jedno. Wiadomo jednak, że często ludzie się rozgadują, a potem w autoryzacji ucinają wszystkie smaczki. Jak było w waszym przypadku. Czy raperzy bardzo się autocenzurują?
Bartek: Wydaje mi się, że jeśli współpracuje się z nimi na klarownych i rzetelnych zasadach, to są nawet bardziej otwarci niż inne gwiazdy, z uwagi na to, że w swoich tekstach i tak już dopuszczają publikę bardzo blisko siebie. Nie spotkaliśmy się ze szczególną autocenzurą i jeśli rozmówca opowiadał o czymś na spotkaniu, z reguły mogliśmy to wykorzystać w tekście. Choć tak jak wspominał wcześniej Jacek, staraliśmy się z wyczuciem selekcjonować treści do druku. Dość wymagający przy autoryzacji był KęKę, który liczył, że w spisanym wywiadzie położymy nacisk na zupełnie inne wątki. Musieliśmy bardzo mocno przeredagować ten wywiad, dodać tam więcej uśmiechu. Ostatecznie jednak, dzięki bardzo dobrej współpracy, udało znaleźć się kompromis i każda ze stron jest zadowolona z efektu końcowego.
Jacek: Pojedyncze wątki przy autoryzacji u kilku osób rzeczywiście zostały skasowane, natomiast chcę podkreślić, że nie mieliśmy w zasadzie żadnych problemów przy autoryzacji. Obyło się bez hardcore’owych obsuw i wyrzucania treści, które wydawały nam się kluczowe. Powiedziałbym wręcz, że autoryzacja tylko tym wywiadom pomogła. Pamiętam, że przy pierwszej części książki Łona wspaniale uzupełnił swoje wypowiedzi, a przy drugim tomie mógłbym na pewno pod tym względem wyróżnić Mesa. Odpowiedź kończąca wywiad z Taco również została dopisana w autoryzacji – na śmierć bowiem zapomniałem zadać to pytanie, a od samego początku wiedziałem, że chcę, by ten follow-up do bodaj pierwszego wielkiego hitu tego artysty wieńczył całą rozmowę. Jakie to pytanie i co to za follow-up – odsyłam do książki.
A czy wam udało się zaskoczyć któregoś rozmówcę?
Bartek: Pamiętam, że Solar z Białasem byli miło zaskoczeni bardzo precyzyjnymi pytaniami dotyczącymi początków ich kariery. Sobota nie ukrywał z kolei zdziwienia, że znamy historię jego pierwszego spotkania z Popkiem. Matheo zaś wspomniał, że pytania, które mu zadawałem, uświadamiają mu pewne rzeczy i pozwalają się zastanowić nad drogą, którą obrał w życiu. Takie momenty umacniają mnie w przekonaniu, że warto było poświęcić wiele godzin na pieczołowity research.
Jacek: Nie szliśmy na wywiady z myślą: „Ach, mamy takie pytanie, dotarliśmy do takiej informacji, że nasz rozmówca na pewno będzie w szoku i szczęka mu opadnie ze zdumienia!”. Myślę, że dla bohaterów książki nie było zaskoczeniem, że byliśmy dobrze przygotowani i na koniec dostarczyliśmy im materiały stojące na wysokim poziomie – gdyby się tego nie spodziewali, pewnie by się nie zgodzili na wywiad. Tak czy inaczej, miło było potem słyszeć choćby od Magiery, że tak jak nie lubi udzielać wywiadów, tak ten z Bartkiem wspomina bardzo miło ze względu na profesjonalizm prowadzącego.
Czy czuliście różnicę podczas rozmów z raperami ze starej i nowej szkoły? Między Wilkiem a Otsochodzi jest niemal 20 lat różnicy, czy podczas rozmów widać różnice pokoleniowe?
Bartek: Każdy z naszych rozmówców jest zupełnie inny, ale chyba nie różnicowałbym ich ze względu na wiek.
Jacek: To fakt, że najmłodszego i najstarszego rozmówcę dzieli 20 (w przypadku pierwszej części nawet 23) lat różnicy i siłą rzeczy z 20-kilkulatkiem rozmawia się inaczej niż z 40-kilkulatkiem. Młody raper będący u szczytu popularności ma inne problemy i co innego go cieszy niż ojca trójki dzieci, ale to spoko – czytelnik dzięki temu dostaje od nas różne spojrzenia na rzeczywistość. Sam zresztą jestem ledwo dwa lata starszy od najmłodszego tu Otso. Od większości rozmówców jestem 8-12 lat młodszy, lecz nie wydaje mi się, by dla któregokolwiek z nich stanowiło to przeszkodę.
Na 20 artystów, z którymi rozmawiacie, nie ma ani jednej dziewczyny. Dlaczego? Czy uważacie, że w rodzimym hip-hopie brakuje raperki, z którą warto by porozmawiać?
W poprzedniej części waszej książki była JEDNA kobieta i też nie raperka!
Jacek: Bardzo byśmy sobie życzyli, żeby w drugiej części książki znalazła się przynajmniej jedna kobieta, ale niestety faktem jest, że polska scena rapowa stoi przede wszystkim facetami. Choć trzeba zaznaczyć, że w samej branży jest coraz więcej kobiet – Solar ostatnio podkreślał, że połowę biura SBM stanowią kobiety. Na pewno jest kilka pań, które zasługują na wyróżnienie, natomiast koniec końców przy wyborze rozmówców nie kierujemy się ani płcią, ani wiekiem, ale historią – i tym, czy wydaje nam się ona interesująca. Do jedynki zaprosiliśmy Anię Wójcik, która pracowała w Prosto Label. W dwójce natomiast mamy – co prawda nie w charakterze rozmówcy – Anię Bystrowską, która odpowiada za komplet zdjęć. Nasza fotografka odwaliła kawał świetnej roboty, tworząc wspaniałe, analogowe portrety bardzo przecież różnych od siebie postaci. Strona wizualna – zarówno fotografie, jak i ilustracje – jest integralną częścią tej książki. Nie zebraliśmy przypadkowych zdjęć od bohaterów, tylko z każdym umówiliśmy się na specjalną sesję.
Bartek: Wracając jeszcze bezpośrednio do pytania – rapową scenę pompuje głównie testosteron, ale to nie znaczy, że kobiety nie odcisnęły na niej swojego piętna. Ostatecznie nie zaprosiliśmy żadnej z pań do drugiej części książki, ale jestem pewien, że pewne postacie mogłyby do niej dużo wnieść. Trzymamy też kciuki za młode raperki, aby niczym koleżanki zza oceanu robiły coraz więcej hałasu swoimi projektami.
Czy te wszystkie rozmowy zmieniły wasze podejście do polskiej sceny rapowej?
Bartek: Nie mieliśmy z Jackiem żadnych zapędów socjologicznych przy tym projekcie, więc raczej nie będziemy diagnozować rapowej sceny. Chcieliśmy po prostu przedstawić ciekawe historie intrygujących i nieszablonowych postaci. Mam nadzieję, że to się udało. Jako baczny obserwator rodzimego hip-hopu od końcówki lat 90. muszę jednak przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem, jak bardzo sprofesjonalizował się nasz rap-biznes i w jakim stylu przeszedł drogę „od zajawki do pełnoprawnej gałęzi przedsiębiorczości”, jak zręcznie ujął to w pierwszej części książki Marcin „Tytus” Grabski, szef Asfalt Records. Nawiasem mówiąc, pod takim hasłem zorganizowaliśmy w zeszłym roku panel dyskusyjny w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Cały czas dostajemy pytania, kiedy powtórzymy podobne wydarzenie.
Jacek: Mam nadzieję, że obie części naszej książki są dowodem na to, że polski hip-hop to już nie jest zabawa dla małolatów czy subkultura kojarząca się ze wszystkim, co najgorsze, tylko coraz bardziej profesjonalny biznes (choć nie tylko biznes!), w którym nie brakuje fascynujących ludzi. Te wywiady nie zmieniły mojego podejścia do sceny, a tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to ciekawa branża i nie powinno się wstydzić, że się ją w jakiś sposób współtworzy.
Czy jest ktoś, kogo nie udało się wam przepytać, a bardzo byście chcieli?
Jacek: Owszem, jest kilka postaci, z którymi bardzo byśmy chcieli zrobić długie, wyczerpujące wywiady – zarówno wśród legend sceny, jak i wśród newcomerów. Nie zdradzimy jednak żadnych ksywek – pochwalimy się nimi, jak już dogramy temat z każdą z nich, a przede wszystkim jak wcześniej podejmiemy decyzję, czy powstanie jeszcze kolejny tom. Wstępnie o tym myślimy, nieśmiało rozmawiamy, przerzucamy się kandydaturami, natomiast na konkrety trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać. Sprawa jest otwarta, ale na razie skupiamy się na drugiej części, która dopiero co się ukazała nakładem mojego niezależnego wydawnictwa No Dayz Off. Na brak pracy nie mogę narzekać – ale to mnie tylko cieszy, bo oznacza to, że jest dla kogo te książki wydawać. Fajnie.