„Rozpad rodziny – instrukcja obsługi”. Tak mógłby brzmieć podtytuł debiutu reżyserskiego Paula Dano, aktora, który zwrócił na siebie uwagę ekscentrycznymi rolami w takich tytułach jak „Człowiek-scyzoryk” czy „Aż poleje się krew”. W porównaniu z nimi oparta na powieści Richarda Forda „Kraina wielkiego nieba” początkowo wydaje się filmem niepozornym. Przenosimy się do lat 60., do małego miasteczka w Montanie, w którym niedawno zamieszkała rodzina Brinsonów. Jeannette zajmuje się domem, a Jerry ma niewdzięczną fuchę na polu golfowym. Zmęczeni życiem na walizkach 30-latkowie pokładają duże nadzieje w nastoletnim synu. Joe nie umie się jednak odnaleźć w nowym środowisku. Jest outsiderem, a jego niedopasowanie wkrótce pogłębi się pod wpływem wydarzeń, które mają związek z szalejącym w okolicy pożarem. Dano z zaskakującym wyczuciem ukazuje los trojga ludzi, którym nagle życie wymyka się spod kontroli. Nie wskazuje jednoznacznie, co jest przyczyną kryzysu Brinsonów – bieda, frustracja czy skostniały model rodziny lat 60. Tym, co w jego filmie pociąga szczególnie, jest konsekwentnie budowana aura dziwności, surrealistyczny naddatek, który wyłania się zza fasady zwyczajnej egzystencji na amerykańskiej prowincji. Każdy chce tu z różnych przyczyn przed czymś uciec, sparzyć się, by poczuć coś nowego. Choć wydarzenia śledzimy głównie z perspektywy Joego, powoli stającego się opiekunem i powiernikiem rodziców, to pierwsze skrzypce gra tu matka. Carey Mulligan świetnie oddaje rozedrganie bohaterki, która porzuca rolę podpory rodziny i dokonuje wyboru. Czy chodzi tu o prawo do wolności, złudzeń czy egoizmu – tego reżyser nie rozstrzyga, ale swoim wnikliwym, skromnym filmem zdaje się mówić, że hipokryzja jest gorsza od najgorszego pożaru.
„Kraina wielkiego nieba” („Wildlife”)
reż. Paul Dano
obsada: Carey Mulligan, Jake Gyllenhaal, Ed Oxenbould
USA 2018, 104 min
M2 Films, 7 grudnia