„Ja, Daniel Blake” – wysiłki o zasiłki

Ken Loach, reżyser znany z lewicowych przekonań, od prawie 50 lat wojuje w swoich filmach z systemem i ujmuje się za ludźmi wykluczonymi. Jako jeden z czołowych przedstawicieli kina zaangażowanego w najnowszym dziele, które przyniosło mu drugą w karierze Złotą Palmę w Cannes, nie zbacza z obranej drogi. Tym razem głównym bohaterem jest mieszkający w Newcastle stolarz Daniel, brawurowo odgrywany przez naturszczyka Dave’a Johnsa. Ten na pozór szorstki, a w głębi wrażliwy i pełen dobroci mężczyzna po śmierci żony zmaga się z samotnością, a niedawno przebyty zawał serca uniemożliwia mu kontynowanie pracy.

Za młody na emeryturę, za stary i zbyt schorowany, by odnaleźć odpowiednie dla siebie płatne zajęcie, stara się w brytyjskim odpowiedniku ZUS-u o zasiłek. W tym momencie Daniel staje się współczesnym Józefem K. z „Procesu” Kafki. Wpada w tryby urzędniczej machiny, gdzie absurd goni absurd. Zamiast pomocy i należnej renty, otrzymuje  kuriozalne zalecenia. Choćby takie, że odwołanie musi złożyć samodzielnie przez internet, choć jako sędziwy robotnik nie ma pojęcia o obsłudze komputera. W poddanej regułom wolnego rynku opiece społecznej człowiek zostaje sprowadzony do zapisu  w bazie danych, a o jego losie nie decyduje lekarz, lecz „specjalista ds. medycznych”.

W trakcie swoich batalii z urzędami Dave poznaje pozbawioną środków do życia, młodą i samotną matkę z dwojgiem dzieci. Pomaga jej odnaleźć się w nowym miejscu, wspiera psychicznie i finansowo, a przy okazji budzą się nim uczucia wykraczające poza altruizm i przyjaźń. Reżyserowi „Ja, Daniel Blake” można wiele zarzucać: że ukazuje czarno-biały podział na złych biurokratów i dobrych prostych ludzi, że momentami stosuje szantaż emocjonalny, mnożąc przed bohaterami przeszkody, że uprawia publicystykę rodem z telewizyjnych programów interwencyjnych i lewicowych pism. Mimo tych mankamentów jego film broni się jako dzieło sztuki. Ma świetne, inteligentne i pełne humoru dialogi, postaci są dobrze poprowadzone i wiarygodne, a fabuła łączy prostotę i głębię. Chwyta za serce, ale nie epatuje pornografią cierpienia. Nigdy dość mówienia o problemach ludzi wyrzuconych na margines, szczególnie w tak wyrafinowanej formie, jak w wykonaniu Loacha.


„Ja, Daniel Blake” („I, Daniel Blake”)
reż. Ken Loach

obsada: Dave Johns, Hayley Squires, Briana Shann
Francja, Wielka Brytania, 100 min
M2 Films, 21 października

FILM
5A!

239 komentarzy

Dodaj komentarz

-->