„Gimme Danger” – Rock’n’roll is not (and will never be) dead

„Gimme Danger”
reż. Jim Jarmusch

Trywialność: The Stooges to jedna z najważniejszych kapel rockowych wszech czasów. Wydali na przełomie lat 60. i 70. trzy płyty, hałaśliwe, brudne, zwierzęco zmysłowe, chaotyczne, które dały początek punk rockowi, a ten z kolei dał początek wszystkiemu, co od czterech dekad dzieje się w gitarowym świecie (do inspiracji ekipą Iggy’ego Popa przyznają się Sex Pistols, Sonic Youth, Nirvana czy The White Stripes). Płyty, które wtedy, w czasach epoki miłości, były niezrozumiałe, bo operowały zupełnie innym językiem, agresywnym, w kontrze do unoszącego się nad Ameryką i Wielką Brytanią pacyfistycznego obłoku haszyszu. Płyty, które dziś należą do klasyki.

Jim Jarmusch w swoim dokumencie przedstawia przede wszystkim to siedem szalonych lat, gdy The Stooges przeszli przez wszelkie fazy kariery typowe dla rockowego światu i wielkich marzeń: poczynając od entuzjazmu krytyki nad niepokorną ekipą, która w głębokim poważaniu miała wszystkie reguły, przez próby podbicia światowych rynków muzycznych, po napędzony narkotykami, alkoholem i rozczarowaniami rozpad zespołu. Członkowie grupy oraz ich przyjaciele i rodziny wspominają najpiękniejsze i najbardziej przykre momenty w historii The Stooges, przy czym poszczególne anegdoty są przeplatane archiwalnymi materiałami i animowanymi wstawkami, które świetnie zespalają się z ogólną wesołkowatością i wyluzowaniem samych zainteresowanych.

Panowie są samograjami, sypią anegdotami jak z rękawa; Iggy, doskonale znający reguły show-biznesu, z nieoczekiwaną vis comica, wie, kiedy powiedzieć stop, którą z prawd wolno sprzedać, a które mogą być zbyt bolesne. Jarmusch tak dobiera fakty, tak konstruuje narrację, by z jednej strony pokazać, że chodziło tu przede wszystkim o zabawę (choć z niekoniecznie fantastycznymi skutkami), a z drugiej – wygrać niezależność wpisaną w historię The Stooges (Pop w pewnej chwili mówi: nie chcę być ani glamrockowy, ani alternatywny, ani hiphopowy, chcę być tylko i wyłącznie sobą). Ta niezależność być może pozbawiła ich paru kafli na koncie i rozwaliła wątroby, ale też dzięki niej zespół nigdy nie zbratał się z establishmentem (Iggy twierdzi, że pewna garść zespołów hipisowskich powstała podczas spotkań władz, tak by można było je kontrolować). Choć dziś są już dziadkami, a część z nich przeniosła się na łono Abrahama, nadal inspirują kolejne pokolenia (Pop w tym roku wydał kolejną solową płytę, za którą otrzymał nominację do nagrody Grammy). „Warto być zawsze tylko sobą”, prawda, którą zmaterializowała w swojej piosence parę lat temu pewna polska wokalistka, w „Gimme Danger” jest bowiem nadal myślą przewodnią tych, którym wygodniej iść pod prąd. Jarmuscha chyba
zresztą też.


„Gimme Danger”
obsada: Iggy Pop, Ron Asheton, Scott Asheton, James Williamson, Steve Mackay, Mike Watt
Reżyseria: Jim Jarmusch
USA 2016, 98 min
Gutek Film, 9 grudnia
4A!

700 komentarzy

Dodaj komentarz

-->