Zamilska – lekcja muzyki u buntowniczki

fot. Radosław Kazimierczak

Natalia Zamilska poprowadziła w maju warsztaty muzyczne w ramach Converse Rubber. Doświadczenie i wiedza polskiej gwiazdy techno przyciągnęły tłumy zakochanych w muzyce ludzi, motywowanych faktem, że Natalia jest samoukiem i do wszystkiego, co osiągnęła, doszła sama.

Industrialne klimaty twojego rodzinnego miasta, Katowic inspirują do tworzenia elektroniki?

Moja koleżanka się kiedyś śmiała, że jak byłam mała, to rodzice mnie w kołysce wystawiali na kopalnię. Dźwięki Śląska i industrial stały się moim instrumentem i brzmieniem jednocześnie. Ktoś mi powiedział, że moja muzyka jest jak soundtrack dla pociągu, który wjeżdża do Katowic.

W swoich utworach łączysz wiele różnych brzmień – jest techno, elektronika, noise, a także elementy arabskie czy afrykańskie. 

Gdy tworzyłam do szuflady, poszukiwałam swojego brzmienia, myślałam, że muszę znaleźć własny gatunek. A słuchałam muzyki z kompletnie różnych światów. Nie chciałam się określać. Postanowiłam wszystkie inspiracje połączyć.

foto. JuSobo

foto. JuSobo

Starannie dbasz o swoją prywatność, unikasz klasyfikowania, nie przynależysz do określonych ram. Czy podczas warsztatów można było poznać także twoje bardziej prywatne oblicze?

Na warsztatach zajmowaliśmy się muzyką, można zatem było poznać moje prywatne podejście do samplingu, praw autorskich, miksowania ścieżek i samego aktu tworzenia. To są bardzo prywatne i osobiste sprawy.

Jak oceniasz zaangażowanie uczestników warsztatów?

Chciałam, żeby to nie był wykład. Pragnęłam, żeby każdy podszedł do komputera, wybrał coś od siebie z biblioteki sampli, miał poczucie, że dołożył choć małą część do powstającej sekwencji. Zdecydowana większość uczestników nie znała Abletona, było jednak kilka osób, które w tym programie działają od kilkunastu lat. Powiedziałam im, że jeśli to, co mówię, wyda im się zbyt banalne, mogą wyjść, zobaczyć co się dzieje w innych salach, ja się nie obrażę. Zostali do samego końca, a warsztaty przeciągnęły mi się do trzech godzin. Skupialiśmy się nie tylko na technice, ale też na samej różnorodności pomysłów, sposobach działania, podejściu do muzyki. Niewielu o tym wie, ale mam wykształcenie pedagogiczne. Może mam do tego smykałkę.

Podczas warsztatów spotkałaś kogoś, o kim pomyślałaś: „Tak, ten człowiek ma dużą szansę na zrobienie kariery w branży muzycznej”?

Jeśli utrzymają swoją dziecinną ciekawość i rozbrajającą szczerość w tym co robią, to wielu z nich ma taką szansę. Nie musisz być technicznym geniuszem, żeby robić bardzo dobrą muzykę. Nie musisz mieć drogiego sprzętu, aby robić coś prawdziwego. W Warszawie podszedł do mnie sympatyczny nastolatek i poprosił o przesłuchanie jego kawałka. Było to naprawdę przyzwoite. Pochwaliłam go i kazałam pracować więcej niż dotychczas. Nie wyobrażasz sobie, jaki był szczęśliwy. Poczułam dumę, że akurat mnie pytał o zdanie i poradę. Fajnie jest móc przekazać komuś swoją wiedzę.

Czy ucząc młodych ludzi, sama się czegoś nauczyłaś?

Gdy kilka lat temu prowadziłam warsztaty dla młodszych uczestników, przypomnieli mi oni o spontaniczności i wolności w tworzeniu. Z bardzo prostych, wręcz banalnych manewrów, które stosowali intuicyjnie i na wyczucie, tworzyli doskonałe w tej prostocie formy muzyczne. Młodzi ludzie zarażają radością, luzem i spontanem. Fajnie jest przez trzy godziny bawić się dźwiękiem, słuchać pomysłów uczestników i z wirującej pralki zrobić innowacyjny instrument.

94 komentarze

Dodaj komentarz

-->