Recenzja płyty: Beyoncé, „Lemonade” – kwaśnosłodko

Beyonce "Lemonade"
Beyonce "Lemonade"
Beyonce "Lemonade"

Beyoncé, „Lemonade”, Sony Music Poland

„Lemonade” to już drugi w karierze Beyoncé projekt, w którym artystka na równi stawia muzykę i warstwę wizualną. Płyta, podobnie jak jej poprzedniczka, trafiła do sprzedaży nagle i bez żadnej promocji. Dlatego podobnie jak przy „Beyoncé” słuchałem jej nieobciążony – nikt jeszcze nie zdążył naskrobać swojej opinii na jej temat. „Lemoniada” to zapis uczuć kobiety kochającej niewiernego męża.

W otwierającym album „Pray You Catch Me” słyszymy delikatne akordy klawiszów James Blake’a, na które co kilka taktów nakładane są kolejne warstwy dźwiękowe, przemieniające tę z początku prostą piosenkę w niemalże hymn o zdradzie. „Hold Up”, wyprodukowany przez Diplo, napisany wspólnie z Ezrą Koenigiem z Vampire Weekend, to z kolei najbardziej taneczny kawałek albumu, ale szybko o nim zapominamy słuchając wulgarnego i brudnego „Don’t Hurt Yourself”.  W stworzonym z Jackiem White’em numerze po raz pierwszy słyszymy wkurwioną Beyoncé, która bezpardonowo atakuje Jaya-Z i pyta, za kogo on się uważa śmiąc pogrywać z najbardziej pożądaną kobietą na świecie. Za podkład muzyczny ma sample Led Zeppelin, przesterowaną perkusję i wszystkie chwyty znane z najlepszych nagrań pana White’a.

Gdy dochodzimy do brassowego „Daddys Lessons” w którym artystka porównuje męża do swojego ojca, wydaje nam się, że właśnie bierzemy udział w muzycznym rozwodzie najpotężniejszej popkulturowej pary na świecie. Chwilę później jednak przy „Forward” nagranym wspólnie z Jamesem Blakiem, Bey zostawić wszystko, co złe, za sobą, i przenosi się do lat 60 – „Freedom” równie dobrze mógłby powstać 50 lat temu i być istotnym głosem w walce o równouprawnienie Afroamerykanów. Możemy tu zresztą usłyszeć Kendricka Lamara, którego „To Pimp a Butterfly” było jednym z najbardziej zaangażowanych społecznie rapowych wydawnictw ostatnich lat.

Płytę zamyka „Formation”, utwór który wywołał burzę wśród Amerykanów, bo pierwszy raz w swojej karierze Beyoncé jest… czarna. Knowles przestała być kolejną pop gwiazdą, która śpiewa o miłości, staje się waleczną kobietą, która idzie w ślady wielkich – Niny Simone czy Arethy Franklin – i nie boi się poruszania tematów rasizmu i niesprawiedliwości jaka spotykała (i spotyka) czarnych mieszkańców USA. „Lemonade” ma momenty słabe – zarówno pod względem tekstów jak i muzyki, ale to zdecydowanie najdojrzalsza płyta w karierze królowej popu, która chyba znudziła się swoją pozycją i postanowiła zostać po prostu królową.

Dodaj komentarz

-->