Ciężkie życie hipsterów w Berlinie

Nie ma hipstera bez komputera. I to do tego używanego w kawiarni. Wiadomo. Powieści, artykuły, bloga najlepiej prowadzi się w oparach kawy i w szumie modnych ploteczek. Niestety nie w Berlinie. Ku mojemu, i zapewne wielu polujących na darmową sieć, zdziwieniu siedzenie w knajpie z komputerem jest w mieście hipsterów zakazane.

No dobra. Może nie zakazane, ale bardzo niemile widziane. Szczególnie w modnych knajpach, gdzie na stolikach przyklejone są kartki “no laptop here” i nie ma dyskusji. Wiem, bo próbowałam kilka razy. Argumenty słyszałam różne, że psuję wystrój, że się alienuję z komputerem, że zajmuje zbyt wiele miejsca. W knajpach gdzie pojawia się zakaz z komputera można korzystać tylko przy wyznaczonych stolikach. Zwykle, trzeba przyznać Niemcom rację, z lepszym oświetleniem i w pobliżu kontaktu. Dostać taki stolik, to jak trafić w totka. Graniczy z cudem. Kiedy jednak nam się uda, możemy czuć się jak królowie życia. Powieść w takich warunkach zapewne się sama piszę. Dzięki takim podziałom hipsterska śmietanka została wreszcie oddzielona. W końcu nawet na darmową sieć trzeba zasłużyć.

Dodaj komentarz

-->