„Briggs Land” i „Grass Kings” (recenzja)

„Briggs Land” i „Grass Kings” to dwie komiksowe serie o ludziach żyjących na cenzurowanym przez popkulturę marginesie amerykańskiej rzeczywistości. Różnią je sposób podejścia i realizacja. Stworzona z hollywoodzkim rozmachem historia rodziny Briggsów opowiada o walce o władzę między żoną a mężem, który odsiaduje wyrok za zamach na prezydenta USA. Ona zdaje się dążyć do tego, żeby terytorium Briggsów, czyli ich ziemia, na której nie uznają zwierzchnictwa władz federalnych, była azylem dla chcących żyć po swojemu. On jest neonazistą, który zza krat kieruje gangiem. Scenarzysta Brian Wood opisuje losy Briggsów zarówno z ich własnej perspektywy, jak i z perspektywy agentów FBI. Podwójna narracja dynamizuje opowieść i pokazuje, jak wiele można ukryć przed władzami. Hollywoodzki styl komiksu przejawia się przede wszystkim w sensacyjnym charakterze opowieści i skali zjawiska – ziemi Briggsów nie strzegą znane z filmów tabliczki z napisem, że obcy będą zastrzeleni, ale ogrodzenie z drutu kolczastego, wieżyczki z ciężkimi karabinami i prywatna armia. Wood porusza istotne społecznie tematy, takie jak neonazizm czy patriarchat. Do tej pory ukazały się dwa tomy komiksu i oba trzymają w napięciu od początku do końca. Z kolei „Grass Kings” to opowiedziana z sundance’ową wrażliwością historia braci, którzy postanowili żyć na marginesie amerykańskiej rzeczywistości. Na ich ziemi panują ich własne prawa, a radiowóz zostanie ostrzelany bez ostrzeżenia tak samo jak każdy, kto naruszy ich własność. Matt Kindt stawia na obyczajowy kryminał w kameralnym wydaniu. Kilka przyczep i drewnianych domków nad jeziorem, w których mieszka parę osób. Tu dni są takie same, a rozrywkę stanowi wysadzenie dynamitem starej karpy. Podczas gdy w „Briggs Land” każda scena wnosi coś nowego, w „Grass Kings” główny bohater przed dwie strony pije kawę na ganku. Świetnie oddaje to niespieszną rzeczywistość prowincji, na której czas biegnie po prostu inaczej. Scenarzysta nie ogranicza się jednak do odtwarzania wiejskich realiów – na podstawie rodzinnej tragedii i wymagającej wyjaśnienia tajemnicy sprzed lat buduje dramat. „Grass Kings” i „Briggs Land” są odmiennie narysowane. Pierwszy to szkicowy rysunek z akwarelowymi, wytłumionymi kolorami. Drugi – dynamiczny i intensywnie barwny realizm. Oba komiksy, graficznie i treściowo, idealnie się dopełniają, pokazując ten fragment amerykańskiej rzeczywistości, w której sen jest koszmarem.

Brian Wood, Mack Chater, „Briggs Land: Kobieca ręka. Samotna walka”, Egmont
Matt Kindt, Tyler Jenkins, „Grass Kings. Tom 1”, Non Stop Comics

-->