Europejski spleen

Nie ma ekspresów przy żółtych drogach
Andrzej Stasiuk
Czarne
A!A!A!A!A!

#AndrzejStasiuk ma rzadką umiejętność pisania o rzeczach oczywistych w sposób nieoczywisty. W „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach”, jego najnowszej książce będącej zbiorem wcześniej publikowanych w polskiej i zagranicznej prasie esejów, robi to perfekcyjnie. Z lekkością i właściwą sobie dezynwolturą zabiera nas w przeróżne miejsca. Raz jest to Licheń, innym razem zagubiona w albańskich górach wioska albo rodzinne miasteczko Herty Müller.

W krótkich, bo zaledwie dwu-trzystronicowych tekstach pochyla się nad przedmiotami, ludźmi i krajobrazami. „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” nie rządzi się chronologią. Tematy skaczą, szerokości geograficzne puchną, pory roku się zmieniają, ale wszystko to tworzy spójną całość. Nowego Stasiuka można czytać na raz albo na wyrywki. Szczególnie bliskie wydały mi się zapiski o pogodzie. O „środkowoeuropejskim spleenie czterech pór roku, gdy zimne bez przerwy zamienia się w ciepłe, mokre w suche, a jasne w zachmurzone, a potem odwrotnie i tak do samej śmierci, bez żadnej nadziei na odmianę”.

#Stasiuk jest obserwatorem dojrzałym. Często gorzkim, ironicznym, ale też niepozbawionym optymizmu. Tę książkę można też traktować jako przewodnik po jego intelektualnych inspiracjach, wiele tekstów odnosi się bowiem do dzieł innych twórców: książek, fotografii czy filmów. Są to swego rodzaju zapiski na marginesie, które aż proszą się o pogłębienie. #Stasiuk jednak nie należy do pisarzy, którzy piszą pod czytelnika. Zamiast więc wyjaśniać, pozostawia hasła, myśli i pytania. „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” nie jest książką wybitną, ale wszystko jest tu czyste i klarowne, to wręcz esencja jego podróżniczego stylu. Pozycja dobra dla tych, którzy Stasiuka jeszcze nie próbowali albo mieli z nim problem. Potrzebna wam tylko wrażliwość – bez niej tego autora czytać trudno, bo to pisarz szczegółu. Zapach pola w środku lata, smak Kalabrii czy gęstość owczego futra – to tematy, które go zajmują. Stasiuka czyta się zmysłami. Trzeba odrobiny cierpliwości, żeby się w tym odnaleźć. Potem można już iść z nim w drogę.

Dodaj komentarz

-->