Pogłos: Mala w 1500m2 do wynajęcia

Obecność na sobotniej mszy wieczornej usprawiedliwia niemożność uczestniczenia w niedzielnych obrządkach. Rzadko kiedy jednak owo kazanie okazuje się być tym ważniejszym – skupiającym wyznawców we wspólnej medytacji rytuałem mającym na celu doprecyzowanie kanonu, utwierdzenie w wierze i zjednoczenie społeczności.

A społeczność ta jest ostatnimi czasy mocno podzielona i w dużym stopniu zdegustowana aktualnym stanem kościoła. Głosiciele słowa miotają się pomiędzy tradycją a współczesnością, kanonem i nowinkami, niszą i mainstreamem; chcąc docierać do ludzi pauperyzują często przekaz i formę; oburzeni praktykami postępowej frakcji – okopują się na pozycjach ortodoksów. Nieliczni zachowali twarz, nie tracąc posłuchu. Zwykle to ci, którzy budowali wspólnotę od samego początku, ci, których schizma zastała robiących coś, co dopiero później nazwane zostało nowym kultem – przepełnieni duchem, pokorni kontynuatorzy wieloletnich idei, odprawiający swe dźwiękowe obrzędy mnisi. To na ich wykłady diaspora gotowa jest zjeżdżać z innych miast i nawet jeśli przeżarta zepsuciem wielka metropolia nie oddaje im należytego hołdu, to kościoły nigdy nie będą świecić pustkami. Kiedy mówią – betonowe sale wypełnia energia zdolna wprawiać powietrze w drżenie, ciała w hipnotyczny trans a serca w ekstazę. Jah dyktuje im kroki, hi power jest ich sound, cyfrowość z mistyką splata się w ich ruchach.
„Let’s meditate on the bass weight” – choć zwykle zupełnie innymi słowami i z inną energią w głosie – zdawał się mówić każdy gość sobotniej nocy w #1500m2 do wynajęcia. Rozstawiony na głównej sali klubu #HiPowerSoundSystem warszawskich dystrybutorów dubu z załogi #RootsRevival służył za punkt odniesienia w świecie nieodczuwalnych tonów i niewzruszającej muzyki. Wydobywające z siebie fale ciepłego, rozedrganego powietrza zwanego zwykle niskimi częstotliwościami, dwie ściany głośników złożyły się na mównicę z której – przy duchowym wsparciu jamajskich pionierów, królów i książąt dźwięku – przemawiali zaproszeni przez #Mash-UpRecords i #GłębokiePasmo piewcy basu i pogłosów, obrońcy dobrego imienia dubstepu. Trójmiejski producent, wielbiciel rozległych przestrzeni i zwiewnych melodii, #HattiVatti – jak sam wspominał po występie – wziął tego dnia rozbrat z post-garage’ową formułą odgrywając wszystkie swoje wydane w jej ramach, utwory. Taneczność i wrażliwość splatały się ze sobą przy kolejnych uderzeniach perkusji, a wspomnienia wywoływane przez dobrze znane dźwięki zmywały co rusz nisko-brzmiące fale. I o ile podczas seta Piotra Kalińskiego dominowała pewna ulotna nostalgia, to kiedy za gramofony wszedł główny bohater wieczoru – #Mala, głośniki wypełniła czysta, niczym niewzruszona siła. Współzałożyciel #DMZ i jeden z filarów całego gatunku, nie zbłądził jak wielu przedstawicieli pierwszej fali. Zbłądzić nawet nie bardzo miał jak, bo w odróżnieniu od większości producentów, on jest rasowym dubmasterem – kierowanym mocą Jah piewcą dźwięku, nie chwytliwych hitów. Przy pomocy naręcza tłoczonych specjalnie na imprezy winylowych dziesiątek dał trzygodzinny wykład z wpływu tradycji na współczesność, potęgi soundsystemu na brzmienie i dubstepu na kształt dzisiejszej sceny klubowej. Z szacunkiem dla korzeni, nie oglądając się jednak zbyt często za siebie, odprawił rytuał jakiego próżno szukać na przytłaczającej większości imprez. Większość gatunków bowiem z mszą nie ma nic wspólnego.

Dodaj komentarz

-->