PĘPOWINA ZA FORTUNĘ
Nie ma chyba rzeczy, której Japończycy by nie wymyślili, więc kabel do iPhone’a, który wygląda jak pępowina, wywołuje u nas jedynie wzruszenie ramion. Pewne zdziwienie budzi jedynie cena, która wynosi ponad 20 tysięcy zł. Nasza dziennikarska rzetelność każe także donieść, że kabel po podłączeniu do prądu pulsuje, zupełnie jak prawdziwa pępowina. Miłego ładowania!
(Grow Cable – etsy.com)
WSPOMNIENIA ZA KASĘ
„Mamy do rozdania 500 aparatów fotograficznych, które z powodu braku ofoliowania (folia zabezpieczająca przy transporcie) nie mogą być wystawione na sprzedaż. Z tego powodu wylosujemy 500 osób, które udostępnią ten status i polubią naszą stronę” – tak mogłaby brzmieć oferta producentów aparatu Relonch. Z tym że w tym przypadku to nie oszustwo, na które nabrała się połowa Facebooka. Producenci Reloncha uznali, że będą dawać ludziom aparaty za darmo. Sprzęt ma jeden, ale za to bardzo ważny przycisk, bo odpowiada on za zrobienie zdjęcia. Po uwiecznieniu momentu fotografia jest przesyłana na serwery producenta, a algorytmy decydują, które zdjęcia kryją w sobie potencjał i nadają się do profesjonalnej obróbki. Po pewnym czasie dostajemy na telefon wybrane zdjęcia. Haczyk? Trzeba zapłacić za te, które chcemy zachować.
relonch.com
SZEPCE DO UCHA
Hongkong, 2.09.2017, godz. 4.43. Ethan Hunt grany oczywiście przez Toma Cruise’a po raz kolejny realizuje misję, która jest niemożliwa do wykonania. Żeby uratować świat, musi dostarczyć walizkę pełną procesorów komputerowych wartych miliony dolarów chińskiemu biznesmenowi, który w zamian za nie zdejmie palec z guzika atomowego. Problem jednak w tym, że Ethan nie mówi po chińsku, a biznesmen średnio dogaduje się w języku Szekspira. Z pomocą dwóm dżentelmenom przychodzi WT2, czyli tłumacz w czasie rzeczywistym. Ma formę słuchawki niepokojąco przypominającą tę, która stała się znakiem rozpoznawczym kurierów i handlarzy samochodów. W zestawie są dwie, więc jest pewność, że obie strony się dogadają. Świat uratowany.
TO JUŻ BYŁO
Najtęższe technologiczne umysły opracowywały dotykowe ekrany po to, żeby ludziom wygodniej korzystało się z telefonów i tabletów. A teraz niektórzy w ramach wszechobecnej retromanii dołączają do nich konwertery przemieniające smartfony w Game Boya, którego znamy aż za dobrze z dzieciństwa. Następny krok to demontaż silnika w samochodzie i doczepianie do niego koni w celu stworzenia powozu retro.
OPIEKUN DO ROŚLIN
W nowym numerze Aktivista piszemy m.in. o roślinach i ludziach, którzy opiekują się nimi z zaangażowaniem godnym pozazdroszczenia. Na pewno więc sami doskonale wiedzą, w którym momencie ich zieloni przyjaciele się odwadniają. Dla tych, którzy miewają problemy z zapamiętaniem, kiedy i które rośliny podlewali, pomóc może Helloplant. To sensor wilgoci, nasłonecznienia i temperatury gleby, który wkłada się do doniczki. W aplikacji współpracującej z sensorami będziemy mogli podejrzeć, czy wszystko okej z naszą domową dżunglą.
NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO MA WI-FI
Czasami mamy wrażenie, że ludzkość postawiła sobie za cel podłączenie – bez wyjątku – każdej możliwej rzeczy do sieci. Mamy więc wagi łazienkowe, które przekazują do naszych smartfonów informacje o rosnącym brzuchu piwnym, zegarki pozwalające lajkować rzeczy na Facebooku i czajniki, które można zdalnie włączyć za pomocą telefonu (ale nalać wodę już średnio). Przyszła więc kolej na dzwonek do drzwi. Ding w połączeniu ze smartfonem pozwoli na rozmowę z gościem stojącym na wycieraczce z dowolnego miejsca w domu. Żeby go wpuścić, trzeba się jednak ruszyć z kanapy, bo inteligentny dzwonek do drzwi nie ma w sobie funkcji zamka.
1 komentarz