4 dobre rady od Wesa Cravena

W niedzielę zmarł Wes Craven, kultowy reżyser i odnowiciel horroru. Zanim zyskał ten status, parał się różnymi zajęciami – był taksówkarzem, na dłużej zaczepił się też w branży pornograficznej jako montażysta i operator kamery. Jednak po trzydziestce nagie ciała zdecydował się zastąpić ciałami martwymi – zadebiutował w 1972 roku realistycznym horrorem „Ostatni dom po lewej”. Mało kto pamięta, że oprócz wymyślenia Freddy’ego Kruegera i gromadki innych seryjnych morderców Wes miał na koncie film z Meryl Streep („Koncert na 50 serc”). Fascynował się muzyką klasyczną, był też zapalonym obserwatorem ptaków. W jednym z wywiadów tłumaczył, skąd się wzięła jego fascynacja horrorem i przemocą. Jako wychowanek głęboko wierzących baptystów nigdy nie mógł zrozumieć rozdźwięku między deklaracjami o bezgranicznej miłości Jezusa a ciągłym straszeniem ogniem piekielnym, między pozorną religijnością ojca a faktem, że całe życie nadużywał on alkoholu.

Przypominamy cztery sceny z filmów Wesa Cravena, które diametralnie zmieniły nasze myślenie o zwykłych, pozornie bezpiecznych czynnościach.

1. Nie zasypiaj w wannie – „Koszmar z ulicy Wiązów”

Poczciwy Freddy śnił się wszystkim fanom horroru w latach 80. Spektakularnych scen śmierci Krueger, miłośnik młodzieży, poobiednich drzemek i siekania materaców, sprokurował co najmniej tuzin – każda jest świadectwem imponującej wyobraźni speców od analogowych efektów specjalnych. Paradoksalnie, jedną z najbardziej niepokojących jest ta bez hektolitrów sztucznej krwi i odcinania członków. Ot, krótka drzemka w wannie wypełnionej gorącą wodą. Finał gorszy niż wrzucenie do niej włączonej suszarki. Lepiej wziąć zimny prysznic.

2. Nie podsłuchuj w toalecie publicznej – „Krzyk 2”

W serii „Krzyk” Craven powołał do życia kolejnego zamaskowanego mordercę i przy okazji odebrał Neve Campbell szansę na prawdziwą filmową karierę. Od tej pory aktorka zawsze była kojarzona z Sidney Prescott, biedną dziewczyną, która do łóżka częściej idzie z nożem niż chłopakiem. W latach 90. reżyser zrozumiał, że horrorów nie można już robić na poważnie. Oprócz klasycznych scen zabójstw „Krzyk” wyróżnia się więc licznymi aluzjami do klasyków gatunku i satyrycznym spojrzeniem na współczesne media domagające się mrożących krew w żyłach tragedii. Najlepsza scena? O tym, że w publicznej toalecie lepiej mieć się na baczności, dobitnie przekonuje początek drugiej części serii.

3. Nie jedź na skróty – „Wzgórza mają oczy”

Zamiast trzymać się głównej drogi, sympatyczna rodzina Carterów zbacza z trasy i wjeżdża na pustynię Nevada. „Chcieli zobaczyć coś innego, ale coś innego wypatrzyło ich pierwsze”, jak głosi hasło reklamowe. Podróż do Los Angeles szybko przeradza się dla nich w walkę z familią kanibali. Klasyk kina eksploatacyjnego oskarżano o dekadencję, tymczasem to tylko niewinna metafora libertarianizmu. Każdy radzi sobie, jak umie, również pozbawieni ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego kanibale.

4. Nie chodź na koncerty rockowe – „Ostatni domu po lewej”

Jeśli rodzice nie chcą was puścić na rockowy koncert, to niekoniecznie dlatego, że wam nie ufają. Mógł im po prostu zapaść w pamięć początek debiutanckiego filmu Wesa. To historia dwóch 17-latek, które mimo obaw rodziców idą zobaczyć na żywo swój ulubiony zespół. Gdy próbują kupić marihuanę, zostają zwabione do mieszkania, w którym czekają na nie seryjni mordercy, uciekinierzy z więzienia. O happy endzie mowy oczywiście nie ma, jest za to fellatio zwieńczone kastracją. „Ostatni dom po lewej” reklamowano wdzięcznym hasłem „to tylko film!”, co nie zmienia faktu, że promotorzy koncertów po premierze mieli chyba powody do narzekań.

Zobacz także:

Love – reż. Gaspar Noé

Jak mało w kinie potrzeba, by wywołać oburzenie i wzbudzić kontrowersje. W 2015 roku wystarczy pokazać w 3D niesymulowane sceny seksu, penisa w wzwodzie i ejakulację wprost w publiczność, by zostać uznanym za prowokatora i hochsztaplera. Czytaj więcej>>

The Maccabees – Marks to Prove It

Ten londyński kwintet zawsze był raczej obietnicą niż jej spełnieniem. Grają od dziesięciu lat, ich oficjalny debiut pojawił się na rynku, gdy nowa rockowa rewolucja właśnie wydawała agonalne tchnienie, co wtedy budziło obawy o sens istnienia kolejnej gitarowej kapeli. Czytaj więcej>>

Jesień z serialami. Nowe amerykańskie produkcje, które warto mieć na oku

Wśród zapowiedzi amerykańskich stacji telewizyjnych jest kilkadziesiąt premierowych tytułów. Wiele z nich zniknie po pierwszym sezonie, sporo jest też typowych formatów o dzielnych policjantach, lekarzach i innych przedstawicielach służb, dzięki którym cała Ameryka może rano spokojnie zjeść płatki. Czytaj więcej>>

Dodaj komentarz

-->